Legia: grupa rekonstrukcyjna

Blamaż mistrza Polski w Europie to efekt nie tylko sportowej, ale i organizacyjnej słabości warszawskiego klubu.

Aktualizacja: 19.08.2018 22:30 Publikacja: 19.08.2018 19:48

Zatrudnienie Jacka Magiery było najlepszą decyzją Dariusza Mioduskiego, a zwolnienie - najgorszą

Zatrudnienie Jacka Magiery było najlepszą decyzją Dariusza Mioduskiego, a zwolnienie - najgorszą

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Legia, poniewierana dziś przez Słowaków i Luksemburczyków na boiskach, przez dziennikarzy w mediach i kibiców w rozmowach, jeszcze niecałe dwa lata temu grała w Lidze Mistrzów. Przegrywała z Borussią 0:6, ale w Dortmundzie potrafiła wbić jej cztery bramki, a w Warszawie, bez wsparcia kibiców odbywających kolejną karę, zremisowała z Realem – najlepszą drużyną świata. To było niedawno, ale dziś to już jest inna Legia.

Kiedyś spytałem mądrego człowieka, który zrobił wiele dobrego dla Legii, skąd nowy w tym środowisku Dariusz Mioduski czerpie wiedzę na temat funkcjonowania zawodowego klubu piłkarskiego.

– Od Bogusława Leśnodorskiego – odpowiedział. – A Leśnodorski? – pytałem nadal. – Od „Starucha".

Człowiek z salonów

To nie jest dowcip. Jednak każda rozmowa z Dariuszem Mioduskim przekonuje mnie, że jego wiedza o polskiej piłce jest coraz głębsza. Zna trenerów, piłkarzy, wie, jaka jest sytuacja w klubach, z którymi rywalizuje. Ma ładny zwyczaj zapraszania do swojej loży prezesów klubów i prezydentów miast, w których są kluby ekstraklasy. Zapewne podobne rozmowy o futbolu Mioduski przeprowadza na posiedzeniach Europejskiego Stowarzyszenia Klubów (ECA). Jest od trzech lat członkiem jego zarządu, a od roku – wiceprezesem, obok przedstawicieli Realu Madryt i Ajaxu. Szefuje temu gremium prezes Juventusu. Porównywalną pozycję w europejskiej piłce z Polaków ma tylko Zbigniew Boniek.

Przeczytaj też: Stępiński, Milik, Lewandowski i Krychowiak już strzelają

Co praktycznego z tego wynika dla Legii? Niestety niewiele, poza znajomościami prezesa, które być może leżały u źródeł zatrudnienia trenerów. W Legii trenerskich zmian było za dużo, a ich logika pozostaje niezgłębiona. Od kiedy w grudniu 2013 roku po pucharowej porażce z Górnikiem Zabrze pochopnie zwolniony został Jan Urban, piłkarze Legii mieli siedmiu trenerów oraz Aleksandara Vukovicia ad interim. Ośmiu w ciągu niecałych pięciu lat to osiem różnych szkół, rodzajów zajęć (trenerzy przyprowadzali kolegów rodaków, którym dawali zarobić). O żadnej ciągłości szkolenia czy znaku firmowym Legii na boisku nie mogło być mowy, tym bardziej że klubowa kadra się zmieniała, bo zatrudniano wciąż na ogół anonimowych cudzoziemców. Najzdolniejszych absolwentów akademii Legii wypożyczano zwykle do innych klubów.

Ambasador Magiera

Każdy z trenerów był inny. Henning Berg to norweski pustelnik pracujący na angielskich szablonach. Stanisław Czerczesow – słowiańska otwarta dusza, miał dobry kontakt z zawodnikami, ale kazał im pracować, co się wielu nie podobało. Chciał też więcej zarabiać. Legia miała inne kalkulacje, Czerczesow wrócił więc do Moskwy i jako selekcjoner Sbornej został na mundialu gierojem Rosji. Albańczyk Besnik Hasi niczego nie rozumiał. Nawet tego, że nie rozumie.

Jacek Magiera był największą wartością w tej grupie i najlepszym, co klub mogło spotkać. Jego zatrudnienie to najlepsza decyzja Dariusza Mioduskiego, a zwolnienie raptem po roku – najgorsza. Magiera przez 18 lat służył wiernie Legii jako zawodnik oraz trener grup młodzieżowych i drugiej drużyny. Był „chłopakiem stąd". Wszystko wiedział o klubie, rozumiał dusze piłkarzy, lubili go kibice nawet spoza stolicy i dziennikarze. Był naturalny, uczciwy, nie tolerował obiboków i cwaniaczków, którzy zawsze kręcili się przy klubie z nadzieją, że upieką jakąś własną pieczeń. Nikt lepszy nie mógł się Legii trafić. Jacek Magiera jako ładna twarz klubu przysparzał mu zwolenników w całym kraju. A wiadomo, jaką radością dla tysięcy kibiców spoza Warszawy jest każda porażka Legii.

Ale Dariusz Mioduski wykazał się brakiem cierpliwości, a więc nieznajomością specyfiki działania drużyny. Po nieudanym początku sezonu 2017/2018 zwolnił Magierę. To nie było eleganckie. Ale być może już wtedy właściciel Legii usłyszał na europejskich salonach, że korzystne będzie zatrudnienie na stanowisku trenera z Chorwacji. Chorwaci są wszędzie. Jako piłkarze, trenerzy i agenci trzymają rękę na pulsie futbolu. Rzadziej w jego interesie, częściej w swoim własnym.

