Liga Mistrzów: Angielski finał szalonego sezonu

W sobotę Liverpool zagra w Madrycie z Tottenhamem. Po sensacjach w półfinałach wszystko jest możliwe.

Aktualizacja: 01.06.2019 20:24 Publikacja: 30.05.2019 18:51

Juergen Klopp (z lewej) i Mauricio Pochettino już w półfinałach dokonali niemożliwego

Juergen Klopp (z lewej) i Mauricio Pochettino już w półfinałach dokonali niemożliwego

Foto: AFP

– Nigdy nie miałem lepszej drużyny w finale – twierdzi Jürgen Klopp. To jego czwarta próba zdobycia europejskiego trofeum, trzecia z Liverpoolem. Czy wreszcie zakończona sukcesem?

W 2016 roku zespół z Anfield dotarł do finału Ligi Europy, ale nie znalazł sposobu na broniącą tytułu Sevillę (1:3). Dwa lata później, już w Lidze Mistrzów, przegrał (również 1:3) z Realem.

Najbliżej wywalczenia pucharu był jednak Klopp w 2013 roku: z Borussią Dortmund i trzema Polakami w składzie (Robertem Lewandowskim, Jakubem Błaszczykowskim i Łukaszem Piszczkiem). Całe Wembley szykowało się już na dogrywkę, gdy Arjen Robben strzelił dla Bayernu gola na wagę zwycięstwa w Champions League.

Pozytywne myślenie

O zaskoczeniu mówić było trudno. Drużyna z Monachium kilka tygodni wcześniej wróciła na tron w Bundeslidze, w finale LM była drugi rok z rzędu – zdeterminowana, by zmazać plamę na honorze, jaką była porażka przed własną publicznością z Chelsea po serii rzutów karnych.

Dziś to Liverpool ubrany został w szaty faworyta, choć mało brakowało, by tak jak Tottenham nie wyszedł nawet z grupy. W Premier League wygrał obydwa mecze z londyńczykami i do ostatniej kolejki bił się z Manchesterem City o mistrzostwo. Do sobotniego finału na stadionie Wanda Metropolitano przystąpi więc z przewagą psychologiczną.

Ale kończący się sezon pokazał już nieraz, że kiedy wierzysz w siebie, statystyki i przeszłość nie mają znaczenia. Piłkarze Mauricio Pochettino nie ukrywają, że zwycięstwo Liverpoolu nad Barceloną zainspirowało ich do pokonania – w okolicznościach wydawało się jeszcze bardziej beznadziejnych – Ajaxu. Nieopisana jest tu jednak rola trenera, który zaszczepił swoim zawodnikom, że pozytywnym myśleniem można przyciągać dobre zdarzenia.

Pochettino, choć ceniony i szanowany, nie ma w swojej kolekcji nawet Pucharu Ligi Angielskiej (w 2015 roku Tottenham przegrał z Chelsea). Ale to, gdzie zaprowadził drużynę w tym sezonie – bez transferów i bez kontuzjowanego Harry'ego Kane'a – już zasługuje na najwyższe słowa uznania.

Argentyńczyk sprzeciwia się ocenianiu trenerów przez pryzmat zdobytych trofeów. – Dla mnie liczy się to, co zostanie po tobie po latach: twoje dziedzictwo, jak pomogłeś piłkarzom stać się lepszymi zawodnikami i ludźmi – wykłada swoją filozofię.

Jednym z tych, którym pomógł najbardziej, jest Lucas Moura. Brazylijczyk, odsunięty na boczny tor w Paris Saint-Germain, w Londynie złapał drugi oddech. To jego trafienie – w meczu z Barceloną – dało awans do fazy pucharowej, a genialny występ w rewanżu w Amsterdamie (hat trick) zapewnił Tottenhamowi pierwszy finał Ligi Mistrzów. W zwariowanym ćwierćfinale z Manchesterem City główną rolę odegrał Heung-min Son, ale Pochettino daleki jest od wystawiania indywidualnych laurek. Przy każdej okazji powtarza, że ma zespół bohaterów.

Do Madrytu poleciał też Kane. Jest nadzieja, że w sobotę wyjdzie na boisko. Czy w podstawowym składzie? – Jeśli wygramy, powiecie, że była to fantastyczna decyzja. Jeśli przegramy, będziecie chcieli mnie zabić – zdaje sobie sprawę z niełatwego wyboru Pochettino.

Do trzech razy sztuka

Najlepszy strzelec wraca także do składu Liverpoolu. Mohamed Salah znów stworzy z Sadio Mané i Roberto Firmino najgroźniejsze obecnie trio w europejskim futbolu. Klopp nie będzie mógł skorzystać tylko z kontuzjowanego Naby'ego Keity.

– W Niemczech mamy takie powiedzenie: Wszystkie najlepsze rzeczy przychodzą trójkami. Z Mainz awansowałem do Bundesligi za trzecim podejściem. Mam nadzieję, że tak samo będzie z wygraną w Lidze Mistrzów – przyznaje Klopp.

To pierwszy od ponad dekady finał z udziałem angielskich drużyn. Poprzedni przyniósł ogromne emocje. W 2008 roku na moskiewskich Łużnikach spotkały się Manchester United i Chelsea. Tamten wieczór, a właściwie noc, bo walka o trofeum skończyła się po godzinie pierwszej lokalnego czasu, miała dramatyczny przebieg. Padał deszcz, a o wszystkim decydować miały karne. Kapitan Chelsea John Terry poślizgnął się na mokrej trawie, piłka po słupku wyleciała w aut, potem pomylił się jeszcze Nicolas Anelka i puchar trafił na Old Trafford.

To, czego w obecnym sezonie dokonały Liverpool i Tottenham, pozwala oczekiwać, że w Madrycie będziemy świadkami kolejnego magicznego wieczoru.

Transmisja finału w sobotę o 21.00 w TVP 1, TVP Sport, Polsacie i Polsacie Sport Premium 1

– Nigdy nie miałem lepszej drużyny w finale – twierdzi Jürgen Klopp. To jego czwarta próba zdobycia europejskiego trofeum, trzecia z Liverpoolem. Czy wreszcie zakończona sukcesem?

W 2016 roku zespół z Anfield dotarł do finału Ligi Europy, ale nie znalazł sposobu na broniącą tytułu Sevillę (1:3). Dwa lata później, już w Lidze Mistrzów, przegrał (również 1:3) z Realem.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Miał odejść, a jednak zostaje. Dlaczego Xavi nadal będzie trenerem Barcelony?
Piłka nożna
Polacy chcą zostać w Juventusie. Zieliński dołącza do mistrzów Włoch
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego