Stawką będzie pierwsze polskie zwycięstwo w turnieju, powołanym do życia jeszcze przez poprzednie władze Europejskiej Unii Piłkarskiej (UEFA). W 2018 r., w premierowej edycji, Polacy zremisowali na wyjeździe z Włochami (1:1) i Portugalią (1:1), ale w Chorzowie ponieśli dwie porażki (0:1 i 2:3) i gdyby nie reforma rozgrywek, dziś nie mierzyliby się z Holendrami, lecz z Czechami, Rosjanami czy Austriakami.
Spotkanie w Amsterdamie to początek maratonu, jaki czeka kadrę w kilkunastu najbliższych miesiącach. Po Lidze Narodów przyjdzie pora na eliminacje mundialu w Katarze (od marca do listopada) oraz przełożone mistrzostwa Europy (na przełomie czerwca i lipca).
Szansa dla Milika
Po przedłużeniu umowy Jerzy Brzęczek zyskał czas na spokojną pracę i dalsze budowanie drużyny. Ale już na początku tej intensywnej drogi musi mierzyć się z problemami. Kontuzje wykluczyły z gry Damiana Kądziora i Arkadiusza Recę, Przemysław Frankowski i Adam Buksa nie otrzymali od swoich amerykańskich pracodawców zgody na podróż do Europy, opóźnił się przylot Jacka Góralskiego z Kazachstanu. Z drobnymi urazami zmagali się Grzegorz Krychowiak i Piotr Zieliński, a Arkadiusz Milik złapał przeziębienie. Cała trójka powinna być jednak gotowa do gry.
Milik ma zastąpić Roberta Lewandowskiego, który po wyczerpującym sezonie, zakończonym triumfem Bayernu w Lidze Mistrzów, dostał wolne. Historia pokazuje, że nie jest to zadanie łatwe. Bez Lewandowskiego reprezentacja wygrywa tylko jeden na osiem meczów.
Ostatni raz bez kapitana musiała sobie radzić w listopadzie 2018 r., w wyjazdowym spotkaniu Ligi Narodów z Portugalią (1:1). Wówczas zastąpił go właśnie Milik i strzelił z rzutu karnego wyrównującego gola. W kwalifikacjach Euro zagrał jednak tylko niecałe 90 minut, trafił raz, a finisz eliminacji spędził na leczeniu kontuzji.