W ten weekend ekstraklasa stała pod znakiem goli zdobywanych w ostatnich minutach, albo w końcówkach meczów. Tak było w Lubinie, w Niecieczy, a także w Lublinie, gdzie w tym sezonie występuje Górnik Łęczna. Co więcej za każdym razem szala zwycięstwa przechylała się na stronę gości. Tak było też i w klasyku naszej ligi – Legia zapewniła sobie zwycięstwo w meczu w Poznaniu w czwartej minucie doliczonego czasu gry. Zwycięskiego gola zdobył – po raz drugi w tym sezonie – były zawodnik Lecha Kasper Hamalainen.
Mimo takiego samego zakończenia jak meczu jesienią (gol Fina w doliczonym czasie), tym razem klasyk stał na znacznie wyższym poziomie. Znów wszystkie bramki padły w ostatnim kwadransie, ale to pierwsza połowa stała na wyższym poziomie. To Lech rozpoczął bardzo mocno, dochodził do sytuacji, ale obrońcy tytułu z Warszawy się odgryzali. Świetny mecz rozgrywał Vadis Odjidja-Ofoe, ale Belg miał też mnóstwo szczęścia, że mecz w ogóle dokończył. Pod koniec spotkania sfrustrowany ciągłymi faulami na sobie pomocnik brzydko się zachował, odepchnął jednego z rywali, a gdy sędzia Daniel Stefański pokazał mu żółtą kartkę, Belg bardzo brzydko go zwyzywał. Stefańskiemu zabrakło chyba odwagi by wyrzucić Odjidję z boiska, bo nieznajomość angielskiego byłaby marnym wytłumaczeniem. Szczególnie że zawodnik Legiu użył słów powszechnie zrozumiałych.
Lech był już niemal koronowany na mistrza, Michał Probierz gratulował nawet Kolejorzowi dubletu, ale po porażce z Legią traci już do Jagiellonii sześć punktów. Oczywiście po podziale będą to tylko trzy, ale zespół Nenada Bjelicy ewidentnie stracił impet. Legia wciąż wywiera presję na lidera z Podlasia.
Najwięcej emocji było oczywiście w Poznaniu, ale w Lubinie ich także nie zabrakło. Zagłębie, które wiosny do udanych zaliczyć nie może, podejmowało lidera z Białegostoku. W tygodniu do obozu Jagiellonii dotarły hiobowe wieści. Okazało się, że najlepszy zawodnik nie tylko drużyny Michała Probierza, ale dla wielu w ogóle najlepszy zawodnik ligi – Konstantin Vassiljev nie zagra z powodu kontuzji do końca sezonu zasadniczego. To i tak optymistyczna wersja, pierwsze prognozy mówiły bowiem nawet o dłuższej pauzie. Ile znaczy Estończyk dla zespołu z Podlasia nie trzeba tłumaczyć nikomu, kto chociaż w znikomym stopniu interesuje się ekstraklasą. 13 goli do tego 13 asyst. Te statystyki oznaczają, że w momencie, w którym pomocnik doznał kontuzji, miał udział aż przy 52 procentach goli strzelonych przez Jagiellonię. To wynik znacznie przewyższający kolejnych w tej klasyfikacji zawodników – Roberta Picha (45,5 procent według ekstrastats.pl) oraz Dariusza Formellę (40 procent). Te liczby pokazują jednak też jednoznacznie jak bardzo od Vassiljeva jest uzależniona Jagiellonia.
Probierz nie miał jednak wyboru i mimo że na każdym kroku podkreśla, iż jego klub bawi się walcząc o mistrzostwo i presji nie odczuwa, to jednak wiadomo iż apetyty rosną w miarę jedzenia. Jagiellonia przegrywała 0:1 po golu z wyraźnego spalonego Arkadiusza Woźniaka, prowadziła 2:1 po dwóch trafieniach Cilliana Sheridana, w kwadrans przed końcem było już 3:2 dla gospodarzy. Najpierw jednak w 78 minucie wyrównał Ivan Runje, a w drugiej minucie doliczonego czasu zwycięstwo i zachowanie pierwszej pozycji w tabeli zapewnił Arvydas Novikovas. Reprezentant Litwy, zimą został pozyskany z drugoligowego niemieckiego VfL Bochum, ale nie wywalczył sobie miejsca w składzie, a gol przeciwko Zagłębiu był jego pierwszym trafieniem w barwach Jagiellonii.