Jerzy Dudek: Serce bije mocniej dla Liverpoolu

Polski bramkarz o grze w Liverpoolu i Realu Madryt oraz sobotnim finale Ligi Mistrzów.

Publikacja: 23.05.2018 17:55

Jerzy Dudek: Serce bije mocniej dla Liverpoolu

Foto: DDTVN/East News, Kamil Piklikiewicz

Rz: Od 2005 roku Liverpool nie odnosi międzynarodowych sukcesów, a ciągle jest w Europie bardzo popularny. Czym ten klub do siebie przyciąga?

Jerzy Dudek: Tam jest naprawdę magiczna atmosfera, wspaniali kibice. Każdy powinien choć raz przyjechać na Anfield, najlepiej na mecz Ligi Mistrzów. Oni naprawdę żyją według hasła „You'll never walk alone". Wielu ludzi w Europie czeka na sukces Liverpoolu. Nie chodzi nawet o to, żeby utrzeć nosa krezusom. Miłość do czerwonych koszulek się nie kończy. „Once red, always red". Mnie też się to udzieliło. Podobnie było w moim poprzednim klubie Feyenoordzie Rotterdam. Byłem tak zżyty z kibicami, że chciałem sobie zrobić tatuaż z herbem klubu. Liverpool jest podobny do Rotterdamu – to również miasto portowe, ciężko pracujący ludzie, którzy z całego serca kibicują klubowi.

Od pamiętnego finału Ligi Mistrzów Liverpool – Milan minęło 13 lat. Po pierwszej połowie przegrywaliście 0:3...

Wszyscy kibice wstali i zaczęli śpiewać „You'll never walk alone", gdy wychodziliśmy na drugą połowę. Nie było nikogo, kto by powiedział, że już było po meczu. Byłem zawodnikiem Liverpoolu i Realu, znam obie szatnie, liczę na to, że teraz finał też będzie ekscytujący. Oba zespoły stawiają na atak. Hiszpanie uwielbiają finały, a z drugiej strony Liverpool, który nigdy się nie poddaje. Statystyka nie przemawia na korzyść Liverpoolu, bo Juergen Klopp przegrał wszystkie finały, od kiedy jest w Liverpoolu, a z kolei Zinedine Zidane jest specjalistą od zwyciężania. Mam sentyment do jednych i drugich, ale moje serce będzie biło mocniej dla Liverpoolu.

Hasło „This is Anfield" zostaje w pamięci na zawsze?

Mam w domu taką tabliczkę. Kiedyś korytarz prowadzący na boisko był bardzo wąski, tuż przed wyjściem było to hasło, a potem otwierał się przed tobą legendarny stadion. Teraz zostało to przebudowane, ale wciąż czuć historię.

Mohamed Salah czy Cristiano Ronaldo? Kto z nich może rozstrzygnąć finał?

Cristiano to jest maszyna, od kiedy przyszedł do Realu, nie rozegrał słabego sezonu. Podobnie było jeszcze wcześniej w barwach Manchesteru United. Salah błysnął dopiero w ostatnim sezonie. Lepiej mówić o ataku Liverpoolu: Salah, Roberto Firmino i Sadio Mane, który gra niesamowicie. Nie ma chyba innej formacji na świecie, która grałaby tak skutecznie. Oczywiście, Ronaldo albo Robert Lewandowski potrafią samodzielnie strzelić i 40 goli w sezonie, ale tutaj jest trzech snajperów, których nie można spuścić z oka. Kluczowy dla Liverpoolu jest Firmino, reżyser gry. Jego odpowiednikiem w Realu będzie Isco.

Liverpool i Rotterdam to miasta robotnicze. Chłopakowi wychowanemu na Śląsku, z rodziny górniczej, łatwiej było wpasować się w taką tradycję?

Rozumiałem mieszkańców tych miast, bo wiedziałem, jak ciężko pracują i że każdy grosz musiał być mądrze wydany. Jeśli już zapłacą za bilet, to oczekują dobrego widowiska. Kiedy taki kibic przychodzi na trybuny, to od piłkarzy wymaga, żeby dawali z siebie wszystko. Dla mnie to było oczywiste. W kopalni byłem oddelegowany do pracy na obiektach sportowych i kiedy na Barbórkę przyniosłem do domu tyle samo pieniędzy co mój ojciec, to nie miałem odwagi mu się do tego przyznać. Dla mnie to było niewyobrażalne. Szacunek dla ciężkiej pracy mam cały czas.

