Przypadki ligi austriackiej, szwajcarskiej czy szkockiej pokazują, że nie jest to remedium. Poziom lig w tych krajach nie jest zbyt wysoki.
Ale jednak wyższy niż w Polsce. Z reprezentacjami tych krajów Polska miewa problemy, a w rozgrywkach klubowych na ogół z nimi przegrywamy.
Mnie pomysł z osiemnastoma wydaje się lepszy od obecnego, z podziałem na grupy i dodatkową serią siedmiu meczów. Nie wiem też, jak zmiana wpłynie na tak zwanych młodzieżowców, których trzeba włączyć do składu, bo tak stanowi przepis.
Wie pan, ile miałem lat, kiedy pierwszy raz grałem w Wiśle w ekstraklasie i w eliminacjach do Ligi Mistrzów? Dwadzieścia. Nie znalazłem się wtedy na boisku dzięki przepisowi, tylko z innych powodów. Uważam, że jeśli młody zawodnik jest lepszy od konkurentów, to będzie grał i żaden trener nie będzie kierował się przy wyborze składu metryką takiego gracza, tylko jego umiejętnościami.
Jednak dzięki przepisowi kilku młodych zawodników w różnych klubach dostało szansę, a niektórzy ją wykorzystali.
Chwała im za to. Ale proszę popatrzeć na czołowe drużyny. W Legii czy Lechu młodzi piłkarze mają bardzo silne pozycje, bo są dobrzy. Radosław Majecki, Michał Karbownik, Maciej Rosołek zostali mistrzami Polski przed 21. rokiem życia. Nie ma Lecha bez, z grubsza, ich rówieśników: Roberta Gumnego, Kamila Jóźwiaka, Jakuba Modera, Filipa Marchwińskiego, Tymoteusza Puchacza. Żaden przepis nie ma z tym nic wspólnego. Trenerzy nie wstawiają ich na piękne oczy.
Miał pan pewnie takie propozycje, które nie zostały zrealizowane i po latach można powiedzieć: szkoda, może inaczej ułożyłoby się moje życie...
Ale moje życie ułożyło się bardzo dobrze i nie mam na co narzekać. Jedyne, co mi przeszkadzało, to kontuzje.
Wyliczyłem, że gdyby nie one, miałby pan na koncie nie 108 meczów w reprezentacji, a około 120. Ale pewnie mógł pan zagrać w jakimś niezłym klubie i do tego nie doszło. Słyszałem o Liverpoolu i Tottenhamie.
Tottenhamie? Nie pamiętam. Była kiedyś taka poważna propozycja. W roku 2013 na Wembley Borussia rozgrywała z Bayernem finał Ligi Mistrzów. Wcześniej trener Antonio Conte chciał mnie wziąć do Juventusu. Suma odstępnego wynosiła 13 mln euro i Juventus na to się zgodził. Miałem kontrakt na stole. Ale po finale Mario Goetze odszedł z Borussii do Bayernu i Juergen Klopp powiedział: „Chociaż ty mi tego nie rób". Zostałem w Dortmundzie, tym bardziej że bardzo dobrze się tam czuliśmy z rodziną.
A za chwilę Klopp opuścił Borussię...
No, nie od razu. Ale pół roku po tej ofercie zerwałem wiązadła, długo się leczyłem, a po powrocie walczyliśmy o pozostanie w Bundeslidze, gdyż po pierwszej rundzie Borussia zajmowała spadkowe miejsce. Nie tylko się utrzymaliśmy, ale nawet awansowaliśmy do pucharów. Potem jednak Kloppa zastąpił Thomas Tuchel, a ja straciłem miejsce w składzie. Zresztą Klopp chciał mi wtedy pomóc, mam z nim wciąż bardzo dobre relacje. Jesteśmy w kontakcie, niech pan sobie wyobrazi, że on śledzi wyniki ekstraklasy pod kątem Wisły Kraków. Bardzo fajny gość. Spytał mnie tylko kiedyś, dlaczego wszyscy dziennikarze z Polski zadają wciąż te same pytania.
Ja wiem, ale nie powiem. Może pan mi natomiast powie, co dalej z reprezentacją?
Następne pytanie poproszę.
Widzę, że na meczach kadry i wyjazdowych Wisły jest pan przyjmowany w całej Polsce wyjątkowo. Z szacunkiem i sympatią, jak żaden inny piłkarz.
Nie wiem, czy jak żaden inny, ale ja to rzeczywiście widzę i czuję. Nie wyobraża pan sobie, jak to pomaga i mobilizuje. Wydaje mi się, że takie relacje z kibicami zawdzięczam temu, że zawsze staram się zachowywać tak po prostu. Normalnie.