Wstać po nokaucie

W piątek w Bolonii pierwszy mecz Polaków po fatalnym mundialu.

Aktualizacja: 06.09.2018 18:25 Publikacja: 06.09.2018 17:52

Jerzy Brzęczek debiutuje jako selekcjoner reprezentacji Polski

Jerzy Brzęczek debiutuje jako selekcjoner reprezentacji Polski

Foto: PAP

Rano, 18 kwietnia 2007 roku, przed ratuszem miasta Cardiff pojawiło się nagle kilka czerwonych ferrari. Zaparkowały, a zjawiskowe hostessy zapraszały przechodzących ludzi, aby usiedli za kierownicą i poczuli się jak właściciele willi nad jeziorem Garda.

W taki sposób Włoska Federacja Piłkarska wykorzystywała ostatnie godziny przed posiedzeniem Komitetu Wykonawczego UEFA, który miał zadecydować, kto będzie gospodarzem mistrzostw Europy w roku 2012. Dobre wrażenie nie pomogło. UEFA wybrała Polskę i Ukrainę. Na rok przed turniejem podczas zwiedzania stadionów w Warszawie i Gdańsku włoscy dziennikarze z uznaniem powiedzieli: „Polskie stadiony są jak ferrari. My zostaliśmy w małych fiatach". Włosi zostali wicemistrzami Europy, a Polacy nie wyszli z grupy. Stadiony nie pomogły.

Ta historyjka coś mówi o obydwu krajach. „Kiedy myślę o Włochach, widzę ludzi zadowolonych z życia. Takie jest moje pierwsze skojarzenie związane z tym krajem" – mówi „Rz" Marek Koźmiński, dziś wiceprezes PZPN. Był trzecim polskim piłkarzem, który trafił do włoskiego klubu. W barwach Udinese i Brescii rozegrał ponad sto meczów. Szlaki przecierał Zbigniew Boniek w Juventusie i AS Roma, po nim Władysław Żmuda w Veronie i Cremonese.

Polskie gwiazdy z sukcesami na mistrzostwach świata (Boniek, Żmuda) lub igrzyskach olimpijskich (Koźmiński) nie były gorsze od włoskich. Po mundialu w Hiszpanii Boniek trafił do Juventusu, w którym grało pięciu mistrzów świata, a to on, wspólnie z Michelem Platinim rządził w drużynie, która w ciągu dwóch lat zdobyła dwa najważniejsze klubowe puchary. Od tamtej pory w klubach Serie A wystąpiło ponad 30 Polaków. Większość przeszła niezauważona, ale kilku już jest we Włoszech znanych.

Teoretycznie w naszej reprezentacji może wystąpić aż ośmiu zawodników z klubów włoskich, bo tylu powołał do kadry Jerzy Brzęczek. Wojciech Szczęsny zajął w Juventusie miejsce najlepszego bramkarza świata Gianluigiego Buffona, Bartosz Bereszyński jest czołowym obrońcą Sampdorii, jego klubowy kolega Karol Linetty dobrze tam sobie radzi w linii pomocy. Piotr Zieliński w Napoli przewyższa już klasą i popularnością dotychczasowego idola tamtejszych kibiców Słowaka Marka Hamsika. Arkadiusz Milik, kiedy akurat nie śpi, potrafi strzelić bramkę, a Krzysztof Piątek w pierwszych trzech meczach zdobył dla Genoi już siedem goli. Nie są słabsi od swoich włoskich kolegów, którzy w piątek staną się przeciwnikami.

Obydwie reprezentacje są w podobnej sytuacji. Polska przegrała mundial, zmieniła selekcjonera, ale większość zawodników pozostała, bo nadal są lepsi od konkurentów. Włosi wpadli w dołek. Przegrali eliminacje do MŚ w listopadzie (pierwszy raz od 1958 roku), a nowego trenera powołali dopiero w maju. Roberto Mancini, który tylko dwa z ostatnich dziesięciu lat przepracował w ojczyźnie (z Interem), wyraził zaniepokojenie, że w Serie A jest coraz mniej Włochów, a to ogranicza mu wybór do reprezentacji.

Namówił więc do powrotu 34-letniego Giorgia Chielliniego (Juventus), który rozgoryczony porażką w mundialowych barażach ze Szwecją zrezygnował z gry w kadrze. Znalazł się w niej również Leonardo Bonucci, partner Chielliniego z Juve i aż dziesięciu napastników, co burzy stare wyobrażenia o przywiązaniu Włochów do gry defensywnej.

Wśród tych napastników jest też Mario Balotelli (OGC Nicea). Kiedy w półfinale mistrzostw Europy na Stadionie Narodowym w Warszawie wbijał Niemcom dwie piękne bramki, wyrastał na czołowego napastnika świata. Gdzieś się jednak mentalnie zagubił. Ale wciąż jest młody (28 lat), strzela gole w lidze francuskiej i Mancini, który już trenował go w Interze, uważa, że przywróci piłkarzowi dawny blask.

Włochy mają jedną z najbardziej nieodgadnionych reprezentacji. W roku 1974 jechali na mundial jako wicemistrzowie, ale bramki Kazimierza Deyny i Andrzeja Szarmacha wyrzuciły ich z turnieju. W roku 1982 zdobyli tytuł mistrza świata, wychodząc z grupy (w której grała Polska) bez zwycięstwa. Ich triumf na mundialu w roku 2006 przypadł na okres głębokiego kryzysu, spowodowanego aferą korupcyjną. Cztery i osiem lat później odpadli z mundialu już po fazie grupowej, a w roku 2018 po barażach w eliminacjach. A jednocześnie to jedna z wielkich futbolowych kultur od ponad 80 lat. Mecz z Włochami to zawsze wydarzenie, nawet tylko w Lidze Narodów.

Transmisja o 20.45 w TVP 1, TVP Sport i Polsacie Sport.

Rano, 18 kwietnia 2007 roku, przed ratuszem miasta Cardiff pojawiło się nagle kilka czerwonych ferrari. Zaparkowały, a zjawiskowe hostessy zapraszały przechodzących ludzi, aby usiedli za kierownicą i poczuli się jak właściciele willi nad jeziorem Garda.

W taki sposób Włoska Federacja Piłkarska wykorzystywała ostatnie godziny przed posiedzeniem Komitetu Wykonawczego UEFA, który miał zadecydować, kto będzie gospodarzem mistrzostw Europy w roku 2012. Dobre wrażenie nie pomogło. UEFA wybrała Polskę i Ukrainę. Na rok przed turniejem podczas zwiedzania stadionów w Warszawie i Gdańsku włoscy dziennikarze z uznaniem powiedzieli: „Polskie stadiony są jak ferrari. My zostaliśmy w małych fiatach". Włosi zostali wicemistrzami Europy, a Polacy nie wyszli z grupy. Stadiony nie pomogły.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego
Piłka nożna
Barcelona i Robert Lewandowski muszą już myśleć o przyszłości
Piłka nożna
Ekstraklasa. Lechia Gdańsk i Arka Gdynia blisko powrotu do elity
Piłka nożna
Hiszpańskie media po Real - Barcelona. "To wstyd dla świata futbolu"