„Lewandowski w kryzysie. Tylko dwa gole w 12 minut" – żartował „Bild", nawiązując do wtorkowego meczu z Wolfsburgiem, w którym Polak strzelił pięć bramek w dziewięć minut. I to wchodząc z ławki rezerwowych.
W sobotę Lewandowski zagrał z Mainz od początku i dołączył do elitarnego „klubu 100" jako pierwszy piłkarz z Polski. Potrzebował tylko 168 meczów Bundesligi, by zdobyć 100 goli, żaden obcokrajowiec nie dokonał tego szybciej. Przygotowany na tę okoliczność był odpowiednio: założona pod meczowy strój jubileuszowa koszulka ujrzała światło dzienne tuż po przerwie.
Setna bramka była efektowna – strzał głową po dośrodkowaniu Kingsleya Comana. Gola numer 101 Lewandowski zdobył po ładnej akcji zespołu i podaniu Arturo Vidala. – Pewny, że dzisiaj trafię, nie byłem, ale zawsze trzeba w to wierzyć – opowiadał Polak po meczu. W siedmiu kolejkach trafił już dziesięć razy, w ponad 50-letniej historii ligi tak skuteczny na starcie sezonu był tylko Gerd Mueller. W niedzielę do Monachium przyjeżdża wicelider Borussia Dortmund, szykuje się spektakl jak za najlepszych lat.
W Anglii liderem wciąż jest klub z Manchesteru, ale szejków na prowadzeniu w tabeli zmieniły diabły. Druga z rzędu porażka, aż cztery stracone bramki w Londynie – kibice City po meczu z Tottenhamem (1:4) mogą mieć powody do niepokoju.
Takiej okazji na uciszenie sąsiadów nie wypadało zmarnować w czerwonej części miasta – wygrana 3:0 z Sunderlandem zapewniła United długo wyczekiwany powrót (po ponad dwóch latach) na szczyt Premier League. Październik powinien przybliżyć nas do odpowiedzi, czy MU włączy się wreszcie do walki o tytuł (spotkania z Arsenalem i Evertonem na wyjeździe, derby na Old Trafford).