Na mecze Ligi Narodów z Włochami i towarzyski z Irlandią Brzęczek powołał 27 zawodników. Trzej (Maciej Rybus, Maciej Makuszewski, Taras Romanczuk) musieli z powodu kontuzji opuścić zgrupowanie. W Bolonii selekcjoner wypuścił na boisko czternastu zawodników, wśród nich trzech debiutantów. We wtorek może dać szansę kolejnym.
– To zgrupowanie i mecze są dla mnie dobrą okazją do przyjrzenia się zawodnikom na boisku i poza nim – mówił Brzęczek. – Znam wielu z ekstraklasy, wiem, jak radzą sobie w klubach zagranicznych. Zaczynamy jednak nowy etap pracy w nieco zmienionym układzie personalnym, więc musimy się poznawać i porozumiewać od nowa.
Brzęczek ma świadomość, że nie musi robić rewolucji. – Uczestnicy mistrzostw świata sami dobrze wiedzą, że to nie był turniej ich życia, stać ich na więcej i będą to chcieli pokazać w kolejnych spotkaniach. Ale zmiany są konieczne – powiedział selekcjoner w rozmowie z „Rzeczpospolitą".
To, że w meczu Ligi Narodów z Włochami trener wystawił trzech debiutantów obok dziewięciu uczestników mundialu (mimo że nie wszyscy grają w klubach), świadczy o tym, że lubi podejmować ryzyko. On sam twierdzi, że ryzykował niewiele, bo dobrze tych zawodników zna i im ufa.
Arkadiusz Reca przez 90 minut grał na lewej obronie, mimo że nie zadebiutował jeszcze w pierwszej jedenastce Atalanty Bergamo. Szybko pokonał tremę i wypadł dobrze. Rafał Pietrzak jeszcze kilka miesięcy temu grał w trzeciej lidze, a w Bolonii wszedł na miejsce Jakuba Błaszczykowskiego. Dawid Szymański w pomocy też pokazał, że umie grać.