Reprezentacja Urugwaju: Całe życie w pudełku po butach

W piątek reprezentacja Polski gra na Stadionie Narodowym towarzysko z Urugwajem, jednym z najważniejszych krajów w historii futbolu.

Aktualizacja: 06.11.2017 12:42 Publikacja: 05.11.2017 18:26

Reprezentacja Urugwaju z roku 1926. Jose Leandro Andrade stoi czwarty od lewej.

Reprezentacja Urugwaju z roku 1926. Jose Leandro Andrade stoi czwarty od lewej.

Foto: Wkimedia Commons

Nie ma na świecie bardziej utytułowanego piłkarsko kraju niż Urugwaj, jeśli przeliczymy liczbę trofeów na jednego mieszkańca. W Brazylii zarejestrowanych jest ponad 3 miliony piłkarzy – to prawie tyle, ile wynosi cała populacja Urugwaju, który ma 3,44 miliona obywateli.

Urugwaj 15 razy zdobywał mistrzostwo Ameryki Południowej, najwięcej spośród wszystkich państw kontynentu, dwa razy triumfował w igrzyskach olimpijskich i dwukrotnie był mistrzem świata. Jasne, po raz ostatni już ponad 60 lat temu, gdy w 1950 roku pokonał na wypełnionej po brzegi Maracanie Brazylię 2:1, ale tych tytułów nikt Urugwajowi nie zabierze.

Nawet w gorszych czasach to państewko wciśnięte między dwóch gigantów – 48 razy większą Brazylię i 16 razy większą Argentynę – wychowywało wybitnych piłkarzy. To na cześć Enzo Francescoliego imię nosi starszy z synów Zinedine'a Zidane'a. Elegancki ofensywny pomocnik tylko przez sezon (1989/1990) występował w Olympique Marsylia, któremu Zidane kibicował w dzieciństwie, ale wrażenie zostało na zawsze.

Paolo Montero był jednym z największych twardzieli wśród obrońców włoskiej Serie A przełomu wieków, a Alvaro Recoba czarował kibiców Interu Mediolan techniką oraz wizją gry. Diego Forlan, gdy miał dzień, wydawał się przybyszem z innej planety – podczas mundialu w 2010 roku został uznany za najlepszego zawodnika i był to werdykt, z którym nikt nie dyskutował.

Pijak w piwnicy

Dziś Luis Suarez, który na mecz z Polską nie przyjedzie, a także Edinson Cavani uznawani są za czołowych napastników świata. Wśród obrońców podobną opinią cieszy się Diego Godin. Wszyscy zarabiają doskonałe pieniądze w Barcelonie, PSG i Atletico Madryt, także dzięki kontraktom reklamowym.

Zupełnie inaczej niż pierwsi wielcy urugwajscy piłkarze, którzy wynieśli swoją reprezentację na szczyt na długo przed tym, jak futbol stał się show-biznesem i żyli potem w nędzy i zapomnieniu.

W 1957 roku w Montevideo zmarł mieszkający w obskurnej piwnicy pijak. Cały jego dorobek schowany był pod łóżkiem w pudełku po butach. Oprócz łóżka i pudełka z kilkoma medalami w środku na jego majątek składała się zdezelowana szafka. No i piwnica. Rok wcześniej niemiecki dziennikarz Fritz Hack próbował przeprowadzić z nim wywiad. Ale zapijaczony, niewidzący na jedno oko Murzyn, nie był w stanie odpowiedzieć na najprostsze pytania.

Hack chciał porozmawiać z nim o czasach wielkości urugwajskiej piłki i jak to się stało, że człowiek, który miał świat u stóp, zdobywał olimpijskie medale, był pierwszym mistrzem świata w futbolu i uwodził najpiękniejsze kobiety, żyje teraz w piwnicy w Montevideo. Jose Leandro Andrade był jednak zbyt pijany, by rozmawiać.

