Sobotni mecz z Freiburgiem, zremisowany 1:1, tylko utwierdził działaczy z Monachium w przekonaniu, że rewolucja w składzie jest niezbędna. Bayern, który odrobił dziewięć punktów straty do Borussii Dortmund, na ostatniej prostej sezonu znów pozwolił się wyprzedzić rywalom i jeśli nie pokona ich w najbliższy weekend na Allianz Arenie, po raz pierwszy od 2012 roku może stracić mistrzostwo.
We Fryburgu zawiodła przede wszystkim skuteczność. Bawarczycy oddali aż 27 strzałów, dziesięć z nich sam Robert Lewandowski – więcej niż w jakimkolwiek innym spotkaniu, ale tylko jedna z tych prób zakończyła się golem. – Gdybym wykorzystał swoje sytuacje, wygralibyśmy – bije się w pierś polski napastnik. – To boli, tym bardziej że miałbym już 200 bramek w Bundeslidze.
Czas na rozmowy
Lewandowskiego nikt jednak z klubu pozbywać się nie zamierza. Wręcz przeciwnie, ruszyły negocjacje na temat przedłużenia kontraktu obowiązującego do 2021 roku.
– Pierwsze rozmowy już się odbyły, ale to jeszcze potrwa. Koncentruję się teraz na końcówce sezonu – wyścigu o tytuł i wygraniu Pucharu Niemiec. Ale tak – jestem w stanie sobie wyobrazić, że zostanę w Monachium na dłużej – przyznał polski as w dużym wywiadzie dla magazynu „Kicker".
I choć ostatnio przekonywał, że nie potrzebuje zmiennika, a sprowadzenie Sandro Wagnera okazało się niewypałem, Bayern szuka potencjalnych kandydatów, którzy mogliby wzmocnić konkurencję w ataku.