Podstawy, by wierzyć, że Robert Lewandowski drugi rok z rzędu sięgnie po indywidualne trofeum, były mocne. Przed ostatnią kolejką polski napastnik wyprzedzał Pierre'a-Emericka Aubameyanga o jedną bramkę, a do Monachium przyjechał jeden z jego ulubionych rywali – Freiburg.
Bayern zwyciężył 4:1 (to było pożegnanie Philippa Lahma i Xabiego Alonso), ale Lewandowski zaliczył tylko asystę przy ustalającym wynik trafieniu Joshuy Kimmicha. Niemal w tym samym czasie Gabończyk zdobywał swojego drugiego gola w meczu z Werderem (4:3). Wytrzymał presję, wykorzystał rzut karny, wprowadzając Borussię Dortmund do Ligi Mistrzów, i po raz pierwszy w karierze sięgnął po armatę – nagrodę dla króla strzelców Bundesligi.
Kuba w barażach
– Pokonać Roberta to szaleństwo. Dla mnie jest on najlepszym napastnikiem na świecie – Aubameyang nie szczędzi pochwał pod adresem Polaka, który i tak ma za sobą rekordowy sezon (43 bramki w 47 meczach).
Piłkarze Bayernu, świętujący w miniony weekend piąty tytuł z rzędu, mogą już myśleć o wakacjach. Borussię czeka jeszcze finał Pucharu Niemiec (w sobotę z Eintrachtem Frankfurt). W barażach o utrzymanie będzie musiał walczyć Wolfsburg. Drużyna Jakuba Błaszczykowskiego przegrała ważne spotkanie z Hamburgerem SV (1:2) i spadła na 16. miejsce w tabeli. Jej przeciwnikiem będzie Eintracht Brunszwik, czyli zespół Adama Matuszczyka. Pierwszy mecz w czwartek. Do Bundesligi awansowały VfB Stuttgart (Marcin Kamiński) oraz Hannover 96 (Artur Sobiech, ale on latem odejdzie).
To, co nie udało się Lewandowskiemu, zrobił Łukasz Teodorczyk. 22 gole wystarczyły, by zostać królem strzelców ligi belgijskiej. Anderlecht, który już wcześniej dzięki bramkom Polaka zapewnił sobie mistrzostwo, pokonał 3:2 Oostende. Teodorczyk nie powiększył swojego dorobku, zakończył rozgrywki z identycznym wynikiem jak Henry Onyekuru, ale trafiał częściej w spotkaniach wyjazdowych i zgodnie z regulaminem to jemu należy się nagroda.