Ostatnie piwo Kovaca

Monachium czeka na nowe otwarcie: rozbity Bayern gra w środę z Olympiakosem.

Aktualizacja: 04.11.2019 19:56 Publikacja: 04.11.2019 19:01

Niko Kovac podczas niedawnego Oktoberfest w Monachium

Niko Kovac podczas niedawnego Oktoberfest w Monachium

Foto: AFP

Jeszcze w niedzielne popołudnie wszystko wskazywało, że to Niko Kovac usiądzie w środę na ławce Bayernu. Po klęsce we Frankfurcie (1:5) jego notowania co prawda drastycznie spadły, ale trener miał dostać czas, by w meczach z Olympiakosem i zbliżającym się szlagierze z Borussią Dortmund postarać się odkupić winy. Wieczór przyniósł jednak nieoczekiwany zwrot. Uznano, że lepiej będzie, gdy misja Chorwata dobiegnie końca już teraz.

Trwała krótko, niewiele ponad rok. Zaczęła się od wysokiej wygranej z Eintrachtem (5:0) w Superpucharze Niemiec, a kompromitacją w spotkaniu z byłym klubem Kovaca skończyła. Fakt, że przyszedł on właśnie z Frankfurtu, a jego jedynym trenerskim sukcesem było zdobycie miesiąc wcześniej Pucharu Niemiec, to najgłośniej powtarzany argument mający świadczyć, że w Bawarii sobie nie poradzi.

Autorytetu w szatni nie zyskał, przeciwnego mu Karla-Heinza Rummenigge do siebie nie przekonał. Był człowiekiem usuwającego się w cień Ulego Hoenessa i stało się jasne, że wraz z malejącymi wpływami swego protektora osłabieniu ulegnie i jego pozycja, a kolejna poważna wpadka nie zostanie mu wybaczona.

Wywalczony w ubiegłym sezonie dublet nie mógł zatrzeć złego wrażenia po odpadnięciu z Champions League już w 1/8 finału. Tak wcześnie z tymi rozgrywkami Bayern pożegnał się poprzednio w 2011 roku. Ówczesny wstrząs zaowocował w kolejnych latach dwoma finałami LM z rzędu: przegranym z Chelsea i wygranym z Borussią. Czy dzisiejsza zapaść też będzie początkiem powrotu na europejski szczyt?

Do czasu znalezienia nowego trenera zespół prowadzić będzie Hansi Flick – człowiek, który do sztabu mistrzów Niemiec dołączył latem i miał duży wpływ na to, jak świetnie w tym sezonie prezentuje się Robert Lewandowski.

Kto wie, czy w Monachium nie pojawi się entuzjasta talentu Polaka – Jose Mourinho. Na giełdzie nazwisk jego akcje stoją równie wysoko co byłego trenera Juventusu Massimiliano Allegriego.

Mourinho po latach posuchy chciałby udowodnić, że nadal jest wyjątkowy. Był już mistrzem Portugalii (Porto), Anglii (Chelsea), Włoch (Inter) i Hiszpanii (Real). Podbój Bundesligi pomógłby mu wyjść z cienia. Bastian Schweinsteiger, który przez lata był pomocnikiem Bayernu, a z Portugalczykiem pracował w Manchesterze United, opowiada, że Mourinho już wtedy interesował się Bundesligą, znał każdego piłkarza, nawet ze słabszych drużyn.

Niewykluczone jednak, że władze Bawarczyków zatrudnią kogoś z mniej medialnym nazwiskiem. W tym gronie znajduje się m.in. Erik ten Hag. Z twórcą sukcesu Ajaxu podobno już się kontaktowano.

Stawką środowego meczu z Olympiakosem Pireus (sędzia Paweł Raczkowski) jest awans do 1/8 finału. Bayern potrzebuje wygranej.

Poza Lewandowskim już w tej kolejce zakwalifikować się do fazy pucharowej może trzech innych Polaków: Arkadiusz Milik, Piotr Zieliński i Wojciech Szczęsny. Napoli musi we wtorek pokonać Salzburg (spotkanie poprowadzi Szymon Marciniak) i liczyć, że Genk nie wygra z Liverpoolem. Juventusowi wystarczy w środę zwycięstwo nad Lokomotiwem w Moskwie. Pozostała trójka, która w tym tygodniu może wywalczyć przepustkę do 1/8 finału, to: Atletico Madryt, Paris Saint-Germain i Manchester City.

LIGA MISTRZÓW – 4. KOLEJKA

Wtorek

Grupa E: Napoli – Salzburg (21.00, Polsat Sport Premium 1); Liverpool – Genk (21.00, Polsat Sport Premium 3).

Grupa F: Barcelona – Slavia Praga (18.55, Polsat Sport Premium 1); Borussia Dortmund – Inter Mediolan (21.00, Polsat Sport Premium 2).

Grupa G: Zenit Sankt Petersburg – RB Lipsk (18.55, Polsat Sport Premium 2); Olympique Lyon – Benfica (21.00, Polsat Sport Premium 6).

Grupa H: Chelsea – Ajax Amsterdam (21.00, Polsat Sport Premium 4); Valencia – Lille (21.00, Polsat Sport Premium 5)

Środa

Grupa A: Real Madryt – Galatasaray Stambuł (21.00, TVP 1, Polsat Sport Premium 1); Paris Saint-Germain – Club Brugge (21.00, Polsat Sport Premium 3).

Grupa B: Bayern Monachium – Olympiakos Pireus (18.55, Polsat Sport Premium 2); Crvena Zvezda Belgrad – Tottenham (21.00, Polsat Sport Premium 5).

Grupa C: Atalanta Bergamo – Manchester City (21.00, Polsat Sport Premium 4); Dinamo Zagrzeb – Szachtar Donieck (21.00, Polsat Sport Premium 6).

Grupa D: Lokomotiw Moskwa – Juventus Turyn (18.55, Polsat Sport Premium 1); Bayer Leverkusen – Atletico Madryt (21.00, Polsat Sport Premium 2).

Jeszcze w niedzielne popołudnie wszystko wskazywało, że to Niko Kovac usiądzie w środę na ławce Bayernu. Po klęsce we Frankfurcie (1:5) jego notowania co prawda drastycznie spadły, ale trener miał dostać czas, by w meczach z Olympiakosem i zbliżającym się szlagierze z Borussią Dortmund postarać się odkupić winy. Wieczór przyniósł jednak nieoczekiwany zwrot. Uznano, że lepiej będzie, gdy misja Chorwata dobiegnie końca już teraz.

Trwała krótko, niewiele ponad rok. Zaczęła się od wysokiej wygranej z Eintrachtem (5:0) w Superpucharze Niemiec, a kompromitacją w spotkaniu z byłym klubem Kovaca skończyła. Fakt, że przyszedł on właśnie z Frankfurtu, a jego jedynym trenerskim sukcesem było zdobycie miesiąc wcześniej Pucharu Niemiec, to najgłośniej powtarzany argument mający świadczyć, że w Bawarii sobie nie poradzi.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego
Piłka nożna
Barcelona i Robert Lewandowski muszą już myśleć o przyszłości
Piłka nożna
Ekstraklasa. Lechia Gdańsk i Arka Gdynia blisko powrotu do elity
Piłka nożna
Hiszpańskie media po Real - Barcelona. "To wstyd dla świata futbolu"