Legia chce pokonać Sporting

Legia: pokonać Sporting i zostać w Europie.

Publikacja: 06.12.2016 17:53

Miroslav Radović (z prawej) podczas przegranego 0:2 meczu ze Sportingiem w Lizbonie. To on i Vadis O

Miroslav Radović (z prawej) podczas przegranego 0:2 meczu ze Sportingiem w Lizbonie. To on i Vadis Odjidja-Ofoe mają dać zwycięstwo Legii.

Foto: AFP

Mało kto wyobrażał sobie, że w ostatniej kolejce Legia grać będzie o pozostanie na wiosnę w europejskich pucharach. Optymistów wielu nie było już po losowaniu, gdy okazało się, że mistrz Polski trafił do jednej z najtrudniejszych grup – z obrońcą tytułu Realem Madryt i Borussią Dortmund. Gdy w pierwszym meczu polskiego klubu w LM po 20 latach przerwy Borussia rozbijała w proch i pył na stadionie przy Łazienkowskiej Legię prowadzoną jeszcze wówczas przez Besnika Hasiego, przy akompaniamencie chuliganów próbujących atakować kibiców gości, złudzenia mogli mieć już tylko niepoprawni optymiści.

Bolesne 0:6 powodowało, że uczucia przed kolejnymi meczami zmieniły się z niecierpliwości i radości w niepokój i obawę przed kolejnym laniem i wstydem. Nawet gdy eksperci i część fanów chwalili Legię za postawę na Santiago Bernabeu, końcowy wynik nie pozostawiał wątpliwości – 1:5.

Ale jeśli dziś zespół Jacka Magiery pokona Sporting, wiosną 2017 r. zagra w 1/16 finału Ligi Europejskiej.

Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka – i jakich peanów na cześć Jacka Magiery by nie wygłaszać, jak nie napawać się remisem 3:3 z Realem na Łazienkowskiej – najważniejszy jest skład tej grupy. Prawda bowiem jest taka, że Real i Borussia będą w tym sezonie walczyć o zwycięstwo w Lidze Mistrzów i są to jedne z najlepszych drużyn w Europie, ale Sporting to już inna klasa. Portugalski zespół przegrał wszystkie mecze z hiszpańsko-niemieckim duetem. Na jego obronę trzeba zauważyć, że ani razu potężni rywale nie zrobili sobie ze Sportingu tarczy strzelniczej – jak to miało miejsce z Legią – i każda z tych porażek była różnicą zaledwie jednej bramki. Z Realem za każdym razem rozstrzygnięcie zapadało w końcowych minutach.

Nawet gdyby Legia nie zremisowała z Realem u siebie, to przy takich wynikach Sportingu wciąż ostatni mecz byłby o awans. Tyle że mistrz Polski musiałby pokonać rywala wyżej, niż przegrał w Lizbonie – minimum 3:0.

Tym, który wlał w serca kibiców optymizm, jest trener Jacek Magiera. Wyłączając radosną strzelaninę w Dortmundzie (8:4 dla BVB, najwięcej bramek w historii LM), każdy kolejny mecz w Champions League to był postęp, wyciągano wnioski, a przyspieszona nauka futbolu na najwyższym poziomie nie szła w las.

W Lizbonie widzieliśmy drużynę, która już zrozumiała, że odległości między formacjami muszą być znacznie mniejsze, że podstawą futbolu na wysokim poziomie jest organizacja. W Madrycie doszły próby akcji ofensywnych, piłkarze przekonali się, że mogą strzelać gole, że stać ich na to.

Kulminacją było spotkanie z Realem u siebie przy pustych niestety trybunach. Remis z obrońcą tytułu (pomimo że Real prowadził 2:0) został osiągnięty dzięki odwadze piłkarzy, a także mądrości szkoleniowca. Jak dziwnie by to nie brzmiało – Magiera taktycznie ograł Zinedine'a Zidane'a, trenera, który w poprzednim sezonie sięgnął po Puchar Mistrzów. Widząc, jak ofensywnie zespół ustawił Francuz, że w ataku biega czterech piłkarzy Królewskich, Magiera kazał szukać miejsca na skrzydłach. I faktycznie zawodnicy Legii tę przestrzeń tam znaleźli.

