Nie bić głową w sufit

Paulo Sousa zafundował kibicom i zawodnikom reprezentacji Polski terapię szokową. Teraz sami piłkarze muszą uwierzyć, że to właściwa droga do celu.

Publikacja: 01.04.2021 21:00

Jakub Moder, podobnie jak Marek Citko i Jerzy Brzęczek, strzelił na Wembley gola, który nie dał jedn

Jakub Moder, podobnie jak Marek Citko i Jerzy Brzęczek, strzelił na Wembley gola, który nie dał jednak Polakom punktów

Foto: POOL/AFP, Catherine Ivill

Początek pracy Portugalczyka z drużyną narodową przypomina film sensacyjny, w którym główny bohater musi zastąpić pilota w kokpicie lecącego samolotu. Ma licencję oraz doświadczenie, ale wsiada do wadliwej maszyny, która pędzi wątpliwym kursem. Wiadomo, że taka akcja przyniesie kaskadę emocji.

Sousa przejął drużynę budowaną przez Jerzego Brzęczka w biegu i teraz musi ją przeprowadzić przez sezon o intensywności, jakiej nie widzieliśmy w reprezentacyjnej piłce od lat. Kadra w ciągu dziewięciu miesięcy rozegra tylko dwa sparingi i co najmniej 13 spotkań o stawkę – całe eliminacje do przyszłorocznego mundialu oraz Euro 2020.

Portugalczyk mógł włączyć autopilota, ale najwyraźniej uznał – niewykluczone, że także na polecenie przełożonego, prezesa PZPN – że choć plan jego poprzednika gwarantował stabilność i pewne zwycięstwa nad niżej notowanymi rywalami, to już w starciach z potentatami oznaczał bicie głową w sufit. Postawił na zmiany.

Polacy na terapii

Sousa zapowiedział, że chce drużyny grającej aktywnie, czyli agresywnej w obronie i dominującej dzięki posiadaniu piłki, oraz elastycznej – zdolnej do skutecznego reagowania na to, co dzieje się na boisku. Najpierw przekazywał zawodnikom myśli i obrazy zdalnie, a później przed meczem z Węgrami przeprowadził pięć treningów.

Zaczęło się – zachowując narrację o filmie sensacyjnym – od trzęsienia ziemi w Budapeszcie, gdzie Polacy dwukrotnie odrabiali straty i zremisowali 3:3. Celem były 3 punkty, ale z drugiej strony zremisowaliśmy na wyjeździe z najgroźniejszym rywalem w walce o miejsce barażowe.

W wygranym 3:0 meczu z Andorą Polacy byli przy piłce przez 82 proc. czasu gry. Łatwo ironizować, że posłaliśmy w pole karne rywali aż 59 dośrodkowań, ale przeciwko słabszemu to często najskuteczniejszy sposób na strzelenie gola.

Marcowy tryptyk pozwolił Sousie sprawdzić, jak piłkarze reagują na określone sytuacje. Planem na pierwszy mecz była kontrola, drugi oznaczał prowadzenie oblężenia, a trzeci miał zapewne przetestować kontratak.

Nasi piłkarze przeciwko Anglikom tak bardzo okopali się jednak na własnej połowie, że przez 45 minut nie przeprowadziliśmy żadnej akcji ofensywnej. Dopiero po przerwie Polacy zauważyli, że wystarczy odrobina śmiałości, żeby zagrać na Wembley w piłkę, zamiast czekać na wyrok.

Sousa musiał reagować na własne błędy, ale problemy zsyłał mu też los. Kontuzje wykluczyły ze zgrupowania Jacka Góralskiego i Krystiana Bielika, a koronawirus dopadł Mateusza Klicha, Kamila Piątkowskiego oraz Łukasza Skorupskiego, a na Wembley z powodu urazu nie dotarł Robert Lewandowski.

Leo Beenhakker i Adam Nawałka doczekali się swoich meczów-mitów. Pierwszy poprowadził Polaków do wygranej nad Portugalią (2:1), drugi pokonał Niemców (2:0). Oba zwycięstwa otworzyły drogę do kolejnych sukcesów. Nowy selekcjoner na takie spotkanie wciąż czeka.

Możliwe, że najwięcej Sousa dowiedział się z porażki. Mecz w Londynie pokazał zarówno, ile reprezentacja traci bez Lewandowskiego, ale mógł też przekonać kadrowiczów, że jest życie bez gwiazdora Bayernu.

Sousa już na pierwszej konferencji prasowej powtarzał za Janem Pawłem II: „Nie lękajcie się". On się nie lękał, podejmował decyzje brawurowe: zmienił taktykę, tasował ustawieniami, wysłał na ławkę Kamila Glika i straszył Anglików Karolem Świderskim, a niewykluczone, że tylko koronawirus nie pozwolił mu na wystawienie na Wembley w pierwszym składzie Piątkowskiego.

Portugalczyk zerwał z konserwatywnym stylem przebudowy zespołu, polegającym na spokojnym wprowadzaniu zawodników, bo czasu na zmiany – w postaci bezinwazyjnych sparingów – nie miał w ogóle. Selekcjoner ma w sobie sportową zuchwałość i teraz musi ją zaszczepić zawodnikom.

– Trener zauważył, że mamy charakter i możemy być groźni także dla teoretycznie silniejszych przeciwników – powiedział Wojciech Szczęsny. To był tylko jeden z wielu głosów wskazujących na niedosyt po straconej szansie. Piłkarze zrozumieli, że wcale nie musieli na Wembley przegrać. To klucz do sukcesu drużyny: zyskanie świadomości, że futbol budowany na fundamencie kontrpressingu wymaga śmiałości, a odważne decyzje czasem powodują błędy.

Nowa perspektywa

Sousa ma plan, jego realizacja to inna sprawa. Portugalczyk podczas spotkania z Andorą wychodził z siebie, widząc podania do tyłu. Organizacja gry w wielu momentach była problemem. Stracony gol z Anglikami to nie tylko efekt faulu Michała Helika, ale także zachowania Piotra Zielińskiego, który po przechwycie tak wstrzymywał akcję, że osaczyło go czterech rywali.

Niektórzy zarzucają selekcjonerowi, że lepsza gra w drugich połowach świadczy nie tyle o jakości zmian, co o błędach przy wyborze składu. A może to właśnie plan, żeby uskrzydlać grę dopiero po przerwie, kiedy zmęczenie rośnie? Pandemiczny futbol, w którym trener może przeprowadzić aż pięć zmian, pozwala planować taktykę na spotkanie z zupełnie innej perspektywy.

Ważne, żeby efekty zmian widzieli sami piłkarze. Gola na Wembley poprzedził agresywny pressing, a nie typowo polski kontratak. Sousa wielokrotnie podkreślał, jak ważna jest w dzisiejszej piłce organizacja w momentach przejścia od ataku do obrony. To faza, w której zarówno zmusiliśmy do błędu Anglików, jak i straciliśmy dwa gole w Budapeszcie. Trudno powiedzieć, że marcowe mecze były wielkim łykiem optymizmu, ta drużyna wymaga raczej życzliwej obserwacji.

Portugalczyk porwał się na rewolucję i nie wiadomo tylko, czy w warunkach pracy z drużyną narodową – kiedy czas na treningi kalendarz ogranicza do minimum – zdoła przeprogramować drużynę.

Czasu jest mało, bo kolejne zgrupowanie – na początku czerwca – będzie już przygotowaniem do Euro 2020. Jesienią dokończone zostaną mundialowe eliminacje. Udział w mistrzostwach kontynentu wezmą aż 24 drużyny. Bilety do Kataru wywalczy tylko 13 zespołów z Europy, co pokazuje skalę wyzwania. Takie sito eliminacyjne po 1986 r. Polacy przebrnęli tylko trzy razy. Tak trudnych kwalifikacji, jak te trwające, już nigdy nie będzie. Mundial 2026 rozrośnie się do 48 drużyn.

TABELA

1. Anglia 3 9 9-1

2. Węgry 3 7 10-4

3. Albania 3 6 3-2

4. Polska 3 4 7-5

5. Andora 3 0 1-8

6. San Marino 3 0 0-10

MECZE DO ROZEGRANIA 2.09: Węgry – Anglia, Polska – Albania, Andora – San Marino; 5.09: Anglia – Andora, Albania – Węgry, San Marino – Polska; 8.09: Polska – Anglia, Węgry – Andora, Albania – San Marino; 9.10: Andora – Anglia, Polska – San Marino, Węgry – Albania; 12.10: Anglia – Węgry, Albania – Polska, San Marino – Andora; 12.11: Anglia – Albania, Andora – Polska, Węgry – San Marino; 15.11: San Marino – Anglia, Polska – Węgry, Albania – Andora

Początek pracy Portugalczyka z drużyną narodową przypomina film sensacyjny, w którym główny bohater musi zastąpić pilota w kokpicie lecącego samolotu. Ma licencję oraz doświadczenie, ale wsiada do wadliwej maszyny, która pędzi wątpliwym kursem. Wiadomo, że taka akcja przyniesie kaskadę emocji.

Sousa przejął drużynę budowaną przez Jerzego Brzęczka w biegu i teraz musi ją przeprowadzić przez sezon o intensywności, jakiej nie widzieliśmy w reprezentacyjnej piłce od lat. Kadra w ciągu dziewięciu miesięcy rozegra tylko dwa sparingi i co najmniej 13 spotkań o stawkę – całe eliminacje do przyszłorocznego mundialu oraz Euro 2020.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Miał odejść, a jednak zostaje. Dlaczego Xavi nadal będzie trenerem Barcelony?
Piłka nożna
Polacy chcą zostać w Juventusie. Zieliński dołącza do mistrzów Włoch
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego