Wygląda na to, że transfer Ronaldo do Turynu to większy problem dla marketingowców niż dla nowego trenera Realu Julena Lopeteguiego. „Świat się nie zawalił, nie padło wi-fi, nie ucierpiał styl gry" – napisała „Marca" po ubiegłotygodniowym meczu z Milanem, którego stawką było Trofeo Santiago Bernabeu. Królewscy wygrali 3:1.
Madryckie gazety – mimo odejścia piłkarza, który co roku strzelał średnio 50 bramek, oraz braku spektakularnych transferów (Kylian Mbappe, Neymar, Eden Hazard, Robert Lewandowski) i wciąż niewyjaśnionej przyszłości Luki Modricia – są pełne optymizmu. Wejść w buty Ronaldo ma Gareth Bale, który w sparingach potwierdził, że czuje się swobodniej, gdy po boisku nie biega Portugalczyk. Jeśli tylko będzie zdrowy, Real może mieć z niego duży pożytek. Wspierać go będą Karim Benzema i Marco Asensio.
Podczas letnich przygotowań Lopetegui testował ustawienie 4-2-3-1, szczególną wagę przywiązując do poprawy gry w obronie, która – obok braku motywacji – była ostatnio największą bolączką nasyconych sukcesami Królewskich. Spokój w bramce ma zapewnić Thibaut Courtois. Czy to wystarczy, by odzyskać mistrzostwo Hiszpanii i powalczyć o kolejny triumf w Champions League?
Broniąca tytułu Barcelona, w przeciwieństwie do lat poprzednich, nie szalała. Najdroższy z nowych zawodników, Brazylijczyk Malcom, kosztował 41 mln euro. Na 21-letniego skrzydłowego oraz jego rodaka Arthura Melo, francuskiego obrońcę Clementa Lengleta i najbardziej znanego w tym gronie Arturo Vidala wydała prawie tyle co zimą na samego Philippe Coutinho.
Vidal po wyjeździe Andresa Iniesty i Paulinho do Japonii i Chin ma być centralną postacią środka pola katalońskiej drużyny.