Rzeczpospolita: Dostało się panu za stwierdzenie, że jest pan zadowolony z meczu z Holandią. Przegraliśmy 0:1, w kiepskim stylu.
Bronię się przed użyciem słowa manipulacja. Wolę stwierdzenie, że nie cytowano mojej wypowiedzi precyzyjnie i w całości. Powtórzę więc, że jestem zadowolony z gry defensywnej, przesuwania się zawodników, dzięki czemu, mimo że Holendrzy mieli przewagę, nie stworzyli wielu klarownych okazji. Inaczej mówiąc, organizacja gry w obronie była dobra. Bośniacy mieli więcej sytuacji podbramkowych niż Holendrzy. Natomiast nie jestem zadowolony z tego, że nie potrafiliśmy wyjść z piłką i przeprowadzić skutecznej kontry. Było takich sytuacji zdecydowanie za mało. Oczekiwaliśmy więcej.
Nie wiem, czy mogło być więcej. Polacy utrzymują się przy piłce, kiedy podają ją na swojej połowie, do tyłu i bez przeciwnika na plecach. W porównaniu z Holendrami jesteśmy na dużo niższym poziomie wyszkolenia technicznego.
Holendrzy należą dziś do czołówki światowej. Mają generację bardzo zdolnych piłkarzy. Są poirytowani faktem, że zabrakło ich na mistrzostwach Europy we Francji i na mundialu w Rosji. Od pół wieku są dobrzy, a nam nie udało się wygrać na ich boisku nawet w czasach Kazimierza Górskiego. Nie pokonaliśmy ich od czterdziestu lat. Nie szukam wymówek, tylko mówię, jak jest. Pewnie, że między nimi a nami jest widoczna różnica w wyszkoleniu technicznym. Moglibyśmy jednak z nimi rywalizować pod warunkiem, że mecz odbywałby się w pełni sezonu.
Ale Holendrzy też mieli problemy takie same jak cała Europa.