W praktyce okazało się, że Romeo Jozak dopiero na Łazienkowskiej uczył się pracy z drużyną seniorów, więc musiał popełniać błędy. A fakt, że naprawiał je w doliczonym czasie sezonu jego asystent Dean Klafurić, specjalista od pracy z drużynami kobiecymi, zakrawa na żart.

Mistrzowie podwórka

Na ekstraklasę to wystarczało. Krytykę zagłuszały wyniki, a dziennikarze w klubowych szalikach (każdy klub ligowy ma takich „dziennikarzy") wynosili Legię pod niebiosa. Przecież mimo tylu zmian trenerów, wielu nieprzemyślanych transferów Legia przez trzy lata z rzędu zdobywała tytuł mistrza Polski. Wygrywała też wszelkie klasyfikacje firm doradczych, liczących pieniądze i oceniających klub piłkarski pod kątem jego biznesowej skuteczności.

O tym, że nie ma to nic wspólnego z poziomem gry, przekonujemy się od dawna nawet w rozgrywkach ekstraklasy. Co myśleć o drużynie mistrza Polski, której najlepszym zawodnikiem jest bramkarz w zaawansowanym wieku? Na mistrzów Kazachstanu, Mołdawii, Słowacji i Luksemburga nawet Arkadiusz Malarz nie pomógł. On tylko broni, ktoś musi strzelać.

Na Łazienkowskiej pojawia się co roku wielu zawodników słabych, niedouczonych, mających najlepsze lata za sobą. Nawet jeśli całują przed kamerami „L" po zdobyciu gola, to nie mają klubu w sercu. W Legii jest 11 pilnujących swoich interesów zawodników, a nie jeden organizm złożony z kolegów, którzy po meczu pójdą razem na piwo. Ale jak mówić o budowaniu drużyny, skoro w niedawnym wywiadzie Dariusz Mioduski stwierdził, że wszyscy zawodnicy są na sprzedaż. Polityka transferowa Legii sprowadza się do interesu.

W całym kraju tak samo

Klub piłkarski w Polsce stał się biznesem jak każdy inny, tylko brakuje fachowców do jego poprowadzenia. Dotyczy to niemal wszystkich klubów ekstraklasy i I ligi. Jak to w biznesie bywa, obok ludzi oddanych są i nieuczciwi. To jest środowisko korupcjogenne. Pokusa wzięcia pod stołem pieniędzy od agenta piłkarza bywa dla niejednego prezesa czy dyrektora sportowego silniejsza od uczciwości. To między innymi z tego powodu w polskich klubach ligowych jest tak dużo słabych cudzoziemców. Łatwiej na nich zarobić niż na młodych zdolnych Polakach. Pracownicy klubów – prezesi, dyrektorzy sportowi i trenerzy – bywają więc zakładnikami agentów.

Kluby boją się też kibiców, terroryzujących trybuny i żądających wpływu na decyzje mające konkretny wymiar finansowy. Piłkarze mają świadomość, że jeśli zagrają poniżej oczekiwań kibiców, to mogą zostać przez nich pobici. A czasami nie potrafią zagrać lepiej, bo zostali źle przygotowani.

To są choroby, na które PZPN patrzy z boku, uważając, że kluby są organizmami niezależnymi i związkowi nic do ich decyzji czy problemów. „Łączy nas piłka", ale dzielą jej kłopoty.

Ricardo Sa Pinto, nowy trener Legii, w przeszłości bardzo dobry piłkarz, pobił selekcjonera Portugalii, legendarnego Artura Jorge'a, w odwecie za niepowołanie do reprezentacji. Winą za remis w Luksemburgu Sa Pinto obarczył sędziego. Ktoś podsunął to nazwisko Dariuszowi Mioduskiemu. Można zaryzykować twierdzenie, że Sa Pinto długo w Warszawie nie pomieszka. I obyśmy nie wstydzili się również za niego.

Kiedy patrzę na dzisiejszą drużynę Legii, widzę grupę rekonstrukcyjną złożoną z dobrze opłacanych amatorów, udających, że grają jak jedenastka Kazimierza Deyny z lat 1969–1970. I martwię się o zdrowie Lucjana Brychczego, który musi to oglądać.

Legia, poniewierana dziś przez Słowaków i Luksemburczyków na boiskach, przez dziennikarzy w mediach i kibiców w rozmowach, jeszcze niecałe dwa lata temu grała w Lidze Mistrzów. Przegrywała z Borussią 0:6, ale w Dortmundzie potrafiła wbić jej cztery bramki, a w Warszawie, bez wsparcia kibiców odbywających kolejną karę, zremisowała z Realem – najlepszą drużyną świata. To było niedawno, ale dziś to już jest inna Legia.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Piłka nożna
Bilety na mecze Polski na Euro 2024 szybko wyprzedane. Kibice rozczarowani
Piłka nożna
Manchester City kupił "najbardziej ekscytującego 14-letniego piłkarza na świecie"
Piłka nożna
Bilety na Euro 2024. Czy są imienne? Co z wysyłką i zwrotem? Jakie ceny dla dzieci?
Piłka nożna
Euro 2024. Jak Luciano Spalletti odbudowuje reprezentację Włoch
Piłka nożna
Nowy termin sprzedaży biletów na mecze Polski na Euro 2024. Jest komunikat PZPN