Bawarska słabość do Francji

Dwa lata temu chciał porzucić futbol przez liczne kontuzje. Ale zacisnął zęby, przetrwał ból i w finale Ligi Mistrzów został bohaterem Bayernu, strzelając zwycięskiego gola.

Publikacja: 24.08.2020 19:04

Bawarska słabość do Francji

Foto: MIGUEL A. LOPES

Bayern nie wygrałby Ligi Mistrzów, gdyby nie 15 goli Roberta Lewandowskiego. Nie wygrałby też, gdyby nie fantastyczne interwencje Manuela Neuera w finale. Ale dziś futbolowy świat mówi o nim. Kingsley Coman miał być rezerwowym, a zagrał tak, że otrzymał nagrodę UEFA dla piłkarza meczu.

W rewanżu z Chelsea leczył uraz mięśniowy, w ćwierćfinale z Barceloną i w półfinale z Olympique Lyon zmieniał Ivana Perisicia, a Chorwat spisywał się na tyle dobrze, że nic nie wskazywało, iż finał zacznie na ławce.

Trener Hansi Flick postanowił jednak zaryzykować, a decyzja o wpuszczeniu Comana od pierwszej minuty okazała się majstersztykiem. To on napędzał akcje Bayernu, to on zdobył jedyną bramkę (a mógł też drugą), zrobił swoje i zszedł z boiska.

„Posadził Bayern na europejskim tronie" – napisał „Kicker" po finale, którego emocje madrycki „AS" porównał do „koncertu rockowego zakończonego przez oba zespoły zniszczeniem swoich elektrycznych gitar".

Nienawidzi biegać

Coman stał nieco zdezorientowany w strefie wywiadów, gdy usłyszał pytanie, jakie to uczucie zostać bohaterem najważniejszego od siedmiu lat spotkania dla Bayernu.

– Wielka radość miesza się ze smutkiem. Żal mi Paryża, bo tam się wychowałem. Mieli wspaniałą drogę do finału, trzeba szanować to, czego dokonali. Ale jestem profesjonalistą. Nie myślałem, kogo mam za rywala. Byłem bardzo zdeterminowany, by zagrać dobry mecz i zwyciężyć – opowiadał.

Można powiedzieć, że los zakpił z PSG, bo gdy wreszcie znaleźli trenera, któremu z gwiazd udało się stworzyć drużynę, z marzeń odarł ich nie Lewandowski, nie Thomas Mueller, nie Serge Gnabry, tylko piłkarz, którego sami ukształtowali.

Do paryskiej akademii trafił w wieku ośmiu lat, dostrzeżony przez skautów w klubie US Senart-Moissy, na przedmieściach stolicy Francji – tam gdzie futbol jest dla chłopaków religią, gdzie w nadziei na lepszą przyszłość za piłką biega tysiące potomków imigrantów.

Coman – rodzice są z Gwadelupy – razem z ojcem pokonywał codziennie na treningi kilkadziesiąt kilometrów w jedną stronę. Tkwili w korkach w Paryżu, ale było warto. Już wtedy z piłką przy nodze był trudny do zatrzymania (co ciekawe, samo bieganie bez piłki go denerwuje). Po blisko dekadzie doczekał się występu w dorosłej drużynie, miał niespełna 17 lat, zmienił Marco Verrattiego, został najmłodszym debiutantem w PSG, a krótki występ w wygranym 3:2 meczu z Sochaux pozwolił mu później odebrać medal za mistrzostwo Francji.

Kilka minut na boisku wystarczyło, by sięgnął po pierwsze ze swoich 20 trofeów. Trudno znaleźć drugiego tak utytułowanego piłkarza w tak młodym wieku. Ta lista sukcesów jest jeszcze bardziej imponująca, gdy spojrzeć na statystyki. W seniorach rozegrał dotąd 193 mecze. Wychodzi na to, że kolejne trofea dopisuje do CV średnio co dziesięć spotkań.

W Paryżu zdobył jeszcze jedno mistrzostwo, Puchar Ligi oraz Superpuchar, ale w zespole Laurenta Blanca nie przebił się do składu i po 18. urodzinach przeniósł się do Juventusu. Za darmo.

W Turynie grał nieco więcej, ale nie czuł wsparcia Massimiliano Allegriego, więc poszedł na wypożyczenie do Bayernu. – Zawsze miał niesamowitą wiarę w siebie – podkreślał w rozmowie z „Guardianem" jeden z jego pierwszych trenerów Nicola Dourou.