W 1924 roku w Paryżu odbyły się VIII igrzyska ery nowożytnej. Piłkarskie mistrzostwa świata wówczas jeszcze nie istniały, Międzynarodowa Federacja Piłkarska (FIFA), która powstała w 1904 roku, próbowała organizować turnieje, ale większość kończyła się klapą. W 1914 roku jej szefowie dogadali się z działaczami Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl) i objęli nadzór nad turniejem piłkarskim igrzysk, który tym samym zyskał status mistrzostw świata amatorów.

Urugwaj na igrzyska w 1924 roku zakwalifikował się jako zwycięzca mistrzostw Ameryki Południowej, które odbyły się rok wcześniej. Turniej rozegrany został w Montevideo, a w ostatnim meczu gospodarze pokonali Argentynę 2:0, zapewniając sobie tytuł i prawo gry w Paryżu. Drużyny z Ameryki Południowej niezbyt często jeździły wówczas do Europy. Podróż statkiem trwała ponad dwa tygodnie. Urugwajczycy stwierdzili jednak, że muszą się pokazać światu.

Gardel futbolu

Mieli podstawy ku temu, by chcieć się sprawdzić z konkurencją ze Starego Kontynentu. W siedmiu edycjach mistrzostw Ameryki Południowej triumfowali cztery razy.

W rejs do hiszpańskiego Vigo, gdzie mieli zaaklimatyzować się w Europie i rozegrać sparingi z miejscowymi klubami, ruszyli żegnani przez kibiców z Montevideo. Później prasa pisała, że w ekipie Urugwaju równie ważni jak trener byli lekarz i masażysta, co było nowością w Europie. W trakcie rejsu o podtrzymanie formy dbał jednak bramkarz Andres Mazali. Cztery lata wcześniej, mając 17 lat, został mistrzem kontynentu w wioślarstwie, grał także w reprezentacji koszykarskiej.

Mazali zdobył dwa złote medale olimpijskie – podobnie jak Andrade, Pedro Arispe, Pedro Cea, kapitan zespołu José Nasazzi, Pedro Petrone, Héctor Scarone i Santos Urdinarán. Tylko ostatni z nich oraz właśnie Mazali nie triumfowali w pierwszych mistrzostwach świata w 1930 roku. Bramkarz tuż przed turniejem złamał zakaz wychodzenia z hotelu i poszedł na randkę z tajemniczą blondynką. Później upierał się, że tą kobietą była jego żona. Tak czy inaczej trener Alberto Suppici wyrzucił go z kadry.

Ale w Paryżu na igrzyskach był jeszcze podstawowym zawodnikiem. W meczu pierwszej rundy Urugwajczycy wylosowali Jugosławię. Rywale wysłali swoich szpiegów na trening przybyszów zza oceanu i nie mogli się nadziwić, po co tak słaba drużyna, w ogóle fatygowała się do Europy. Urugwajczycy jednak wiedzieli dobrze, że są obserwowani i urządzili sobie kabaret.

Kilka dni później w roli kabareciarzy wystąpili Jugosłowianie, a mistrzowie Ameryki Południowej pokonali ich 7:0. W drugiej rundzie było 3:0 z USA, w ćwierćfinale – gdy już wieść o cudownie grających Urugwajczykach się rozniosła – ponad 30 tysięcy przyszło zobaczyć, jak Urugwaj rozbił 5:1 gospodarzy, Francuzów. W półfinale Urugwajczycy pokonali Holandię 2:1, a w meczu o złoto bez problemów rozprawili się ze Szwajcarią 3:0.

Królem strzelców został 18-letni Héctor Scarone, który aż do 2011 roku miał najwięcej goli zdobytych w reprezentacji Urugwaju, dopiero wtedy wyprzedził go Luis Suarez. Scarone nazywano „Gardelem futbolu" w nawiązaniu do najwspanialszego wykonawcy tanga – Carlosa Gardela.

