Liga Narodów zaczęła się od niefortunnej wypowiedzi selekcjonera Jerzego Brzęczka, który po wstydliwej porażce z Holandią w Amsterdamie stwierdził, że jest zadowolony z gry swoich piłkarzy, a kończy w napiętej atmosferze.
Osiem sekund milczenia Roberta Lewandowskiego po pytaniu dziennikarza TVP Jacka Kurowskiego o taktykę na przegrany mecz z Włochami zostało odczytane jako wotum nieufności dla Brzęczka. Ta wymowna cisza w poszukiwaniu dyplomatycznej odpowiedzi miała zdaniem wielu futbolowych ekspertów powiedzieć więcej niż słowa.
Brzęczek uspokaja
Kapitan reprezentacji stanął przed kamerą i dał wyraz swojemu rozczarowaniu. W Reggio Emilia nie miał partnerów do gry, nie mógł doczekać się podań, a symbolem niemocy stał się jego strzał rozpaczy z 40 metrów w samej końcówce meczu. Lewandowski chciałby wreszcie osiągnąć sukces z kadrą, a wie doskonale, że z taką grą na przyszłorocznym Euro może być co najwyżej wstyd jak na mundialu w Rosji. Mecz z Włochami potwierdził, że nie radzimy sobie z silnymi rywalami. I nie o zwycięstwa tu chodzi, ale o styl.
– Nie zgodzę się, że wszystkie nasze mecze z przeciwnikami z wyższej półki wyglądały źle. Ten ostatni był bardzo słaby, ale poprzedni z Włochami w Gdańsku już dobry, podobnie jak spotkania z Portugalią. Chciałbym, żebyśmy grali jak Bayern, ale na to potrzeba czasu – zaznacza Brzęczek.
Lewandowski nie pierwszy raz skrytykował go za dobór taktyki, a o tym, co mu się nie podoba, mówił głośno również, gdy selekcjonerami byli Franciszek Smuda i Waldemar Fornalik. Błędy wytknął nawet Adamowi Nawałce, który przecież przekazał mu kapitańską opaskę i potrafił najlepiej wykorzystać jego umiejętności dla reprezentacji. Ale to było już po mundialowej klęsce, gdy trener szykował się do odejścia.