Łatwo się żyło w Liverpoolu? Są zapewne piękniejsze miasta nawet w Anglii...

Nigdy się nie zastanawiałem, czy są gdzieś dobre restauracje i dyskoteki. Do Liverpoolu przyjechałem pracować. Kiedy pierwszy raz pojawiłem się na stadionie, stały jeszcze stare baraki. Trochę się zdziwiłem, ale powiedziałem sobie, że taką historię trzeba szanować. Trener mnie pocieszył, że już budują nowoczesny obiekt, ale miałem okazję poczuć jeszcze zapach historii Liverpoolu.

W szatni Realu Madryt też było miejsce na koleżeństwo?

Jeśli nie znajdziesz dla siebie miejsca w grupie, to nie masz szans. Trzeba starać się, pokazywać cały czas, jak bardzo ci zależy, żeby grać. Jeśli po treningu strzelasz focha, wsiadasz w auto i odjeżdżasz, to nikt nie będzie cię szanował. Musisz być gotowy na szansę, która nadejdzie, bo nikt nie słucha wymówek. W Realu znałem swoją rolę, ale też miałem świadomość, że nawet jeśli siedziałem miesiąc na ławce, to nie będzie dla mnie wytłumaczenia, gdy wejdę na boisko i zrobię błąd. W poniedziałek wychodziłem na trening z nastawieniem, jakbym miał w sobotę wystąpić w lidze, choć nie miałem na to wielkich szans. Na koniec dostałem pożegnanie, jakiego nie mieli nawet Raul czy Iker Casillas. Opłaca się harować i dobrze funkcjonować w grupie.

Koledzy w Realu nie spodziewali się, że pogodzi się pan z rolą rezerwowego?

Tak. Myślę, że byli zaskoczeni. Jeśli się wściekałem, to tylko dlatego, że ktoś się obijał na treningu. Pamiętam zawodników, którzy nie chcieli w niedzielę trenować i byli źli dlatego, że w sobotę siedzieli na ławce. Nie akceptowałem tego i mówiłem, że nie interesują mnie niczyje humory, bo ja mam robotę do wykonania. Do Realu trafiłem pod koniec kariery i cieszyłem się, że Hiszpanie w ogóle do mnie zadzwonili. Pokazali, że im zależy, czekali na mnie. Interesowały się mną Betis Sewilla, Benfica Lizbona, Recreativo Huelva. W pewnym momencie miałem jednak dość przedłużających się negocjacji. Zadzwoniłem do Madrytu i tego nie żałuję.

Do golfa zdążyliśmy się przyzwyczaić, ale Jerzy Dudek biegający maratony na Saharze to zupełna nowość.

Po drodze były jeszcze wyścigi samochodowe w serii VW Golf Cup, a potem 24-godzinne. Lubię się testować. Dostałem zaproszenie z 4move Team, by pobiec na Saharze na 50 km. Trochę się przeraziłem, ale musiałem zacisnąć zęby i się przygotować. Spotkałem tam pasjonatów ekstremalnych biegów, na tym właśnie polega seria Runmageddon, która sprawdza siłę, gibkość i wytrzymałość.

Bramkarska gibkość jeszcze została?

Na pewno nie taka jak w trakcie kariery, ale ponieważ gram często w meczach legend, a do obrony nikt się tam nie przykłada, to muszę o siebie dbać.

Piłka nożna
Juventus Turyn szuka trenera. Massimiliano Allegri może stracić pracę
Piłka nożna
Ewa Pajor jak Robert Lewandowski. Polka będzie drugą najdroższą piłkarką świata
Piłka nożna
Barcelona bliska wyeliminowania PSG z Ligi Mistrzów. Wystarczy w rewanżu nie przegrać
Piłka nożna
Wojciech Szczęsny złamał nos i przeszedł operację. Kiedy wróci do gry?
Piłka nożna
PSG - Barcelona. Znów rollercoaster w Lidze Mistrzów, Lewandowski z ważną rolą