W trzech ostatnich spotkaniach kapitan reprezentacji i jej najlepszy snajper w historii oddał trzy strzały. Jeden celny, jeden niecelny i jeden zablokowany. Wszystkie trzy w Bolonii, w pierwszym meczu z Włochami w debiucie nowego selekcjonera. Potem napastnik Bayernu ani razu nie znalazł się w sytuacji, by mógł spróbować uderzenia. Wraz z odejściem Adama Nawałki straciliśmy także Lewandowskiego. Pytanie czy tylko chwilowo?
Już to przerabialiśmy we wcale nie tak odległej przeszłości. Ten widok niestety znamy doskonale – kompletnie odcięty od piłek Lewandowski, osamotniony w ataku albo cofający się bardzo głęboko na własną połowę, by stamtąd próbować rozegrać piłkę. Tak wyglądała gra Lewandowskiego w reprezentacji za czasów Franciszka Smudy i Waldemara Fornalika. Mecze z Portugalią i Włochami były niestety powtórką z tej smutnej historii.
Cofnięty napastnik
Argument, że wtedy Lewandowski jeszcze nie był takim napastnikiem jak dziś, jest kuszący, jest w nim sporo prawdy, ale koniec końców nie wytrzymuje konfrontacji z rzeczywistością. Zawodnik wyjechał do Borussii Dortmund w 2010 r. i w pierwszym sezonie występował głównie jako cofnięty napastnik. Zdobył jednak osiem goli, miał trzy asysty, a BVB prowadzona przez Juergena Kloppa sięgnęła po mistrzostwo Niemiec.
W kolejnym sezonie – bezpośrednio poprzedzającym Euro 2012 – Lewandowski był już wysuniętym napastnikiem, na gole którego pracowała cała drużyna i niekwestionowaną gwiazdą Borussii. W Bundeslidze zdobył 22 bramki, siedem dorzucił w Pucharze Niemiec, a w meczu finałowym przeciwko Bayernowi (5:2) zaliczył hat tricka. Już wtedy był wielkim napastnikiem, chociaż chyba niewielu przewidywało, że dopiero się rozpędza.
Coraz większy lament
Formy strzeleckiej z Niemiec Lewandowski jednak nie potrafił przenieść na reprezentację. Smuda był pierwszym z trenerów, który uznawał, że sama obecność gwiazdora Bundesligi w reprezentacyjnej jedenastce jest gwarancją bramek. Szczególnie początek ich współpracy w kadrze wyglądał źle – w pierwszych 14 spotkaniach pod wodzą Smudy Lewandowski pokonał tylko bramkarzy Singapuru (dwukrotnie, w tym raz z karnego; mecz rozgrywano w Tajlandii na nikomu niepotrzebnym turnieju towarzyskim), Bułgarii oraz Australii w meczu przegranym 1:2. To wtedy zaczęły się wpisy w internecie – w Niemczech za euro to strzela, a dla reprezentacji nie.