Sobota przyniosła kolejny rozdział bajki o chłopaku z Sheffield, który nie boi się marzyć. Jeszcze pięć lat temu Vardy grał w siódmej lidze, łącząc miłość do futbolu z pracą w fabryce włókna węglowego. Bywało, że strzelał bramki amatorom z elektroniczną obrożą na nodze (kara za pobicie dwóch mężczyzn w obronie głuchoniemego kolegi), dziś pisze historię Premier League.
Trafia regularnie od 11 meczów, w sobotę nie byli w stanie upilnować go nawet obrońcy Manchesteru United (1:1). Poprawił już wynik van Nistelrooya (gole w dziesięciu kolejnych spotkaniach), w najbliższy weekend może wyrównać rekord wszech czasów w najwyższej klasie rozgrywkowej w Anglii, należący od 84 lat do irlandzkiego napastnika Sheffield United Jimmy'ego Dunne'a. Leicester jedzie w sobotę do Swansea. Czy Łukasz Fabiański zatrzyma Vardy'ego, który zdobył już w tym sezonie więcej bramek (14) niż wszyscy zawodnicy Stoke (11), a także Aston Villa (12) i West Bromwich (13)?
Na pozycję lidera po dwóch meczach bez zwycięstwa wrócił Manchester City, pokonując Southampton 3:1. Przez pierwsze 20 minut piłkarze Manuela Pellegriniego mogli się poczuć jak Barcelona – tak zdominowali rywali. Strzelili wówczas dwa gole, ale okazali się bardziej łaskawi niż Katalończycy, którzy po 4:0 z Realem i 6:1 z Romą rozbili 4:0 Sociedad. Łupem podzielili się Neymar (dwie bramki), Luis Suarez i Leo Messi. – Oni są szczęśliwi tylko wtedy, gdy trafi każdy z nich – mówi Luis Enrique.
Cieszyć się mogą też kibice reprezentacji Polski, bo znów formą błysnęli Maciej Rybus i Kamil Grosicki. Pierwszy w spotkaniu z Zenitem zdobył dwa gole, miał asystę, a po faulu na nim czerwoną kartkę dostał Aleksiej Jewsiejew. Terek wygrał 4:1. Grosicki uratował Rennes przed porażką w Reims (2:2), doprowadzając do wyrównania w 82. minucie. Wcześniej miał asystę.
Robert Lewandowski nie potrafił pokonać w sobotę bramkarza Herthy (2:0 dla Bayernu). W klasyfikacji strzelców Bundesligi zaczyna uciekać mu Pierre-Emerick Aubameyang. Dwa kolejne gole reprezentanta Gabonu zapewniły Borussii Dortmund wysokie zwycięstwo nad Stuttgartem (4:1), którego obrona woła o pomstę do nieba (35 straconych goli). Przemysław Tytoń znów skazany był tylko na siebie.
Aubameyang wyprzedza już Lewandowskiego o trzy trafienia. Łukasz Piszczek zastąpił na prawej obronie Borussii Matthiasa Gintera, ale raczej nie przekonał do siebie trenera Thomasa Tuchela. Popełnił błąd przy bramce rywali.