Gdy koledzy podbijali Europę, Andrade podbijał serca kolejnych paryskich kobiet. Na jednym z bankietów poznał i uwiódł femme fatale francuskiej literatury pisarkę Colette.

To jedna z większych skandalistek ówczesnych czasów. W 1907 roku doprowadziła do zamieszek na widowni w Moulin Rouge, gdy na scenie udawała akt seksualny z inną kobietą. Miała trzech mężów, a 16-letniego pasierba ponoć sama wprowadziła w świat dorosłości. W paryskiej bohemie znajdowała sobie kolejnych kochanków, a także kochanki.

Poszli w tango

Andrade'a zobaczyła podczas przyjęcia, na którym argentyńska orkiestra grała tango. Jose Leandro był wysokim, czarnoskórym, mocno zbudowanym mężczyzną. Razem z kolegą z drużyny Alfredo Zibechim przebrali się w tradycyjne kostiumy i zaczęli tańczyć. Legenda mówi, że zanim został jednym z najwspanialszych piłkarzy swoich czasów, Andrade zarabiał na życie, tańcząc tango i zadowalając bogate kobiety. Colette pisała później: „Urugwajczycy są dziwną mieszaniną wysokiej kultury i barbarzyństwa. W tangu są wspaniali, wrażliwi, wysublimowani, lepsi niż najlepsi żigolo. Gdy jednak tańczą afrykańskie tańce kanibali, powodują dreszcz przerażenia".

Colette nie była jedyną przedstawicielką paryskiej bohemy, która nie oparła się Andrademu. Na innym przyjęciu, również przy tangu, poznał Josephine Baker – pierwszą czarnoskórą gwiazdę kina, tak jak Urugwajczyk był pierwszym wielkim czarnoskórym piłkarzem. Baker wywołała sensację występując topless i w spódnicy z bananów.

Notatki Colette nie były jedynym świadectwem, które zachowało się po pobycie Urugwajczyków w Paryżu. Po wygranym 3:0 meczu z USA w drugiej rundzie igrzysk, hiszpański dziennikarz Enrique Carcellach napisał: „Oglądam futbol od 20 lat i nigdy nie widziałem zespołu grającego z równą maestrią jak reprezentacja Urugwaju. Nie sądziłem, że się da doprowadzić piłkę nożną do takiego poziomu wirtuozerii, artyzmu. Oni grali stopami w szachy". Gabriel Hanot z „L'Eqipue", który sam był wcześniej reprezentantem Francji, zachwycał się: „Urugwajczycy na tle zawodników z Europy wyglądają jak konie wyścigowe przy szkapach z roli".

Andrade został po igrzyskach jeszcze przez miesiąc w Paryżu. Do Montevideo, z którego wyjeżdżał jako lokalna gwiazda, wrócił jako dandys: w żółtych skórzanych rękawiczkach, jedwabnym krawacie, meloniku i drogiej kurtce. Czarnoskóra społeczność Montevideo wydała na jego cześć przyjęcie, ale się na nim nie pojawił...

Podczas tournée po Europie ze swoim klubem Nacionalem Montevideo Andrade wystąpił tylko w połowie meczów. Podczas pobytu w Brukseli poczuł się źle, poszedł do lekarza, który mu powiedział, że złapał syfilis. Zostawił kolegów z drużyny i udał się do Paryża. Do ojczyzny wrócił dopiero po dwóch miesiącach. Chudszy i pogrążony w depresji. Ale wciąż grał. Nie miał już tej szybkości, ale nie utracił bajecznej techniki.

Grał wciąż na tyle dobrze, że znalazł się w składzie drużyny, która pojechała do Amsterdamu na kolejne igrzyska w 1928 roku. Tym razem oprócz Urugwajczyków do Europy ściągnęli też ich najwięksi rywale i sąsiedzi – Argentyńczycy. I szybko stało się jasne, że finał będzie wewnętrzną sprawą Latynosów. Argentyńczycy rozbijali rywali w proch i pył. W pierwszej rundzie pokonali USA 11:2, w ćwierćfinale Belgów 6:3, a w półfinale Egipt 6:0.

