Ekstraklasa: Wracamy na ziemię

W piątek start. Legia faworytem bukmacherów, mocny powinien być też Lech. Czas na poważną grę Lechii.

Aktualizacja: 14.07.2016 06:40 Publikacja: 13.07.2016 20:10

Sebastian Mila (z lewej) i Stojan Vranjes. Lechia i Legia to kandydaci do tytułu

Sebastian Mila (z lewej) i Stojan Vranjes. Lechia i Legia to kandydaci do tytułu

Foto: Fotorzepa, Grzegorz Rutkowski

Ekstraklasa wysłała na Euro 15 zawodników – więcej niż liga belgijska, szkocka, holenderska czy najwyższa klasa rozgrywkowa nowych mistrzów Europy, portugalska Primeira Liga. Do Polski wróciło z turnieju o dwóch mniej – Artur Jędrzejczyk był do Legii Warszawa tylko wypożyczony z FK Krasnodar i chociaż mówiło się o jego transferze do Bordeaux, wszystko wskazuje na to, że wróci do Rosji. Natomiast węgierski skrzydłowy Gergo Lovrencsics nie przedłużył umowy z Lechem Poznań, która wygasała 1 lipca i już podczas Euro było wiadomo, że zostanie zawodnikiem Ferencvarosu Budapeszt.

Handel Dudą

Wciąż nie jest pewne, jak będzie wyglądała przyszłość dwóch legionistów, którzy brali udział we francuskim turnieju. O odejściu Ondreja Dudy mówi się właściwie, od kiedy zawitał na Łazienkowską. Gdy w lutym 2014 podpisał umowę z warszawskim klubem, wiadomo było, że Bogusław Leśnodorski oraz jego wspólnicy trafili na diament, który po oszlifowaniu zostanie sprzedany z wielkim zyskiem. Tyle że szlifierka natrafiła na opór kamienia i się zacięła.

Duda od przynajmniej roku jest z klubu niemal na siłę wypychany, a znaczna część kibiców chce, żeby ten serial się już skończył. Poprzedniego lata Słowak był już niemal dogadany z Interem Mediolan, rozmawiał z trenerem Roberto Mancinim, przymierzał koszulkę w legendarne granatowo-czarne pasy. W ostatniej chwili Inter jednak się z transakcji wycofał. Duda był tak rozczarowany, że miesiącami dochodził do siebie. Stracił miejsce w składzie Legii, był chimeryczny, efektowne zagrania przeplatał słabą grą. Z początku wiele mu wybaczano, wszak był o krok od wielkiego klubu, wielkiej ligi i wielkich pieniędzy, ale gdy w rundzie wiosennej wciąż wyglądało, jakby w Legii grał z łaski, niecierpliwość zaczęła rosnąć. Teraz mówi się, że kontrakt ze Słowakiem podpisać ma Fiorentina, ale sprawa przycichła i wygląda, jakby miała umrzeć śmiercią naturalną.

Co z Pazdanem

Nie wiadomo też, czy w klubie zostanie jeden z bohaterów reprezentacji Polski na Euro – Michał Pazdan. Środkowy obrońca podczas mistrzostw stał się ulubieńcem kibiców i zapanowała na niego prawdziwa moda. Stoper ma już 28 lat i to ostatni gwizdek, by przejść do lepszej ligi. W mediach sporo pisało się o ofercie z Bundesligi – miał być na liście życzeń Mainzu, ale żadna oferta się nie pojawiła. Interesował się nim Besiktas Stambuł, ale Pazdan nie chciał odejść do Turcji. Okno transferowe jest wciąż otwarte i nowy bohater polskich kibiców może jeszcze wyfrunąć.

Legia grała we wtorek w eliminacjach Ligi Mistrzów z mistrzem Bośni – Zrinjskim Mostar i zremisowała 1:1. W rewanżu, który odbędzie się za tydzień w Warszawie, nie powinna mieć problemów z awansem do kolejnej rundy kwalifikacji. Szkoleniowiec Legii Albańczyk Besnik Hasi, który prowadził Anderlecht Bruksela w Champions League dwa sezony temu, potraktował mecz w Mostarze bardzo poważnie. W pierwszym składzie wystawił zawodników, którzy dopiero niedawno – niektórzy z nich wręcz w poniedziałek – wrócili z urlopów po mistrzostwach Europy: Nemanję Nikolicia (który strzelił gola), Tomasza Jodłowca i Dudę. Jedynym, którego zabrakło w kadrze, był Pazdan, co może być kolejnym dowodem, że jest szykowany do sprzedaży.

Legia jest faworytem do zdobycia mistrzostwa – i to z gigantyczną przewagą. Firma bukmacherska STS szansę na tytuł dla stołecznego zespołu ocenia jako 1:1,60, natomiast złotówka postawiona na Lecha czy Lechię może przynieść wypłatę w postaci siedmiokrotnie wyższej.

