Liga mistrzów: Dynastia z Madrytu

Trzeci z rzędu puchar Ligi Mistrzów dla Królewskich. Bohaterem Bale. Dramat Salaha i Kariusa. Ronaldo żegna się z Hiszpanią?

Aktualizacja: 27.05.2018 20:40 Publikacja: 27.05.2018 19:58

Gareth Bale: – To, co się stało w Kijowie, przerosło moje wyobrażenia.

Gareth Bale: – To, co się stało w Kijowie, przerosło moje wyobrażenia.

Foto: AFP

To miał być jeden z najbardziej ekscytujących finałów. I taki właśnie był. Pełen ludzkich historii, które będziemy wspominać latami.

Zinedine Zidane twierdził, że jego piłkarze muszą być w Kijowie przygotowani na cierpienia, ale w sobotni wieczór cierpieli głównie rywale. Najbardziej Loris Karius. Bramkarz Liverpoolu przez cały sezon był solidnym punktem drużyny, średnio co drugi mecz w Premier League i Lidze Mistrzów kończył z czystym kontem. W sobotę puścił trzy gole, dwa z nich w sposób niewytłumaczalny.

Bo jak wytłumaczyć fakt, że zamiast wybijać piłkę daleko od bramki, wznawia grę podaniem ręką do najbliższego obrońcy, zapominając, że przed sobą ma Karima Benzemę (piłka odbiła się od wystawionej nogi Francuza i wpadła do siatki). Chwilowym zaćmieniem, nerwami, z którymi w spotkaniach o stawkach nie radzą sobie często najwybitniejsi, a może jakimiś rodzinnymi problemami? Kiedyś pewnie się dowiemy. Taki błąd potrafi odebrać ochotę do gry każdemu.

Karius próbował się pozbierać, ale sytuacja, w której nie złapał piłki po strzale Garetha Bale'a zza pola karnego, pokazała, że jest całkowicie rozbity psychicznie. Pocieszali go kibice, pocieszali koledzy z zespołu i przeciwnicy. Ze smutkiem patrzyło się na spacer Kariusa wzdłuż trybuny zajmowanej przez fanów Liverpoolu. Zalany łzami Niemiec wykonywał przepraszające gesty, miał świadomość, że ten wieczór mógł wyglądać zupełnie inaczej.

Liverpool od początku narzucił szybkie tempo i spychał Real do defensywy. Wiedział, że tylko tak można przeciwstawić się obrońcom trofeum. Cały plan runął po pół godzinie, gdy z boiska musiał zejść Mohamed Salah. Sergio Ramos sprowadził Egipcjanina do parteru w taki sposób, by ten nie miał możliwości asekuracji. Salah upadł na bark, próbował wrócić na murawę, ale kiedy po chwili położył się na ziemi, było już wiadomo, że tego meczu nie dokończy. Pierwsze diagnozy były niepokojące, BBC informowała, że może nie pojechać na mundial, ale sam piłkarz po badaniach przekazał rodzinie, że takich obaw nie ma.

Kapitan Liverpoolu Jordan Henderson przyznał, że po zmianie Salaha zespół stracił kontrolę nad spotkaniem. Niewidoczny był Roberto Firmino, do wyrównania doprowadził Sadio Mane (postawa Senegalczyka powinna być ostrzeżeniem dla polskich obrońców), ale na Real to było za mało.

Ramos za swój faul nie dostał nawet żółtej kartki. Ładnie zachował się Cristiano Ronaldo, podchodząc do płaczącego Salaha i poklepując go przyjacielsko. Finał zapowiadano jako ich pojedynek. Ale Portugalczyk również przeżywał katusze.

Przez 90 minut Ronaldo był skutecznie pilnowany przez Trenta Alexandra-Arnolda. 19-letni obrońca, o którym jeszcze kilka miesięcy temu mało kto słyszał, to z pewnością jeden z największych wygranych tego meczu, w pierwszej połowie był nawet bliski zdobycia gola. Oddał jedyny celny strzał.

