50 mln euro dziś już na nikim nie robi wrażenia. Zwłaszcza gdy mówimy o dwukrotnym królu strzelców ligi włoskiej, który przez pół roku gry we Francji zdobył 20 bramek, mimo że o miejsce w składzie musiał konkurować z Neymarem, Edinsonem Cavanim i Kylianem Mbappe. Z tej trójki więcej goli od Icardiego strzelił tylko Francuz (30).
Kwota wykupu Argentyńczyka miała wynosić 70 mln, ale perspektywa zbliżającego się kryzysu oraz fakt, że piłkarz zostawił za sobą w Mediolanie spalone mosty, sprawiła, że Inter zgodził się obniżyć cenę. Drożej sprzedano tylko Zlatana Ibrahimovicia (w 2009 r. do Barcelony za 69,5 mln).
Według włoskich mediów Inter zapewnił sobie jednak dodatkowe 15 mln, gdyby w ciągu najbliższego roku Icardi znalazł pracodawcę w Serie A. Ma to związek z zainteresowaniem Juventusu i Napoli.
To właśnie PSG może być największym wygranym nadchodzących miesięcy. Sponsorowani przez szejków paryżanie gospodarczy krach odczują pewnie mniej boleśnie niż inni piłkarscy potentaci, ich wydatki będzie ograniczać tylko Finansowe Fair Play, a lecąca w dół wartość zawodników może być szansą na transfery za rozsądne pieniądze.
– Wyobrażam sobie, że prawie wszystkie transakcje spadną o jakieś 30 procent. To spowoduje, że gwiazdy będą rzadziej zmieniać kluby. Jeśli ktoś jest wart 80 mln, a obecnie mógłbyś dostać za niego 50 mln, lepiej będzie zatrzymać go na kolejny rok. Nie oznacza to, że ruchów na rynku będzie mniej, ale będą to bardziej przemyślane i opłacalne operacje – twierdzi w rozmowie z „Corriere dello Sport" futbolowy agent Alessandro Moggi.