Robert Lewandowski. Imię jego czterdzieści i jeden

Robert Lewandowski pobił rekord Gerda Müllera w ostatniej akcji meczu Bayernu z Augsburgiem. Atletico Madryt mistrzem Hiszpanii.

Aktualizacja: 24.05.2021 06:36 Publikacja: 23.05.2021 19:57

Robert Lewandowski szósty raz został królem strzelców Bundesligi

Robert Lewandowski szósty raz został królem strzelców Bundesligi

Foto: PAP/EPA

O gwiazdorskim i bogatym Bayernie z równie bogatej Bawarii kibice innych niemieckich klubów mówią ironicznie „FC Hollywood". Tym razem zakończenie sezonu w Monachium było jednak naprawdę filmowe, z Lewandowskim w roli głównej.

Wydawało się, że wszystkie siły sprzysięgły się przeciwko bohaterowi. Raz minął się z piłką o centymetry, czterokrotnie jego strzały bronił Rafał Gikiewicz. Rywale grali tak, jakby zatrzymanie Polaka było dla nich wyzwaniem życia, niejednokrotnie w polu karnym pilnowało go dwóch, trzech defensorów. Nawet trener Bayernu Hansi Flick przyznał po meczu: – Powiedziałem jednemu ze współpracowników, że to się dziś nie uda.

Udało się w ostatniej minucie, kiedy heroicznie grający Gikiewicz odbił do przodu piłkę po strzale Leroya Sane, a Lewandowski ją dobił i ustalił wynik meczu na 5:2. W kinie ten scenariusz mógłby wydać się tak atrakcyjny, że aż niewiarygodny, ale tym razem futbol dogonił Hollywood.

Lewandowski początkowo jakby nie dowierzał, że piłka wreszcie wpadła do siatki, a później cieszył się jak młodziak, choć niektórzy uważają Polaka za zimnokrwistego. Koledzy otoczyli go w narożniku, po plecach klepał go nawet bramkarz Manuel Neuer. Piłkarze Bayernu świętowali tak, jakby wygrali jeden z najważniejszych meczów sezonu, co potwierdza, że żyli wyścigiem Lewandowskiego z historią tak samo, jak my.

Nikt nie powie, że Niemcy nie pozwolili pobić Polakowi rekordu swojej legendy Gerda Müllera. Wręcz przeciwnie – koledzy z zespołu pracowali na Lewandowskiego od tygodni. Nasz napastnik strzelił 41 goli w 29 meczach i moglibyśmy napisać, że to wynik na lata. Żaden rekord nie jest jednak bezpieczny, kiedy Lewandowskiemu wciąż się chce. To samo powiedział w rozmowie ze „SkySports" jego klubowy kolega Joshua Kimmich.

Lewandowski po meczu spotkał się w klubowym muzeum z Uschi, żoną Müllera, gdzie wręczył jej koszulkę z dedykacją i hasłem: „4ever Gerd" („Na zawsze Gerd"). Jej wyniszczony walką z alzheimerem mąż od kilku lat żyje w monachijskim domu opieki, niemal bez kontaktu ze światem.

– Mam ogromny szacunek dla Müllera. Wyznaczył cel, grając w innym świecie, z innym pokoleniem. My dziś, po prawie 50 latach, stworzyliśmy z Bayernem nową historię – mówi Lewandowski na łamach „Kickera". – Nie potrafię jeszcze ocenić, jaki wpływ będzie miał ten rekord na moje życie. To niewyobrażalne, że mogłem osiągnąć taki poziom. Kiedyś nawet nie odważyłbym się marzyć o strzeleniu tylu goli w jednym sezonie.

Lewandowski dziś pewnie już wcale nie po cichu patrzy w kierunku kolejnego rekordu Muellera, który przez całą karierę strzelił w Bundeslidze 365 bramek. On ma ich 277.

Sobota była dniem pożegnań, bo Monachium po sezonie opuszczą David Alaba, Jerome Boateng, Javi Martinez i trener Hansi Flick.

Lewandowski, którego futbolu uczyli już w Bayernie Pep Guardiola, Carlo Ancelotti, Jupp Heynckes, Niko Kovac i Hansi Flick, a w Borussii Dortmund Jürgen Klopp, teraz będzie mógł szlifować swoje rzemiosło pod okiem Juliana Nagelsmanna, za którego Bayern zapłacił RB Lipsk podobno aż 25 mln euro.

