Prezydent Andrzej Duda odwiedzający zespół w szatni i świętujący jakby Legia właśnie wygrała Ligę Mistrzów. Euforia mediów i kibiców. A przecież drużyna Jacka Magiery wygrała tylko swój pierwszy mecz w Lidze Mistrzów – zarazem ostatni – i zajęła trzecie miejsce w grupie. Na wiosnę zagra w pucharach, ale w znacznie mniej atrakcyjnej finansowo i sportowo Lidze Europejskiej. A jednak po tym, jak Legia przygodę z Champions League po 20 latach przerwy zaczynała, po tym, co się działo w klubie i na trybunach, po bolesnych porażkach ten entuzjazm wydaje się uzasadniony.
– Wybraliśmy metodę małych kroków – mówił jak zwykle spokojny Magiera na konferencji prasowej po zwycięstwie nad Sportingiem. – Jeszcze w szatni po pierwszym moim meczu w Lizbonie powiedziałem piłkarzom, że najpierw musimy strzelić pierwszego gola w Lidze Mistrzów, później zdobyć pierwszy punkt, a na koniec wygrać pierwszy mecz. I ta metoda się sprawdziła.
Pierwszy gol przyszedł w Madrycie na Estadio Santiago Bernabeu przeciwko Realowi Madryt, punkt dwa tygodnie później u siebie przeciw Królewskim po pięknym meczu i remisie 3:3, w końcu w środę, wyceniane przez UEFA na 1,5 mln euro, pierwsze zwycięstwo stało się faktem i dzięki niemu Legia w poniedziałek pozna rywala w 1/16 finału LE. Mistrz Polski nie będzie rozstawiony. Cztery najlepsze drużyny, z tych, które zajęły trzecie miejsca w grupach Ligi Mistrzów, będą miały ten przywilej, ale zespół Jacka Magiery się do nich nie zalicza. To znaczy, że potencjalnym rywalem (pierwsze mecze 16 lutego, rewanże 23) będzie zwycięzca grupy LE. Legia może trafić na klasowy zespół – Fiorentinę, Ajax Amsterdam, Szachtar Donieck, Romę, Zenit St. Petersburg, czy Manchester United (podopieczni José Mourinho grali wczoraj wieczorem o pierwsze miejsce w grupie).
Warszawianie mieli też trochę szczęścia. To, że Borussia Dortmund i Real Madryt cztery razy pokonały Sporting, sprawiło, że do zajęcia trzeciego miejsca wystarczyły 4 punkty. Tylko Łudogorec Razgrad z Bułgarii prześliznął się do LE z gorszym dorobkiem. W poprzedniej edycji podobna sztuka udała się Szachtarowi Donieck. Zazwyczaj jednak 5 punktów to minimum wymagane do zajęcia trzeciego miejsca. W sezonie 2013/2014 Napoli zdobyło 12 punktów, a jednak przez gorszy bilans meczów bezpośrednich na wiosnę zagrało tylko w LE. W poprzedniej edycji 10 punktów zdobytych przez Porto też nie dało Portugalczykom awansu do Champions League. W tym sezonie FC Kopenhaga zdobyła 9 punktów (dwa zwycięstwa, trzy remisy) i zagra wiosną w LE.
– Wniosków z meczów w Europie jest mnóstwo. Kierunkowe przyjęcie piłki, gra na jeden kontakt, intensywność, szybkość. Równie wielkie zaangażowanie w grę w ataku, jak i w obronie. W naszej lidze dość często się zdarza, że do przodu zawodnik idzie na 100 procent, ale już do obrony wraca z 75-procentowym zaangażowaniem. W pucharach to nie przejdzie, stąd bierze się tempo tych meczów, liczba wykonywanych sprintów – analizował na szybko ten przyspieszony kurs futbolu na najwyższym poziomie trener Magiera. – Bardzo będziemy chcieli przenieść intensywność rozgrywania meczów w Europie na nasz, polski grunt.