Materiał łatwopalny

Nerwowość kibiców na trybunach i w internecie jeszcze nie wpływa na prezesa Dariusza Mioduskiego. Ale wszystko może zmienić dwumecz z Atromitosem Ateny.

Aktualizacja: 05.08.2019 22:49 Publikacja: 05.08.2019 19:59

Materiał łatwopalny

Foto: Reporter

Z Legii płynie jasny sygnał – pozycja Aleksandara Vukovicia jest bezpieczna. Ciągłe zmiany trenerów niczego dobrego w ostatnich latach nie przyniosły, a były pomocnik warszawskiego klubu wciąż ma szansę zrealizować postawiony przed nim cel – awansować do fazy grupowej europejskich pucharów. Ale jeśli Legia nie pokona Atromitosu Ateny i odpadnie z europejskich rozgrywek, pozycja Vukovicia może ulec osłabieniu. Szczególnie jeśli drużyna dalej będzie zawodzić w lidze.

W Warszawie znów Dzień Świstaka. Jak w kultowej komedii z Billem Murrayem Legia wpadła w pętlę czasu. Początek sezonu to, jak co roku, kiepskie wyniki, siermiężny styl, a także nerwy kibiców, którzy dają wyraz swojemu niezadowoleniu na trybunach, ale przede wszystkim w internecie. Od kilku sezonów scenariusz jest ten sam i za każdym razem receptą na poprawę było zwolnienie trenera. Nie zawsze skuteczną.

Cios w prestiż i finanse

Rok temu 1 sierpnia zwolniono Deana Klafuricia, a jego miejsce najpierw tymczasowo zajął Vuković, a dwa tygodnie później Ricardo Sa Pinto. Portugalczyka dziś już też w Legii nie ma. W 2017 roku do września ostał się Jacek Magiera, którego zastąpił Romeo Jozak. Magiera z kolei niemal równo rok wcześniej (wrzesień 2016) został zatrudniony w miejsce Besnika Hasiego.

Jesień 2015 roku (październik) to był z kolei moment wymiany Henninga Berga na Stanisława Czerczesowa. Ostatni sezon, w którym nie doszło do zmiany szkoleniowca, to 2014/2015. Dość powiedzieć, że wówczas Marek Saganowski był jeszcze aktywnym piłkarzem, a nie asystentem, w bramce stał Dusan Kuciak (od lat w Lechii Gdańsk), a w Legii wciąż jeszcze liczono, że odpali Portugalczyk Helio Pinto i zostanie gwiazdą pierwszej wielkości – nie został i po epizodach na Cyprze, w Norwegii, Grecji i Indiach wrócił do ojczyzny.

Czasem zmiany szkoleniowców działały, a ich rezultatem był mitologiczny „efekt nowej miotły", czyli nagła poprawa stylu oraz rezultatów, ale częściej się nie udawało. W poprzednim sezonie mimo zatrudnienia Sa Pinto Legia nie awansowała do fazy grupowej Ligi Europy, podobnie jak dwa lata temu. Dwa lata z rzędu bez europejskiej piłki to nie tylko cios w prestiż, ale i w finanse. To też wyjaśnia, dlaczego Vuković ma tak silną pozycję. Jest tani.

Pieniądze to jednak niejedyny powód. Wygląda na to, że prezes oraz właściciel w jednej osobie Dariusz Mioduski postanowił tym razem spróbować nieco bardziej cierpliwego podejścia. W końcu to drużyny, które stawiają na ciągłość pracy, które nie rzucały swoich szkoleniowców w ofierze przy pierwszym kryzysie, odniosły w zeszłym sezonie sukces. Pracujący w Gliwicach od blisko dwóch lat Waldemar Fornalik poprowadził Piasta do mistrzostwa, a Piotr Stokowiec, który w Lechii Gdańsk jest od marca 2018 roku, zdobył Puchar Polski (obu tych klubów już w pucharach nie ma).

Jeszcze mogą być zmiany

Przed wykształconym na trenera w Polsce Vukoviciem postawiono zadanie awansu do fazy grupowej LE. I chociaż od patrzenia na mecze z Europa FC z Gibraltaru i przede wszystkim z fińskim KuPS bolały zęby, to jednak wicemistrz Polski jako jedyny z przedstawicieli ekstraklasy jeszcze nie odpadł. Atromitos Ateny nie jest potęgą, ale to jednak wyższa półka niż dotychczasowi rywale Legii. Potknięcie się na tym etapie i dalej nieprzekonująca gra w lidze mogą spowodować reakcje bardziej nerwowe niż dotychczas.

W Legii są przekonani, że transfery były dobre, a nowi piłkarze potrzebują czasu, by się zaaklimatyzować. Z warszawskiego klubu latem odeszło aż ośmiu zawodników, przyszło 11 nowych. Nie jest wcale powiedziane, że to koniec zmian. Podobno nikt nie będzie czynił kłopotów z odejściem Sandro Kulenoviciowi (znów te finanse), po którego zgłaszać się mają angielskie Barnsley i niemiecki Hoffenheim.

Pomysł zatrudnienia Vukovicia na stałe firmują Mioduski i dyrektor sportowy Radosław Kucharski, któremu prezes wciąż bardzo ufa. Nikt jeszcze w gabinetach nie kwestionuje umiejętności Serba jako szkoleniowca (chociaż jego decyzje personalne bywają kontestowane przez kibiców i fachowców).

Problem w tym, że Legia na początku sezonu, walcząca o awans do Europy, to od kilku już lat materiał łatwopalny. I wystarczy jedna iskra, by wszystko eksplodowało i cały ten tekst przestał być aktualny. Iskrą zaś będzie (lub nie) dwumecz z Atromitosem.

Z Legii płynie jasny sygnał – pozycja Aleksandara Vukovicia jest bezpieczna. Ciągłe zmiany trenerów niczego dobrego w ostatnich latach nie przyniosły, a były pomocnik warszawskiego klubu wciąż ma szansę zrealizować postawiony przed nim cel – awansować do fazy grupowej europejskich pucharów. Ale jeśli Legia nie pokona Atromitosu Ateny i odpadnie z europejskich rozgrywek, pozycja Vukovicia może ulec osłabieniu. Szczególnie jeśli drużyna dalej będzie zawodzić w lidze.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Polacy chcą zostać w Juventusie. Zieliński dołącza do mistrzów Włoch
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego
Piłka nożna
Barcelona i Robert Lewandowski muszą już myśleć o przyszłości