Urugwaj miał znacznie silniejszych rywali – Holendrów (2:0), Niemców (4:1), a w półfinale pokonał Włochów 3:2. W trakcie tego meczu Andrade w jednym z ataków zderzył się ze słupkiem. Przyjęło się później, że wskutek tego nieszczęśliwego wypadku stracił wzrok w jednym oku. Równolegle kolportowana była jednak wersja, że ślepota była także skutkiem syfilisu.

W finale Argentyńczycy z Urugwajem musieli grać dwa razy. Pierwsze spotkanie, które ponoć chciało zobaczyć 250 tysięcy ludzi (stadion mógł pomieścić ledwie 28 tys.), skończyło się remisem 1:1. To były czasy, zanim wprowadzono rzuty karne. Po dogrywce, która nie przyniosła rozstrzygnięcia, za trzy dni zagrali kolejny raz i Urugwaj wygrał 2:1. Zwycięskiego gola zdobył Scarone w 73. minucie. Urugwaj zdobył więc drugie olimpijskie złoto, a tytułu miał bronić na pierwszych mistrzostwach świata, które sam organizował.

Tak zadecydowano na kongresie FIFA dzień przed startem igrzysk w Amsterdamie. Kolejne miały się odbyć w 1932 roku w Los Angeles i wiadomo było, że wobec małego zainteresowania Amerykanów piłką nożną, futbol wypadnie z programu. Dodatkowo FIFA i MKOl spierały się o status amatorów. Działacze olimpijscy nie chcieli słyszeć o dopuszczeniu do igrzysk zawodowców, których w futbolu było coraz więcej. Dla FIFA okazało się to impulsem do zorganizowania mistrzostw świata. Na pierwszego gospodarza wybrano Urugwaj, który w ten sposób zapragnął uczcić stulecie niepodległości.

Sześciu zawodników, którzy zdobyli pierwsze i drugie złoto olimpijskie, zostało w 1930 roku mistrzami świata. W finale doszło do powtórki z Amsterdamu – naprzeciw gospodarzy stanęli Argentyńczycy.

Od rana przez rzekę La Plata z Buenos Aires przypływały do Montevideo setki żaglówek i promów. Kibice Argentyny mieli ze sobą transparenty „Zwycięstwo lub śmierć". Chętnych było tylu, że port nie był w stanie wszystkich przyjąć. W momencie gdy mecz już się rozpoczął, wciąż cumowały kolejne łódki nadpływające z drugiej strony La Platy. Bramy stadionu otwarto o 8 rano – osiem godzin przed pierwszym gwizdkiem. W południe obiekt był już pełny – oficjalnie 93 tysiące kibiców.

Spór o piłkę

Znana jest historia, że przed finałem na wybudowanym z tej okazji Estadio Centenario doszło do kłótni, której przedmiotem była piłka. Ostatecznie FIFA zadecydowała, że pierwszą połowę drużyny rozegrają futbolówką zapewnioną przez Argentyńczyków, a drugą przez Urugwajczyków. Prawdopodobnie nikt dziś by o tym nie pamiętał, gdyby nie fakt, że po 45 minutach Argentyna prowadziła 2:1, ale mecz zakończył się wynikiem 4:2 dla gospodarzy, którzy zdobyli pierwsze mistrzostwo świata.

Andrade miał wówczas 29 lat i był wycieńczony trybem życia oraz chorobą. Mimo to wystąpił we wszystkich meczach Urugwaju, a FIFA wybrała go do drużyny gwiazd. Finał z Argentyną był jego ostatnim meczem w reprezentacji.

