Juventus zrobił pierwszy niepewny krok do obrony tytułu. Zwycięstwo nad Chievo (3:2) zapewnił sobie w trzeciej minucie doliczonego czasu. Zbawcą okazał się nie sprowadzony za ponad 100 mln euro Cristiano Ronaldo, ale Federico Bernardeschi, kupiony przed rokiem z Fiorentiny za kwotę trzykrotnie niższą.
I choć Ronaldo nie miał okazji cieszyć się z pierwszego trafienia w nowych barwach, włoskie media oceniają jego występ pozytywnie. Zadowolony był także Massimiliano Allegri. – Jestem pod wrażeniem, jak wkomponował się w drużynę. Trenował z nami tylko tydzień, jeszcze nie do końca rozumie się z kolegami, a mimo to miał kilka dobrych strzałów i podań – mówi trener mistrzów Włoch.
Cała Italia wierzy, że przyjście Portugalczyka będzie impulsem dla ligi, ale w Weronie nikt nie zamierzał przed nim rozkładać czerwonego dywanu. Jeszcze kwadrans przed końcem gospodarze prowadzili 2:1. Na boisku nie było już wówczas Mariusza Stępińskiego, który schodząc na ławkę, zebrał duże brawa.
Polski napastnik potwierdził, że uwielbia grać z silnymi rywalami. W poprzednim sezonie trafiał w spotkaniach z Interem, Milanem i Napoli. W sobotę strzałem głową pokonał Wojciecha Szczęsnego. Gola zadedykował koledze z ataku Sergio Pellissierowi („Od początku bardzo mi pomagał"), ale po ostatnim gwizdku sędziego, już w klubowym korytarzu, nie odmówił sobie zdjęcia z Cristiano.
Groźny Zieliński
Nowy selekcjoner Jerzy Brzęczek powinien dać Stępińskiemu szansę w jesiennych meczach reprezentacji. Po fatalnym mundialu przebudzili się też Polacy z Napoli. Wyjazdowe spotkanie z Lazio zaczęli w podstawowym składzie. Zrobili wiele, by pokazać Carlo Ancelottiemu, że zasługują na miejsce w wyjściowej jedenastce.