Coman twierdził, że w Bawarii będzie mógł lepiej wykorzystać swoje atuty, nie ukrywał, że kusi go perspektywa pracy z Pepem Guardiolą. – Dał mi kilka dobrych rad. Powiedział: nie zadawaj pytań, po prostu graj, tak jak lubisz – wspomina. I choć Guardiola wkrótce zamienił Monachium na Manchester, Coman grał tak, że Bayern zdecydował się go wykupić w 2017 roku za 21 mln euro.

Błąd Allegriego

Miał już za sobą debiut w seniorskiej reprezentacji i grę w finale Euro we Francji (porażka z Portugalią po dogrywce). Miał też pierwszy wielki mecz w Lidze Mistrzów. W rewanżu z Juventusem, w 1/8 finału, Bayern przegrywał 0:2. Coman pół godziny przed końcem wstał z ławki, w doliczonym czasie asystował przy wyrównującym trafieniu Thomasa Muellera, a w dogrywce sam ustalił wynik na 4:2. Satysfakcja była podwójna, gdyż pokazał Allegriemu, że popełnił błąd, na niego nie stawiając.

W Bawarii widziano w nim następcę Francka Ribery'ego i Arjena Robbena, nawet wtedy, gdy leczył kontuzje i przechodził kolejne operacje. To wsparcie było ważne, bo zrozpaczony Coman w pewnym momencie zaczął rozważać zakończenie kariery.

– Mam już dość operacji. Może futbol nie jest dla mnie? Może pora na inne, anonimowe życie? – mówił w grudniu 2018 roku, po tym jak koło nosa przeszedł mu mundial w Rosji.

W Monachium jak w domu

Preferowany przez niego widowiskowy styl gry, oparty na szybkich rajdach, zrywach i dryblingach, to duże obciążenie dla ciała. Kolana i stawy skokowe cierpiały. Dla zabicia czasu zaczął się interesować modą i gotowaniem, ale na szczęście z piłki nie zrezygnował.

W niedzielę został pierwszym francuskim strzelcem zwycięskiego gola w finale Champions League od 2002 roku. Wtedy to Zinedine Zidane poprowadził do triumfu Real i tak jak Coman otrzymał tytuł dla MVP spotkania. Od czasów Leo Messiego, który w 2011 roku wygrał Ligę Mistrzów z Barceloną, nie było młodszego zdobywcy tej nagrody.

Coman w czerwcu obchodził 24. urodziny. Jeśli nie złamią go kontuzje, przed nim jeszcze dekada grania. W Monachium czuje się jak w domu, nawet po odejściu Ribery'ego. Francuska kolonia jest tu najsilniejsza. W klubie są obrońcy Benjamin Pavard i Lucas Hernandez, pomocnicy Corentin Tolisso i Michael Cuisance, a latem dołączył jeszcze jeden wychowanek PSG, który przeszedł przez Senart-Moissy – 18-letni utalentowany stoper Tanguy Kouassi.

Bawarska słabość do piłkarzy z Francji ma bogate tradycje. W latach 90. grał tu przez dwa sezony zdobywca Złotej Piłki Jean-Pierre Papin. A później legendami klubu zostali obrońcy Bixente Lizarazu i Willy Sagnol. Też wygrali Ligę Mistrzów (2001), a potem zakończyli tu kariery.

Coman powiedział kiedyś, że chciałby spróbować sił w Premier League. Ale może warto to jeszcze przemyśleć. Gdzie indziej zdobędzie tyle trofeów co w Monachium?

Bayern nie wygrałby Ligi Mistrzów, gdyby nie 15 goli Roberta Lewandowskiego. Nie wygrałby też, gdyby nie fantastyczne interwencje Manuela Neuera w finale. Ale dziś futbolowy świat mówi o nim. Kingsley Coman miał być rezerwowym, a zagrał tak, że otrzymał nagrodę UEFA dla piłkarza meczu.

W rewanżu z Chelsea leczył uraz mięśniowy, w ćwierćfinale z Barceloną i w półfinale z Olympique Lyon zmieniał Ivana Perisicia, a Chorwat spisywał się na tyle dobrze, że nic nie wskazywało, iż finał zacznie na ławce.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Pusty tron w Lidze Mistrzów. Dlaczego Manchester City nie obroni tytułu?
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Znamy pary półfinałowe i terminy meczów
Piłka nożna
Xabi Alonso - honorowy obywatel Leverkusen
Piłka nożna
Manchester City - Real. Wielkie emocje w grze o półfinał Ligi Mistrzów, zdecydowały karne
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Bayern w półfinale, Arsenal żegna się z rozgrywkami