Nie sposób jednak pozbyć się wrażenia, że obecna formuła w Legii się już wyczerpała. Szefowie klubu z uporem wymieniają kolejnych trenerów, natomiast większość zawodników zostaje. Na polską ligę wystarczają, ale już w Europie wiele się z nimi nie zwojuje. Oprócz Jędrzejczyka odszedł z Warszawy tylko sprowadzony pół roku wcześniej Ariel Borysiuk. W jego miejsce pozyskano Francuza Thibaulta Moulina i już w Mostarze widać było, że będzie wzmocnieniem, ale wielkiej zmiany jakościowej nie widać. A przecież już w poprzednim sezonie Legia musiała do końca gonić Piasta.

Klub z Gliwic w tym sezonie raczej nie będzie ścigał się o tytuł. Polską tradycją jest, że zespoły, które wywalczyły awans do europejskich pucharów, płacą za to w lidze słoną cenę (ciekawe, jak rozgrywki na dwóch frontach połączy Zagłębie Lubin, Cracovia odpadła w pierwszej rundzie kwalifikacyjnej). Piast już w zeszłym sezonie korzystał z najmniejszej liczby zawodników, a w tym roku kadra zespołu prowadzonego przez Radoslava Latala się nie powiększyła. Wręcz przeciwnie – wiadomo, że do klubu nie wróci wypożyczony w poprzednim sezonie ze Sparty Praga najlepszy strzelec Martin Nespor. Wciąż nie wiadomo, co z Kamilem Vackiem. W tej chwili trenuje z czeskim drugoligowcem i czeka, co przyniesie przyszłość.

Gdańsk czeka

Tuż po sezonie wydawało się, że Vacek wzmocni Lecha. Nic z tego nie będzie, szczególnie że do Poznania trafił już ofensywny pomocnik – były reprezentant Polski Radosław Majewski. Drużyna Jana Urbana zdobyła pierwsze trofeum sezonu, rozbijając w Warszawie Legię 4:1 w spotkaniu o Superpuchar, a z dobrej strony pokazali się nowi zawodnicy. Majewski w pierwszym kontakcie z piłką zaliczył asystę. Gole strzelali debiutanci: Maciej Makuszewski oraz duński stoper Lasse Nielsen, a dwie bramki w końcówce dołożył Dariusz Formella, który wrócił do Poznania po rundzie spędzonej na wypożyczeniu w Arce Gdynia. Mimo to trener Urban wciąż podkreśla, że zespół potrzebuje wzmocnień.

Lech może w tym sezonie walczyć o tytuł – szczególnie że w przeciwieństwie do Legii nie będzie tracił w środku tygodnia sił na występy w Europie.

Rzut oka na kadry zespołów nakazuje jednak zadanie pytania, czy najmocniejsza w tym sezonie nie będzie Lechia Gdańsk – gdziekolwiek spojrzeć, tam były, aktualny lub przyszły reprezentant. Do zespołu Piotra Nowaka dołączył latem Rafał Wolski, który nie dał sobie rady na Zachodzie, ale w poprzedniej rundzie błyszczał w barwach Wisły Kraków.

Lechia od czasu przejęcia przez zagranicznych inwestorów, którzy prezesem uczynili byłego menedżera piłkarskiego Adama Mandziarę, regularnie zawodziła. W Gdańsku trenerów zmieniano jeszcze częściej niż w Warszawie, a piłkarzy do klubu zwożono ciężarówkami. Pojęcie takie jak „stabilizacja" nie było w Lechii znane. Teraz transfery nie odbywały się już na kilogramy, tylko w końcu postawiono na jakość. Nie zwolniono też Nowaka, więc zespół zacznie ligę z trenerem, który zna swoich piłkarzy. Dwa lata rozczarowań chyba wystarczą. Jeśli w tym roku Lechia nie rzuci wyzwania Legii oraz Lechowi, trzeba będzie uznać, że projekt powstający w Gdańsku jest po prostu niepoważny i że walka o tytuły nie jest najważniejsza dla menedżerów kręcących się wokół Lechii stadami.

Ekstraklasa wysłała na Euro 15 zawodników – więcej niż liga belgijska, szkocka, holenderska czy najwyższa klasa rozgrywkowa nowych mistrzów Europy, portugalska Primeira Liga. Do Polski wróciło z turnieju o dwóch mniej – Artur Jędrzejczyk był do Legii Warszawa tylko wypożyczony z FK Krasnodar i chociaż mówiło się o jego transferze do Bordeaux, wszystko wskazuje na to, że wróci do Rosji. Natomiast węgierski skrzydłowy Gergo Lovrencsics nie przedłużył umowy z Lechem Poznań, która wygasała 1 lipca i już podczas Euro było wiadomo, że zostanie zawodnikiem Ferencvarosu Budapeszt.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Piłka nożna
Euro 2024. Wiemy, gdzie i kiedy reprezentacja Polski zagra przed turniejem
Piłka nożna
Piłkarskie klasyki w Wielkanoc: City-Arsenal, Bayern-Borussia i OM-PSG
Piłka nożna
Gruzja jedzie na Euro 2024. Ten awans to nie przypadek
PIŁKA NOŻNA
Michał Probierz dla „Rzeczpospolitej”. Jak reprezentacja Polski zagra na Euro 2024
Piłka nożna
Bilety na mecze Polski na Euro 2024 szybko wyprzedane. Kibice rozczarowani