Jerzy Brzęczek podróżuje po całej Polsce, ogląda mecze, sprawdza warunki, w jakich reprezentacja zagra w październiku w Gdańsku i Wrocławiu, rozmawia z wieloma osobami. Przy takim trybie życia jest narażony na zakażenie koronawirusem.
Kiedy w czwartek trener zauważył u siebie oznaki charakterystyczne dla grypy, poddał się badaniu w szpitalu w Katowicach na obecność wirusa. W piątek okazało się, że jest zakażony.
Jerzy Brzęczek przebywa w swoim mieszkaniu w Częstochowie, odizolowany od pozostałych domowników. Objawami choroby są w jego przypadku bóle karku, ogólne osłabienie i kaszel. W sobotę miał temperaturę 38 stopni Celsjusza, w niedzielę spadła do 37,5 stopnia. Jego żona, która czasami towarzyszy mu w podróżach, również zrobiła sobie test. Ma wynik ujemny.
Badania będą powtarzane co dwa dni, na razie rokowania są optymistyczne. Jeśli wyniki je potwierdzą, niewykluczone, że 7 października, podczas meczu towarzyskiego z Finlandią w Gdańsku zobaczymy Brzęczka na ławce reprezentacji. Pozostało dziesięć dni.
Następny mecz, z Włochami, również w Gdańsku, ale już w Lidze Narodów, rozegrany zostanie 11 października, a kolejny, z Bośnią i Hercegowiną, 14 października we Wrocławiu.