Jak pan to zrobił?
Normalnie. Pracujemy, nie ma w tym żadnej filozofii. Zebrało się kilka osób myślących podobnymi kategoriami i mających wspólne cele. Właściciel Rakowa Michał Świerczewski jest potentatem w branży komputerowej, mieszka w Częstochowie, chce coś zrobić dla tamtejszego środowiska, a fundamenty tworzy właściciel. Jeśli jest dobrym człowiekiem, nie traktuje ludzi z góry, tylko ich szanuje, to wspólna praca staje się przyjemnością.
Pan Świerczewski buduje klub, ale to pan zbudował drużynę z zawodników, wśród których nie ma gwiazd. To wynika z budżetu czy z waszej filozofii?
Jedno z drugim idzie w parze. Gwiazd nie kupujemy nie tylko dlatego, że nas na to nie stać. Jesteśmy w lidze nowi, nie mamy stadionu, z punktu widzenia znanych zawodników nie jesteśmy atrakcyjnym pracodawcą. Mamy jednak coś, co w wielu innych klubach nie jest oczywiste. W Rakowie wszystko jest poukładane. Każdy zawodnik to lubi, a etos pracy, jakkolwiek pompatycznie by to zabrzmiało, jest warunkiem rozwoju. Kiedy zawodnik widzi, że to, co ćwiczy na treningach, przynosi wyniki, jego zaufanie wzrasta. Zwycięstwo przekłada się na awans sportowy, pieniądze, transfer. Nie mam złudzeń, że Raków w obecnym składzie będzie wieczny. Piłkarz, który od nas odejdzie, dopisze sobie do CV, gdzie grał w sezonie 2020/2021. To podniesie jego wartość.
21-letni Kamil Piątkowski z Rakowa awansował do reprezentacji Polski, Marcin Cebula, Igor Sapała, Patryk Kun czy Andrzej Niewulis odbudowali się po przeprowadzce do Częstochowy...