Miało to dać szansę gry zawodnikom do 21. roku życia i wymusić na klubach stawianie na rodzime talenty – przy okazji jednak przepis ten podzielił środowisko. Stanowczym przeciwnikiem tego rozwiązania jest chociażby Andrzej Strejlau. – W I lidze taki przepis obowiązuje, bo ma przygotowywać piłkarzy do występów na najwyższym szczeblu, ale to nie oznacza, że sprawdzi się w ekstraklasie. Nie sądzę, by metryka powinna decydować o tym, czy ktoś ma grać. Możemy równie dobrze wprowadzić przepis, żeby po 30. roku życia zawodnicy kończyli kariery, a dzięki temu też się zwolni miejsce dla młodych – oceniał były selekcjoner reprezentacji Polski.
Nie brakuje jednak głosów poparcia dla pomysłu PZPN. W mediach społecznościowych w superlatywach o tej zmianie wyrażał się m.in. były reprezentant Polski Sebastian Mila. Dobre strony dostrzega też Robert Podoliński. – Widzę plusy i minusy. Źle, że ktoś dostaje miejsce w składzie tylko za rok urodzenia. Z drugiej jednak strony zdarzały się w naszej lidze mecze, w których grało dwóch, trzech Polaków. Nie mamy piłkarzy. Może nie umiemy wyszkolić? Nie bardzo mnie interesuje Albańczyk, Serb, Chorwat. Mnie interesuje Polak. Jeżeli kogoś mamy promować, to właśnie swoich. Czym ryzykujemy? Że nie zagramy w Lidze Mistrzów albo że spadniemy na jeszcze niższe miejsce w europejskim rankingu – ironicznie pyta Podoliński, po czym dodaje. – W kadrze każdego zespołu musi być pięciu–sześciu Polaków. Może to zmusi kluby do relokacji środków? Zamiast kupować słabych obcokrajowców, zaczną się inwestycje w akademie? Polska piłka tylko na tym skorzysta – mówi trener i ekspert TVP.
Po każdej kolejce PZPN publikuje raport z gry młodzieżowców. Łatwo zatem prześledzić, jak wygląda pierwszych kilka kolejek sezonu w liczbach. Czy młodzi są tylko statystami, czy mają swój udział w zwycięstwach lub porażkach własnych drużyn?
Gwarantowany czas gry dla młodzieżowców w pierwszych pięciu kolejkach to 7020 minut (mecz Legii z Wisłą Płock został przełożony), a w sumie nadzieje polskiego futbolu rozegrały 9704 minuty, zdobyły dziewięć goli i uzbierały pięć asyst.
– W wielu zespołach młodzi grają, bo muszą. Patrząc na formę niektórych, czasem widać, że lepiej, gdyby zagrał inny zawodnik, ale występuje młodzieżowiec. U nas w sumie zagrało już czterech, a były takie momenty, gdy na boisku występowało obok siebie dwóch, a nawet i trzech – mówi „Rz" Marek Papszun, trener Rakowa Częstochowa.