Przed 12 miesiącami reanimacja się udała, pacjent przeżył, ale wiadomo było, że stan jest ciężki. Tercet ratowników liczył, że nie zostanie sam i w przywróceniu stabilności ktoś mu pomoże. Poszukiwania inwestora lub kupca się nie udały, a na pomoc ze strony miasta nikt już przy Reymonta nie liczy. Wszystkie próby rozbijały się o wysoki mur krakowskiego ratusza.
Najbardziej medialny z tria ratowników Jarosław Królewski napisał na Twitterze: „Po dzisiejszych rozmowach jedno jest pewne, najbliższe 2–3 tygodnie zadecydują o przyszłości Wisły Kraków w wielu aspektach jej działalności, oraz głównym w walce o jej przetrwanie i funkcjonowanie" (pisownia oryginalna).
Ze źródeł zbliżonych do klubu udało nam się ustalić, że chodzi o rozmowy prowadzone z jednej strony z TSW, czyli Towarzystwem Sportowym Wisła (dla mniej zorientowanych: to podmiot, który został przejęty przez bandytów, a następnie doprowadził niemal do upadku klubu; to z ich rąk Królewski, Jakub Błaszczykowski i Tomasz Jażdżyński przejęli na razie nieformalnie Wisłę), a z drugiej z Tele-Foniką, czyli dawnym właścicielem, wobec którego wciąż istnieją pewne zobowiązania.
Rozmowy toczące się z TSW dotyczą przede wszystkim trzech kwestii: znaków towarowych, akademii piłkarskiej i kontroli nad długiem. TSW nie tylko ma zastrzeżony znak towarowy w postaci herbu, ale na pewnym etapie zastrzegło też nazwę „Wisła Kraków". Trudno prowadzić biznes, nie mając prawa do tak podstawowej kwestii jak nazwa firmy. Nie mówiąc już o próbie zainteresowania kupca czy inwestora, by wyłożył pieniądze na klub, nie mając nawet pewności, czy będzie mógł produkować gadżety i pamiątki z nazwą „Wisła".
TSW deklaruje chęć porozumienia ze spółką akcyjną, składane propozycje są jednak tylko rozwiązaniami tymczasowymi. A to dla Błaszczykowskiego, Królewskiego i Jażdżyńskiego zdecydowanie za mało – domagają się, by Wisła Kraków SA została współwłaścicielem znaku i nazwy.