Ostatnie spotkanie tych zespołów zakończyło się wielkim skandalem. Legia prowadziła w Poznaniu 2:0 i szykowała się do świętowania trzeciego tytułu z rzędu, gdy kwadrans przed końcem na murawę z sektorów gospodarzy poleciały świece dymne. Chwilę później chuligani wyłamali płot za jedną z bramek i wbiegli na murawę. Piłkarze ratowali się ucieczką do szatni, na boisko już nie wrócili, gościom przyznano walkower.
Wydawało się, że wraz z budową nowych stadionów takie obrazki znikną z telewizyjnych ekranów. To było bardzo naiwne myślenie. Ekstraklasa, wiedząc co się kroi, odwołała mistrzowską fetę. Wojewoda wielkopolski zamknął stadion Lecha, Komisja Ligi nałożyła na klub 120 tys. zł grzywny i zakaz udziału kibiców w meczach wyjazdowych do końca roku.
Jedenaście lwich serc
Kibice Lecha znaleźli jednak sposób, by zakaz obejść. Ich przyjazd do Warszawy anonsowany jest jako zwiedzanie Muzeum Powstania Warszawskiego. Wizyta w takim miejscu przydałaby się również piłkarzom.
Lech nadal nie podniósł się po laniu, jakie zafundowała mu przy Bułgarskiej Wisła z Krakowa (2:5). Tydzień później przegrał w Lubinie (1:2 z Zagłębiem), a w następnej kolejce zremisował przed własną publicznością z Piastem (1:1).
Przerwa na mecze reprezentacji nie mogła wypaść w lepszym momencie. Jednym pozwoliła oczyścić głowy, innym – jak Maciej Gajos – wrócić do zdrowia.