Na tym świecie pewne są tylko śmierć i podatki – powiedział jeden z ojców założycieli USA Benjamin Franklin. Nie tylko za ten cytat jego wizerunek został utrwalony na studolarówce. W slangu amerykańskiej ulicy na dolary często mówi się „benjamins". Sportowcy od zawsze chcą tej tezie Franklina zaprzeczyć i swoje „benjamins" zachować dla siebie, fiskusowi rzucając ochłapy. Kłopoty z podatkami w tym roku mieli już Lionel Messi i Neymar z Barcelony oraz Samuel Eto'o, który w stolicy Katalonii przez lata występował.
Śledztwo w sprawie oszukiwania urzędów skarbowych podjęła grupa dziennikarzy z kilku europejskich gazet, których wspierali hakerzy z Football Leaks. Wyniki tego dochodzenia publikowane będą przez kilka tygodni, ale już dziś wiadomo, że na celowniku znaleźli się m.in. Cristiano Ronaldo i Jose Mourinho, a także szara eminencja europejskiego futbolu – superagent prowadzący interesy zarówno Ronaldo, jak i Mourinho – Jorge Mendes. Chodzi o setki milionów euro.
Portugalski gwiazdor Realu Madryt oraz szkoleniowiec Manchesteru United swoje pieniądze ulokowali – za namową Mendesa i za pośrednictwem jego firm – na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych. To największy raj podatkowy – przychody z obsługi firm offshore stanowią połowę dochodu tej brytyjskiej kolonii. 45 procent firm typu offshore zarejestrowana jest właśnie tam. Niedawna afera związana z ujawnieniem tzw. Panama Papers pokazała, że to na Wyspach Dziewiczych rejestrowane były firmy większości polityków oraz celebrytów, którzy unikali płacenia podatków.
Dziennikarze niemieckiego „Der Spiegel", hiszpańskiego „El Mundo", angielskiego „Sunday Timesa", a także gazet holenderskich i portugalskich stworzyli ekipę śledczą pracującą na dokumentach udostępnionych przez hakerów, których strona zarejestrowana jest w Rosji, ale którzy obywatelami Rosji nie są – Football Leaks.
Ujawnili oni już mnóstwo dokumentów, wykradzionych ze skrzynek e-mailowych klubów. Kibice mieli dostęp do kontraktów, mogli zobaczyć prawdziwe sumy płacone za piłkarzy i gigantyczne prowizje dla agentów. Hakerzy mają ponad 2 terabajty dokumentów.