Legia w ostatnich tygodniach wypuszcza w świat jasny przekaz – znów liczy się tylko mistrzostwo Polski. Drużyna Jacka Magiery wygrała cztery ostatnie ligowe mecze. Strzeliła 16 goli, straciła tylko cztery. W tym czasie zremisowała też 3:3 u siebie z Realem Madryt oraz została dotkliwie pobita przez Borussię Dortmund 8:4, ale nawet w tym hokejowym wyniku można doszukać się kilku pozytywnych aspektów. W poprzedni weekend piłkarze mistrza Polski już po siedmiu minutach prowadzili we Wrocławiu ze Śląskiem aż 3:0.

Legia Magiery prezentuje bardzo efektowny, momentami wręcz porywający futbol. Gdyby sporządzić tabelę ekstraklasy od 24 września (dzień, w którym Magiera oficjalnie został zatrudniony) – Legia z 18 punktami jest liderem, o punkt wyprzedza przeżywającego równie efektowne odrodzenie Lecha Poznań i zajmującą pierwsze miejsce w rzeczywistej tabeli Lechię Gdańsk. W takim zestawieniu na ostatnim miejscu, bez zwycięstwa, jest Wisła Płock. I to właśnie drużyna Marcina Kaczmarka zagra dziś przy Łazienkowskiej.

W Legii nie będzie dwóch kluczowych zawodników – Guilherme oraz Miroslav Radović muszą pauzować za głupie żółte kartki. Ale nawet bez tego kreatywnego duetu to gospodarze będą faworytem.

Lech zanotował trzy zwycięstwa z rzędu – strzelił w tych meczach 13 goli i nie stracił żadnego. W niedzielny wieczór zespół Nenada Bjelicy czeka jednak poważny test – wyjazdowe spotkanie z wiceliderem Jagiellonią. Drużyna Michała Probierza jeden egzamin dojrzałości w tym sezonie już oblała – gdy na Podlasie przyjechała Legia, gospodarze byli tłem dla obrońców tytułu i gładko przegrali 0:3.

Pytanie, czy Probierz wyciągnął wnioski i tym razem będzie miał plan na to spotkanie, bo już wiadomo, że radosna improwizacja się nie sprawdziła.