Nishino został zatrudniony w trybie awaryjnym po tym, jak w kwietniu na skutek ciągłych nieporozumień z działaczami i gwiazdami reprezentacji zwolniony został Vahid Halilhodzic. Bośniacki szkoleniowiec nie mógł znaleźć wspólnego języka z byłym pomocnikiem AC Milan (dziś gra w meksykańskiej lidze) Keisuke Hondą, a także z najważniejszym zawodnikiem kadry, Shinji Kagawą z Borussii Dortmund.
Do kiepskiej atmosfery dochodziły też kiepskie wyniki. Porażki z Belgią czy Brazylią w listopadzie zeszłego roku można było założyć jeszcze przed pierwszym gwizdkiem, natomiast dziennikarze i kibice mieli pretensję o ich styl.
Według nich Japonia powinna grać ładnie w piłkę, wymieniać krótkie podania, stosować azjatycką wersję tiki-taki. Bośniak tymczasem był do bólu pragmatyczny i oczekiwał od swoich piłkarzy zmasowanej defensywy i kontr.
Po porażkach w towarzyskich spotkaniach przyszła kompromitacja z Koreą Południową (1:4) w finale Pucharu Azji Wschodniej, a czara goryczy przelała się po marcowych spotkaniach towarzyskich – najpierw przyszedł uratowany w ostatniej minucie remis z Mali, a następnie porażka z Ukrainą. Halilhodzic został wyrzucony, a w jego miejsce zatrudniono Nishino.
Wśród jego wybrańców znaleźli się zarówno Honda, jak i Kagawa. Zabrakło natomiast Ryoty Morioki znanego polskim kibicom z występów w Śląsku Wrocław (obecnie Morioka gra w Anderlechcie).