Smakowite zwycięstwo

Po trzech latach Real wrócił na tron. Nauczył się żyć bez Cristiano Ronaldo, ale potrzebował Zinedine'a Zidane'a.

Aktualizacja: 19.07.2020 20:00 Publikacja: 19.07.2020 19:19

Po trzech latach Real wrócił na tron. Nauczył się żyć bez Cristiano Ronaldo, ale potrzebował Zinedin

Po trzech latach Real wrócił na tron. Nauczył się żyć bez Cristiano Ronaldo, ale potrzebował Zinedine'a Zidane'a.

Foto: AFP

Niemal dokładnie rok temu Królewscy przegrali 3:7 z Atletico. I choć był to tylko jeden z letnich sparingów, rozczarowanie i niepokój kibiców zrozumieć nietrudno. – Straciliśmy siedem goli, takie sytuacje nie powinny się zdarzać, ale tej porażki nie ma sensu roztrząsać – tonował nastroje Zidane.

Kilka miesięcy wcześniej Francuz podjął się misji ratunkowej. Real był wtedy w rozsypce. W ciągu tygodnia przegrał dwukrotnie z Barceloną przed własną publicznością, odpadł też już w 1/8 finału z Ligi Mistrzów, w której miał bronić tytułu. Zidane pomocy nie odmówił, mimo że wracając, ryzykował wiele.

Przez dwa i pół roku w Madrycie święcił triumfy, aż w końcu – po trzecim z rzędu zwycięstwie w Champions League – stwierdził, że zespół potrzebuje zmian i podał się do dymisji. Wraz z nim odszedł też Cristiano Ronaldo, z czym nie potrafili sobie poradzić trenerzy Julen Lopetegui, a następnie Santiago Solari.

Zidane nie doczekał się transferu Kyliana Mbappe, a kupieni za wielkie pieniądze Eden Hazard i Luka Jović leczyli kontuzje. Postanowił więc budować z tego, co ma.

Gdy tracisz gracza, który co roku gwarantował 40–50 goli, musisz przynajmniej dobrze bronić. I właśnie defensywa okazała się kluczem do sukcesu. Zidane wyciągnął wnioski ze wspomnianej porażki z Atletico. Real nie porywał grą, często się męczył, ale – co pokazał zwłaszcza finisz sezonu – był do bólu skuteczny.

Odpowiedzialność za zdobywanie bramek rozkładała się na całą drużynę. Najlepiej oddają to statystyki. Poza Karimem Benzemą i Sergio Ramosem żaden inny piłkarz nie przekroczył granicy dziesięciu trafień. Łupem podzieliło się ponad 20 zawodników.

Zidane jak Midas

Przed pandemią koronawirusa Królewscy pokonali Barcelonę, ale na przymusową przerwę udawali się z dwoma punktami straty do rywali. Kiedy na Camp Nou trwały kłótnie o pieniądze i zakulisowe wojny, oni konsekwentnie parli do mety, nie oglądając się na innych, nie przejmując krytyką i zarzutami, że wygrywają dzięki wsparciu sędziów.

– To mistrzostwo smakuje nawet lepiej niż zwycięstwo w Champions League. Przez dwa miesiące siedzieliśmy w domach i nie wiedzieliśmy zupełnie, czego się spodziewać – przyznał Zidane, który jeszcze jesienią ubiegłego roku słyszał, że powinien zostać zwolniony.

– On jest kapitanem naszego statku, wyznacza kurs – chwali dziś trenera Ramos.

Zidane czego się dotknie, zamienia w złoto. Wyliczono, że daje Realowi trofea średnio co 19 meczów. Ma ich już 11, szansa na następne w przyszłym miesiącu, bo choć Królewscy przegrali pierwsze spotkanie z Manchesterem City (1:2), wciąż nie tracą nadziei na ćwierćfinał Ligi Mistrzów.

Już wiadomo, że poważnych wzmocnień nie będzie. Koronawirus wymusza oszczędności. W pierwszej kolejności klub chce się pozbyć zawodników, których pensje mocno obciążają budżet, a ich wkład w sukcesy jest nieadekwatny do zarobków. Takich jak Gareth Bale.

Casillas doradcą

Na Santiago Bernabeu szykuje się jednak duży powrót. Doradcą prezesa Florentino Pereza ma zostać Iker Casillas. Pięć lat temu legendarny bramkarz żegnał się z Realem w chłodnej atmosferze, teraz będzie okazja, żeby naprawić relacje.

W Madrycie święto, w Barcelonie rozliczenia. – Real zrobił swoje, my musimy zacząć od zera – uważa Leo Messi, który już wcześniej alarmował, że z taką grą nie ma co marzyć o Lidze Mistrzów. – Okazało się, że to za mało nawet na triumf w lidze. Żeby nas pokonać, wystarczy tylko tego chcieć – nie kryje rozgoryczenia Argentyńczyk.

Kwintesencją bezradności Katalończyków był czwartkowy mecz z Osasuną. Mimo gry w przewadze ponieśli na własnym boisku porażkę, tracąc gola w doliczonym czasie.

– Byliśmy nierówni i słabi. Tak wyglądał cały nasz sezon. Wszystkie decyzje podjęte od stycznia były złe – dodał Messi. To wtedy zwolniono Ernesto Valverde i zatrudniono Quique Setiena. Autorytetu i zaufania zawodników nowy trener jednak nie zyskał. Dziś Barca sprawia wrażenie drużyny pozbawionej szkoleniowca.

Poszukiwania następcy trwają. W hiszpańskich mediach pojawiają się nazwiska dwóch byłych piłkarzy klubu: Laurenta Blanka i Patricka Kluiverta. Pierwszy od czterech lat nie prowadził żadnego zespołu, ale trenował już reprezentację Francji i Paris Saint-Germain. Drugi był asystentem Louisa van Gaala, gdy Holandia zdobywała brąz na mundialu w Brazylii, a od roku jest dyrektorem akademii Barcelony. I podobno faworytem samych zawodników, a ich głos bywa ważniejszy od zdania prezesa.

Niemal dokładnie rok temu Królewscy przegrali 3:7 z Atletico. I choć był to tylko jeden z letnich sparingów, rozczarowanie i niepokój kibiców zrozumieć nietrudno. – Straciliśmy siedem goli, takie sytuacje nie powinny się zdarzać, ale tej porażki nie ma sensu roztrząsać – tonował nastroje Zidane.

Kilka miesięcy wcześniej Francuz podjął się misji ratunkowej. Real był wtedy w rozsypce. W ciągu tygodnia przegrał dwukrotnie z Barceloną przed własną publicznością, odpadł też już w 1/8 finału z Ligi Mistrzów, w której miał bronić tytułu. Zidane pomocy nie odmówił, mimo że wracając, ryzykował wiele.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Liverpool za burtą europejskich pucharów. W grze wciąż trzej Polacy
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Piłka nożna
Pusty tron w Lidze Mistrzów. Dlaczego Manchester City nie obroni tytułu?
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Znamy pary półfinałowe i terminy meczów
Piłka nożna
Xabi Alonso - honorowy obywatel Leverkusen
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Piłka nożna
Manchester City - Real. Wielkie emocje w grze o półfinał Ligi Mistrzów, zdecydowały karne