Szczepłek: Piłka bliżej domu

Anglia dotarła do ósemki najlepszych pierwszy raz od mundialu 2006. Przegrała wtedy z Portugalią w rzutach karnych 1:3. Swoich jedenastek nie wykorzystali m.in.: Frank Lampard, Steven Gerrard i Jamie Carragher. Sami najlepsi.

Aktualizacja: 04.07.2018 20:31 Publikacja: 04.07.2018 20:20

Szczepłek: Piłka bliżej domu

Foto: Fotorzepa, Andrzej Bogacz

Dziesięć lat wcześniej, podczas odbywających się na brytyjskich stadionach mistrzostw Europy, Anglia odpadła po serii karnych z Niemcami. Andreas Koepke obronił strzał Garetha Southgate'a, dzisiejszego trenera Anglików.

Southgate, Paul Gascoigne, Alan Shearer, Teddy Sheringham, David Platt, Steve McManaman usiedli wtedy na boisku i płakali. Ból gospodarzy był tym większy, że mecz odbywał się na stadionie Wembley, a turniej rozgrywano pod hasłem: „Futbol wrócił do domu".

Anglia jest domem futbolu, co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Tutaj za panowania królowej Wiktorii założono pierwsze kluby (Sheffield FC, 1857), pierwszy krajowy związek piłkarski, tu zaczęły się pierwsze rozgrywki – najpierw o Puchar Anglii, potem ligowe.

Nic dziwnego, że Anglicy (i Szkoci, żeby oddać im sprawiedliwość) wyeksportowali piłkę nożną w świat na pokładach swoich parowców i po układanych w Ameryce Południowej torach kolejowych. Dziesiątki najbardziej znanych klubów świata powstających na przełomie XIX i XX wieku ma brytyjskie korzenie. Łącznie z Realem Madryt, który przyjął białe barwy na cześć najlepszego amatorskiego klubu świata Corinthian FC Londyn.

Czytaj także: Anglia-Kolumbia: Karna kompania

Ale ojcowie założyciele się zestarzeli, mieli coraz mniej werwy i pomysłów. Ostatni, który wyprzedził epokę, nazywał się Herbert Chapman. Był menedżerem Arsenalu, wymyślił numery na koszulkach, czerwone rękawy zastąpił białymi, żeby przy kontrastowych kolorach zawodnicy lepiej się rozpoznawali, testował gumowe buty na błotniste boiska, białe piłki, kazał zainstalować 45-minutowy zegar na stadionie Highbury.

Ale przede wszystkim wymyślił system ustawienia zawodników na boisku: trzech obrońców, dwóch pomocników i pięciu napastników, czyli tzw. WM. Wszyscy tak grali od lat 30. przez ćwierć wieku. Anglicy nie widzieli potrzeby brania udziału w mistrzostwach świata, bo uważali się za najlepszych.

Aż nadszedł sądny dzień, 25 listopada 1953 roku, w którym Anglia przegrała na Wembley z Węgrami 3:6. Sto tysięcy ludzi na trybunach i 11 Anglików na boisku plus trener na ławce nie rozumiało, co się stało, bo przyzwyczajeni do angielskiej stabilizacji w każdej dziedzinie odrzucali myśl, że herbatę można pić nie tylko o godz. 5 PM.

Węgrzy zastosowali system, który obnażył braki WM, i mieli piłkarzy o twórczej wyobraźni. Pół roku później w Budapeszcie rozbili Anglików ponownie – 7:1. Tu już nie można było mówić o przypadku.

Niegdysiejsi pionierzy zamienili się w proch, a ich następcy wciąż tkwili w futbolowym średniowieczu. Ale w roku 1966 Anglia zdobyła tytuł mistrza świata (przy życzliwości sędziów), co upewniło ją, że jest wciąż na właściwej drodze.

Wszystko, co dzieje się od tamtej pory, to pasmo rozczarowań. Najlepsza liga świata, czołowi piłkarze, najsłynniejsze kluby, tylko sukcesów reprezentacji brak. O sile ligi decydują cudzoziemcy, angielski trener ostatni raz zdobył tytuł mistrza kraju w roku 1992, czyli rok przed powstaniem Premier League (Howard Wilkinson z Leeds). Angielscy piłkarze rzadko wyjeżdżają za kanał La Manche (fakt, że w rodzimych klubach dobrze im płacą).

Anglia przegrywała kolejne mundiale, mimo że miała wielu dobrych zawodników. To, czego jesteśmy świadkami w Rosji, jest wyjątkowe. 47-letni Gareth Southgate to jeden z najmłodszych trenerów na mundialu, a reprezentacja Anglii jest jedyną, w której wszyscy zawodnicy grają w klubach swojego kraju. Poza Harrym Kane'em nie ma w niej światowych gwiazd. Może to i lepiej. 

Dziesięć lat wcześniej, podczas odbywających się na brytyjskich stadionach mistrzostw Europy, Anglia odpadła po serii karnych z Niemcami. Andreas Koepke obronił strzał Garetha Southgate'a, dzisiejszego trenera Anglików.

Southgate, Paul Gascoigne, Alan Shearer, Teddy Sheringham, David Platt, Steve McManaman usiedli wtedy na boisku i płakali. Ból gospodarzy był tym większy, że mecz odbywał się na stadionie Wembley, a turniej rozgrywano pod hasłem: „Futbol wrócił do domu".

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Pusty tron w Lidze Mistrzów. Dlaczego Manchester City nie obroni tytułu?
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Znamy pary półfinałowe i terminy meczów
Piłka nożna
Xabi Alonso - honorowy obywatel Leverkusen
Piłka nożna
Manchester City - Real. Wielkie emocje w grze o półfinał Ligi Mistrzów, zdecydowały karne
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Bayern w półfinale, Arsenal żegna się z rozgrywkami