Sportingowi wystarczy w Warszawie remis, więc Portugalczycy nie rzucą się do ataku, będą liczyć na znakomicie przez siebie wyprowadzane kontry. Legia ma problemy z tak błyskawicznymi przejściami rywala z obrony do ataku, udowodniły to oba mecze z Borussią.

Sporting ma w składzie trzech mistrzów Europy, to Portugalczycy mają większe doświadczenie w spotkaniach o dużą stawkę, to oni są faworytem. Ale przed meczem z Realem optymistów też wielu nie było. Oprócz Magiery, którego nie załamała nawet bramka stracona w pierwszej minucie. – Pomyślałem, że już w tym sezonie, gdy prowadziłem Zagłębie Sosnowiec, przydarzyło mi się coś takiego (w pierwszej lidze przeciwko Podbeskidziu – red.), a jednak udało nam się wygrać. I że fajnie byłoby to powtórzyć – mówił Magiera po meczu z Realem.

Ze Sportingiem zagra zupełnie inna Legia niż ta, która witała się z Ligą Mistrzów, i dlatego o optymizm łatwiej niż przed meczem z Borussią.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: piotr.zelazny@rp.pl

Real gra z Borussią o pierwsze miejsce w grupie. Sędziuje Szymon Marciniak

O awans do 1/8 finału walczą też FC Porto i FC Kopenhaga oraz Olympique Lyon i Sevilla.

– Ten mecz jest jak finał. Chcemy pokonać Dortmund i wygrać grupę – przekonuje trener Realu Zinedine Zidane, ucinając spekulacje, czy rozstawienie będzie dla jego drużyny korzystne.

Pytanie jest jednak zasadne. Zajmując drugie miejsce, Królewscy i tak nie trafiliby na Atletico czy Barcelonę (w losowaniu 1/8 finału pod uwagę bierze się jeszcze klucz geograficzny), ani rzecz jasna na Borussię, mogliby natomiast zmierzyć się z Leicester czy Monaco. Awansując z pierwszej pozycji, już w następnej rundzie mogą wpaść na Bayern czy Manchester City.

Zidane (poprowadzi Real po raz 50.), zdaje się tym nie przejmować. Statystyki ma znakomite: 75 proc. meczów zakończyło się zwycięstwem jego zespołu.

Kto widział pierwsze spotkanie w Dortmundzie (2:2), nie potrzebuje zachęty, by usiąść przed telewizorem. Borussii do wygrania grupy wystarczy w Madrycie remis.

W 1/8 finału zostały dwa wolne miejsca. O jedno z nich walczyć będą Maciej Rybus i jego koledzy z Olympique Lyon. Łatwego zadania nie mają. Muszą wygrać z Sevillą dwoma bramkami. FC Kopenhaga, oprócz zwycięstwa nad Club Brugge, potrzebuje pomocy Leicester, które nie może przegrać z FC Porto. —t.w.

Dziś grają (wszystkie mecze o 20.45)

Grupa E: Bayer Leverkusen – AS Monaco (nSport+); Tottenham – CSKA Moskwa.

Grupa F: Legia Warszawa – Sporting (TVP 1, Canal+); Real Madryt – Borussia Dortmund (Canal+ Sport).

Grupa G: Club Brugge – FC Kopenhaga; FC Porto – Leicester.

Grupa H: Juventus Turyn – Dinamo Zagrzeb; Olympique Lyon – Sevilla (Canal+ Sport 2).

Mało kto wyobrażał sobie, że w ostatniej kolejce Legia grać będzie o pozostanie na wiosnę w europejskich pucharach. Optymistów wielu nie było już po losowaniu, gdy okazało się, że mistrz Polski trafił do jednej z najtrudniejszych grup – z obrońcą tytułu Realem Madryt i Borussią Dortmund. Gdy w pierwszym meczu polskiego klubu w LM po 20 latach przerwy Borussia rozbijała w proch i pył na stadionie przy Łazienkowskiej Legię prowadzoną jeszcze wówczas przez Besnika Hasiego, przy akompaniamencie chuliganów próbujących atakować kibiców gości, złudzenia mogli mieć już tylko niepoprawni optymiści.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Miał odejść, a jednak zostaje. Dlaczego Xavi nadal będzie trenerem Barcelony?
Piłka nożna
Polacy chcą zostać w Juventusie. Zieliński dołącza do mistrzów Włoch
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego