Ma rację. Z jednej strony można tę porażkę wytłumaczyć, gdyż legioniści mieli w nogach mecz i podróż na Wyspy Alandzkie, a po kilku transferach w obydwie strony Jacek Magiera jeszcze szuka optymalnego ustawienia. Tym bardziej że kilku zawodników nie mogło grać. Z drugiej – nawet przebudowywana i osłabiona Legia powinna wygrać w Zabrzu.
Mam wrażenie, że właśnie ta pewność siebie zgubiła mistrzów Polski. Górnik wydawał się przeciwnikiem, który nie jest w stanie zrobić mistrzom Polski krzywdy. Legioniści psychicznie nie byli nastawieni na kłopoty, a kiedy się pojawiły, było za późno na reakcję.
Zawodnicy na Łazienkowskiej się zmieniają, ale pewne zachowania nie. Oni potrafią się skoncentrować przeciw mocnemu rywalowi, a przegrywają z Ruchem, który spadł z ligi, i z Górnikiem, który do niej wszedł. Prawdę mówiąc – zasłużyli na porażkę.
Ale Legia da sobie radę, a dla Górnika zwycięstwo nad mistrzem Polski odniesione w pierwszym meczu po powrocie do ekstraklasy może się stać cennym paliwem. Wreszcie zapełnił się stadion w Zabrzu, którego krytycy głosili tezę, że jest zbyt duży i będzie świecił pustkami. Po takim zwycięstwie kibice zapewne będę chcieli tu przychodzić.
Jeszcze ważniejsze jest to, kim są zabrzańscy bohaterowie sobotniego wieczoru. Mistrza Polski pokonało ośmiu zawodników debiutujących w ekstraklasie. Młodzi chłopcy, urodzeni w latach 90., plus 33-letni Hiszpan Igor Angulo, król strzelców I ligi, który Legii wbił dwie bramki. A wśród młodych na stoperze 20-letni Mateusz Wieteska, który uczył się grać w Legii, ale do pierwszego składu się nie przebił. Jeśli będzie się prezentował tak jak teraz, to być może do niej wróci. Marcin Brosz, trener, który nie lubi pchać się przed kamery, zbudował w Zabrzu obiecującą drużynę. Już w Podbeskidziu i Piaście pokazał, że ma talent.