Na tytuł zawodnika spotkania zasłużył jednak kto inny – Gareth Bale, człowiek po przejściach. Ostatni rok w życiu Walijczyka to pasmo dramatów i niepowodzeń. Odwołany ślub, śmierć partnera szwagierki, brak awansu na mundial, ciągnące się za nim kontuzje i spekulacje na temat przydatności dla Realu. Odpowiedział w sposób najlepszy z możliwych, a piękny gol przewrotką – już przy pierwszym kontakcie z piłką, przypominający trafienie Ronaldo w ćwierćfinale z Juventusem – od razu został uznany za najbardziej efektowną bramkę w historii finałów Champions League.

– Byłem bardzo rozczarowany, że nie znalazłem się w podstawowym składzie, ale liczyłem, że otrzymam szansę. Zdawałem sobie sprawę, że po wejściu muszę zrobić wszystko, by wpłynąć na wynik. To, co się stało, przerosło moje wyobrażenia – nie krył Bale.

Czy tym występem przekona do siebie Zidane'a, który w sobotę wystawił dokładnie taką samą jedenastkę jak przed rokiem w Cardiff? I co dalej z Ronaldo? Portugalczyk zadbał o to, by po sezonie, a przed mundialem nie zabrakło dziennikarzom tematów. – Trzeba cieszyć się tym momentem. Ale w najbliższych dniach poinformuję kibiców o swojej przyszłości. W Realu było mi cudownie – ogłosił przed kamerami beIN Sports. Zaskoczony tą wypowiedzią był podobno nawet agent piłkarza Jorge Mendes. Pożegnanie czy tylko kolejny element gry o podwyżkę?

Ronaldo nie byłby sobą, gdyby na koniec nie zasugerował, że rozgrywki powinny zmienić nazwę na „CR 7 Champions League". – Siódmy raz zostałem królem strzelców, pięciokrotnie wywalczyłem puchar – zbył pytanie o to, czy nie jest rozczarowany, że w finale nie zdobył gola.

Jak nazwać w takim razie wyczyn, którego dokonał Zidane – trzeci z rzędu triumf w Lidze Mistrzów i to na początku trenerskiej drogi? Francuz już dziś wyrównał rekord należący do Boba Paisleya (Liverpool) i Carlo Ancelottiego (Milan, Real). Anglik potrzebował do tego jednak siedmiu sezonów, Włochowi zajęło to lat 19.

„Zmienił się świat, zmieniły piosenki i gwiazdy, ale jedno pozostaje takie samo: Real nadal zwycięża. Od 37 lat nie przegrał żadnego finału" – przypomina dziennik „AS". Luka Modrić opowiadał, że dzień przed meczem cała drużyna oglądała filmy o koszykarzach Boston Celtics, Chicago Bulls i Los Angeles Lakers, którzy seryjnie sięgali po tytuły w NBA. – Nazywali ich dynastią, my chyba też możemy już o sobie tak mówić – cieszy się Chorwat.

To miał być jeden z najbardziej ekscytujących finałów. I taki właśnie był. Pełen ludzkich historii, które będziemy wspominać latami.

Zinedine Zidane twierdził, że jego piłkarze muszą być w Kijowie przygotowani na cierpienia, ale w sobotni wieczór cierpieli głównie rywale. Najbardziej Loris Karius. Bramkarz Liverpoolu przez cały sezon był solidnym punktem drużyny, średnio co drugi mecz w Premier League i Lidze Mistrzów kończył z czystym kontem. W sobotę puścił trzy gole, dwa z nich w sposób niewytłumaczalny.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Piłka nożna
Gruzja jedzie na Euro 2024. Ten awans to nie przypadek
PIŁKA NOŻNA
Michał Probierz dla „Rzeczpospolitej”. Jak reprezentacja Polski zagra na Euro 2024
Piłka nożna
Bilety na mecze Polski na Euro 2024 szybko wyprzedane. Kibice rozczarowani
Piłka nożna
Manchester City kupił "najbardziej ekscytującego 14-letniego piłkarza na świecie"
Piłka nożna
Bilety na Euro 2024. Czy są imienne? Co z wysyłką i zwrotem? Jakie ceny dla dzieci?