Ekstraklasa: Wygrali terroryści

Ligowa piłka jest chora. Miejsce i forma fetowania mistrza Polski budzą większe emocje niż ostatnia kolejka, która odbędzie się w sobotę i niedzielę.

Aktualizacja: 17.05.2018 23:02 Publikacja: 17.05.2018 22:35

Miroslav Radović mistrzostwo Polski z Legią zdobywał już trzykrotnie.

Miroslav Radović mistrzostwo Polski z Legią zdobywał już trzykrotnie.

Foto: PAP, Leszek Szymański

Szanse na tytuł mają już tylko Legia i Jagiellonia. Warszawianom do utrzymania pierwszego miejsca potrzebny jest jeden punkt. Jeśli zdobędą go w Poznaniu w meczu z Lechem – obronią tytuł.

Ale mogą to też zrobić w inny sposób. Ich sojusznikiem będzie Wisła Płock. Jeśli odbierze Jagiellonii punkt w Białymstoku, to przysłuży się Legii. Wisła walczy o czwarte miejsce, dające prawo gry w Lidze Europy.

Zwycięstwo Lecha (jest już pewne, że będzie trzeci) nad Legią i Jagiellonii nad Wisłą przyniesie tytuł drużynie z Białegostoku – pierwszy raz w jej historii.

Każdy scenariusz jest możliwy, ponieważ małe są nie tylko różnice punktowe, ale i te w poziomie gry.

Legia jeszcze nie przegrała, od kiedy jej trenerem został Dean Klafurić, człowiek z drugiego szeregu. Wcześniej zdarzyło się jej to aż 11 razy. Jak na mistrza to zawstydzająca liczba. Ale faktem jest też, że Legia odniosła najwięcej zwycięstw – 21.

Mecz w Białymstoku będzie walką o tytuł i na szczęście niczym więcej. Między Jagiellonią a Wisłą Płock nie ma relacji podgrzewających atmosferę na trybunach.

Co innego w Poznaniu. W ostatnich latach Legia dwukrotnie spotykała się z Lechem w finale Pucharu Polski, próżno jednak szukać tzw. łączonych szalików z tych meczów, bo kibice nie kupią szalika, na którym obok siebie znajdują się godła drących ze sobą koty klubów.

Ta atmosfera wpłynęła na decyzję Ekstraklasy SA, która w przypadku zdobycia tytułu przez Legię postanowiła odwołać mistrzowską fetę na stadionie Lecha. Decyzja jest skandaliczna, ale logiczna, niestety.

Ekstraklasa SA chce mieć święty spokój, bo podobnie jak wszystkie kluby w lidze i PZPN flirtuje z ekstremistycznymi grupami kibiców, łudząc się, że są wśród nich ludzie, z którymi można dyskutować. Nie można, bo to są terroryści trybun, tacy sami w Poznaniu jak w Warszawie, Krakowie, Trójmieście.

Oni odbierają przyjemność normalnym ludziom chodzącym na stadiony. Zbigniew Boniek zrozumiał to dopiero po finale Pucharu Polski Arka – Legia, zapowiadając, że nie ugnie się przed tymi, którzy organizowali na stadionach ekstraklasy akcję „Nic o nas bez nas". To są w większości ci sami ludzie, którzy pod pretekstem opraw prezentują na trybunach festiwal nienawiści i bluzgów. Oni nie dopuszczają do siebie myśli, że miłość do jednego klubu nie musi oznaczać nienawiści do innego.

W roku 2004, po finale Pucharu Polski, który na stadionie Wojska Polskiego zdobył Lech, odbierających medale piłkarzy poznańskich zaatakowali w loży honorowej kibice Legii. Kiedy na tym samym stadionie tytuł mistrza Polski zapewniła sobie Wisła Kraków, podczas fety uderzono jej trenera Adama Nawałkę.

Przy takich ekscesach przypadek sprzed roku był tylko drobnym nietaktem. Po zdobyciu na Łazienkowskiej Superpucharu Polski piłkarze Arki fetowali sukces przy pustych trybunach, bo rozczarowani wynikiem kibice Legii nie uznali za stosowne okazać szacunku zwycięzcom.

Tak dzieje się w całej Polsce. Dopóki władze PZPN, Ekstraklasy SA i klubów solidarnie nie wydadzą wojny dobrze zorganizowanemu kibolstwu, dopóty na stadionach będzie panował szowinizm. Przykre, że wobec takich problemów mniej mówi się o sporcie.

Pierwsza niewiadoma to tytuł mistrzowski, druga – kto zajmie czwarte miejsce związane z prawem gry w pucharach: Wisła Płock, Górnik Zabrze czy Wisła Kraków. Trzecia – kto obok Sandecji spadnie z ligi. Zadecyduje o tym mecz Piast – Termalica w Gliwicach. Piast musi wygrać, Termalice wystarczy remis.

Sandecja była jako tako przygotowana do występów w ekstraklasie pod względem sportowym, ale organizacyjnym już nie. A fakt, że drużyna przez cały rok nie mogła zagrać w swoim mieście, bo nie ma w nim odpowiedniego stadionu, to po prostu wstyd.

37. kolejka

Grupa mistrzowska:

- Lech – Legia - Górnik – Wisła K.

- Jagiellonia – Wisła P.

- Korona – Zagłębie (wszystkie mecze w niedzielę o 18:00)

Grupa spadkowa:

- Arka – Śląsk

- Piast – Nieciecza

- Cracovia – Pogoń - Lechia – Sandecja (wszystkie mecze w sobotę o 18:00)

Grupa mistrzowska

1. Legia Warszawa 36 67 52-35

2. Jagiellonia Białystok 36 64 53-40

3. Lech Poznań 36 60 53-31

4. Wisła Płock 36 57 52-43

5. Górnik Zabrze 36 57 66-54

6. Wisła Kraków 36 55 51-40

7. Korona Kielce 36 49 49-52

8. Zagłębie Lubin 36 49 43-42

Grupa spadkowa

9. Cracovia 36 50 50-48

10. Śląsk Wrocław 36 47 49-54

11. Arka Gdynia 36 43 46-47

12. Pogoń Szczecin 36 42 42-53

13. Lechia Gdańsk 36 38 45-57

14. BBT Nieciecza 36 36 39-62

15. Piast Gliwice 36 34 36-48

16. Sandecja 36 32 33-53

Szanse na tytuł mają już tylko Legia i Jagiellonia. Warszawianom do utrzymania pierwszego miejsca potrzebny jest jeden punkt. Jeśli zdobędą go w Poznaniu w meczu z Lechem – obronią tytuł.

Ale mogą to też zrobić w inny sposób. Ich sojusznikiem będzie Wisła Płock. Jeśli odbierze Jagiellonii punkt w Białymstoku, to przysłuży się Legii. Wisła walczy o czwarte miejsce, dające prawo gry w Lidze Europy.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego
Piłka nożna
Barcelona i Robert Lewandowski muszą już myśleć o przyszłości
Piłka nożna
Ekstraklasa. Lechia Gdańsk i Arka Gdynia blisko powrotu do elity