Kolejne i ostatnie mistrzostwo dla Urugwaju przyszło 20 lat później, w zupełnie innych okolicznościach. Do historii, nie tylko futbolu, weszło zwycięstwo 2:1 z Brazylią na Maracanie, które oglądało z trybun około 200 tysięcy widzów i które spowodowało w Brazylii wielką narodową traumę.

Víctor Rodríguez urodził się w 1927 roku, więc już po tym, gdy jego wujek zdobył pierwsze złoto olimpijskie. Drugiego, a także mistrzostwa świata nie miał prawa pamiętać, gdyż był dzieckiem. A jednak w rodzinie pielęgnowano pamięć o jednym z najwspanialszych zawodników pionierskich czasów piłki. Dlatego kazał do siebie mówić Víctor Rodríguez Andrade, a komentatorzy i dziennikarze pisali o nim Rodríguez Andrade, a niekiedy tylko Andrade. To on podczas finału w roku 1950 zatrzymał się, będąc przekonany, że sędzia liniowy podniósł chorągiewkę, a Friaca wyprowadził Brazylię na prowadzenie. Do momentu śmierci w 1985 roku zarzekał się, że Brazylijczyk był na spalonym. Nie ma to do końca znaczenia, gdyż najpierw wyrównał Juan Schiaffino (remis wciąż jednak dawał gospodarzom tytuł), a następnie zwycięskiego gola strzelił Alcides Ghiggia.

Miasto Salto w Urugwaju jest drugim największym w kraju, chociaż liczy tylko nieco ponad 100 tysięcy mieszkańców. Dziś opiewane jest jako miejsce, gdzie na świat przyszli Luis Suarez i Edinson Cavani. Na jednej z ulic stoi dość ohydny pomnik Suareza w niebieskiej koszulce Urugwaju. Cavani na razie musi zadowolić się muralami. Obaj są honorowymi obywatelami miasta. Do dziś nikomu nie przyszło do głowy, by wyróżnić zdecydowanie najbardziej utytułowanego z zawodników, którzy urodzili się w Salto – Jose Leandro Andrade. Został tam zarejestrowany w 1901 roku jako nieślubne dziecko, a wieść głosi, że Jose Ignacio Andrade, zbiegły z Brazylii niewolnik, który podpisał się w urzędzie jedynie jako świadek narodzin chłopca, był w rzeczywistości jego ojcem. W Salto uważano, że Jose Ignacio ma magiczne moce. Gdy zarejestrował przyszłego mistrza świata (trzykrotnego) miał 98 lat. Nic dziwnego, że jego syna czekało tak magiczne życie.

Nie ma na świecie bardziej utytułowanego piłkarsko kraju niż Urugwaj, jeśli przeliczymy liczbę trofeów na jednego mieszkańca. W Brazylii zarejestrowanych jest ponad 3 miliony piłkarzy – to prawie tyle, ile wynosi cała populacja Urugwaju, który ma 3,44 miliona obywateli.

Urugwaj 15 razy zdobywał mistrzostwo Ameryki Południowej, najwięcej spośród wszystkich państw kontynentu, dwa razy triumfował w igrzyskach olimpijskich i dwukrotnie był mistrzem świata. Jasne, po raz ostatni już ponad 60 lat temu, gdy w 1950 roku pokonał na wypełnionej po brzegi Maracanie Brazylię 2:1, ale tych tytułów nikt Urugwajowi nie zabierze.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Piłka nożna
Gruzja jedzie na Euro 2024. Ten awans to nie przypadek
PIŁKA NOŻNA
Michał Probierz dla „Rzeczpospolitej”. Jak reprezentacja Polski zagra na Euro 2024
Piłka nożna
Bilety na mecze Polski na Euro 2024 szybko wyprzedane. Kibice rozczarowani
Piłka nożna
Manchester City kupił "najbardziej ekscytującego 14-letniego piłkarza na świecie"
Piłka nożna
Bilety na Euro 2024. Czy są imienne? Co z wysyłką i zwrotem? Jakie ceny dla dzieci?