Kilka dni po kompromitującej porażce przy Łazienkowskiej z mistrzem Luksemburga w eliminacjach Ligi Europy Legia miała odkupić winy i powalczyć w Gliwicach o zwycięstwo. Piast w trzech pierwszych meczach zdobył komplet punktów i niespodziewanie otwierał tabelę, ale trzeba pamiętać, że w poprzednim sezonie ledwo utrzymał się w ekstraklasie.
W składzie Legii po raz pierwszy pojawił się Artur Jędrzejczyk. Mistrzowie Polski latem próbowali się pozbyć najlepiej zarabiającego piłkarza ekstraklasy, odsunęli go od drużyny, nie pozwolili mu nawet trenować. W ostatnich dniach doszli z nim jednak do porozumienia. Jędrzejczyk zgodził się na wypłatę pensji w ratach. Do końca kontraktu będzie otrzymywał połowę z 800 tys. euro rocznego wynagrodzenia (resztę dostanie później).
W niedzielę Jędrzejczyk przypomniał o swoich atutach, to on wyskoczył najwyżej do dośrodkowania Domagoja Antolicia z rzutu wolnego i precyzyjnym strzałem przy słupku dał Legii prowadzenie.
Gdy tuż przed przerwą Marcin Pietrowski sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Dominika Nagya i został ukarany czerwoną kartką, wydawało się, że mistrzom Polski nic złego stać się już nie może. Ale gospodarze niespodziewanie doprowadzili do wyrównania, a Legia biła głową w mur. Koniec był jednak szczęśliwy: z bramek cieszyli się Jose Kante i Nagy.
Czy był to ostatni mecz Aleksandara Vukovicia w roli tymczasowego trenera Legii? A może Serb otrzyma jeszcze szansę i poprowadzi zespół także w rewanżu z F91 Dudelange?