Tego samego dnia, kiedy Lewandowski stawiał sobie pomnik, Borussia Dortmund wyprawiła benefis Łukaszowi Piszczkowi. To prawdopodobnie jedyny piłkarz, o którym trener Thomas Tuchel powiedział: – Kocham go jako zawodnika i jako człowieka.

Piszczek w sobotę doczekał się kilkunastu transparentów, wielkiej płachty z koszulką z nr 26 na trybunach oraz szpaleru, kiedy opuszczał boisko. Podczas rozgrzewki miał w oczach łzy. 35-latek kończy karierę prawie na szczycie – Borussia zdobyła Puchar Niemiec i zajęła trzecie miejsce w Bundeslidze. Nasz obrońca przez 11 lat zagrał w barwach dortmundzkiego klubu 382 mecze, miał 64 asysty i strzelił 19 goli.

Lewandowski nie był w sobotę jedynym piłkarzem, który cierpiał, żeby potem triumfować. Atletico Madryt walkę o mistrzostwo Hiszpanii rozpoczęło od straconego gola w wyjazdowym meczu z przedostatnim w tabeli Realem Valladolid.

Niektórzy nazywają ich „El Pupas", czyli „Przeklęci", bo piłkarzom Atletico w przeszłości niejednokrotnie zdarzało się wypuszczać sukces z rąk w ostatniej chwili. Teraz los się odmienił, bo podopieczni Diego Simeone byli wiosną królami prime time. To oni strzelali gole w ostatnich sekundach, to rywale marnowali rzuty karne, a kapitan Koke przekonywał: – Gdybyśmy nie cierpieli, nie bylibyśmy sobą.

Atletico otworzyło sezon doskonale – zdobyło 50 punktów w 19 meczach – a później wykorzystało cały margines na błędy. Zespół Simeone, czyli najlepiej opłacanego trenera na świecie, przed ostatnią kolejką miał tylko dwa punkty przewagi nad Realem i gorszy bilans meczów bezpośrednich.

Argentyńczyk tak przemówił do podopiecznych w przerwie meczu, że najpierw bramkę na 1:1 zdobył jego rodak Angel Correa, a kilka minut później po błędzie obrońcy 21. gola w tym sezonie La Liga wbił Luis Suarez. Ten sam, który oznajmił niedawno: – Wiedziałem, że w Atletico trzeba cierpieć, ale nie wiedziałem, że aż tak.

Urugwajczyk jest prawdopodobnie najgorzej sprzedanym piłkarzem w dziejach Barcelony. Latem opuścił klub ze stolicy Katalonii, dziś jest jednym z architektów sukcesu Atletico, a Katalończycy wciąż płacą mu część pensji. Suarez po ostatnim gwizdku zalazł się łzami i usiadł na murawie z telefonem, żeby porozmawiać z przyjaciółmi oraz rodziną.

„Marca" podsumowała wyczyn Atletico krótko: „Cierpieć, wierzyć, wygrać". To też doskonale filmowa opowieść.

O gwiazdorskim i bogatym Bayernie z równie bogatej Bawarii kibice innych niemieckich klubów mówią ironicznie „FC Hollywood". Tym razem zakończenie sezonu w Monachium było jednak naprawdę filmowe, z Lewandowskim w roli głównej.

Wydawało się, że wszystkie siły sprzysięgły się przeciwko bohaterowi. Raz minął się z piłką o centymetry, czterokrotnie jego strzały bronił Rafał Gikiewicz. Rywale grali tak, jakby zatrzymanie Polaka było dla nich wyzwaniem życia, niejednokrotnie w polu karnym pilnowało go dwóch, trzech defensorów. Nawet trener Bayernu Hansi Flick przyznał po meczu: – Powiedziałem jednemu ze współpracowników, że to się dziś nie uda.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego
Piłka nożna
Barcelona i Robert Lewandowski muszą już myśleć o przyszłości
Piłka nożna
Ekstraklasa. Lechia Gdańsk i Arka Gdynia blisko powrotu do elity