Skąd u pana zainteresowanie prawem sportowym?
Poza banalną odpowiedzią, czyli z jednej strony moim prawniczym wykształceniem, a z drugiej zainteresowaniem piłką nożną, duże znaczenie miał mój pobyt na piątym roku studiów prawniczych w Madrycie. Codziennie czytałem wtedy gazetę sportową „Marca", w której pojawiały się krótkie artykuły dotyczące prawnych zagadnień związanych ze sportem, najczęściej piłką nożną. Wtedy zacząłem patrzeć na sport inaczej niż zwykły kibic i zauważać rolę, jaką dla jego funkcjonowania ma sfera regulacyjno-prawna. W Hiszpanii np. obowiązuje dekret królewski z 1985 roku, który kształtuje zasady zatrudniania profesjonalnych sportowców. Dekret ten wprowadza m.in. możliwość jednostronnego rozwiązania umowy przez sportowca za zapłatą określonego odstępnego. Dlatego klauzula odstępnego zamieszczana jest praktycznie we wszystkich kontraktach klubów hiszpańskich i właśnie z takiego postanowienia skorzystał Neymar w trakcie zmiany przynależności klubowej, gdy przechodził z Barcelony do PSG w 2017 roku.
Klauzule te stały się modne ostatnio, a Hiszpanie stosują je już od połowy lat 80.
Hiszpańska piłka jest jedną z wiodących zarówno pod kątem umiejętności piłkarzy, jak i profesjonalizmu prawników. Ale trzeba pamiętać, że na ukształtowanie umów na rynku piłkarskim wpływa bardzo często prawo powszechne. Przykładowo w zdecydowanej większości europejskich państw kontrakt jest umową o pracę, a jego strony obowiązuje również układ zbiorowy pracy, wynegocjowany pomiędzy przedstawicielami zawodników, klubów oraz krajowej federacji. W Polsce natomiast zdecydowanie częściej stosowane są umowy cywilnoprawne o świadczenie usług, w których strony są zmuszone uregulować cały stosunek umowny. W konsekwencji we Francji kontrakt – umowa o pracę może mieć dwie–trzy strony, podczas gdy dwujęzyczny kontrakt zawodnika zagranicznego w Legii przekracza często nawet 40 stron.
Wpisujecie w Legii do kontraktów liczbę wywiadów, których zawodnik musi udzielić?