Zbigniew Boniek: PZPN nie pożycza pieniędzy

Prezes Zbigniew Boniek o pakiecie pomocowym, długach klubów i o tym, czy ligowy sezon zostanie dokończony.

Aktualizacja: 27.03.2020 05:35 Publikacja: 26.03.2020 17:49

Zbigniew Boniek: PZPN nie pożycza pieniędzy

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak

W piątek ma się odbyć telekonferencja PZPN z klubami Ekstraklasy. Środowisko piłkarskie oczekuje od federacji pomocy.

Odbędziemy forum telefoniczne, będą obecni wszyscy członkowie zarządu, a podczas tego spotkania będziemy chcieli przedstawić klubom pakiet pomocowy.

Jaki to pakiet? Jest już gotowy?

Tak, jest już skończony, natomiast nie mogę powiedzieć jaki to pakiet. Wszystkiego się pan dowie już po tym, jak poznają go kluby.

Proszę chociaż powiedzieć, czy PZPN zdecyduje się na pożyczki dla klubów. Mówi się o tym w środowisku piłkarskim. Nisko oprocentowane długoterminowe pożyczki pozwoliłyby klubom przetrwać trudny czas.

PZPN nie zajmuje się pożyczaniem pieniędzy. Od tego są banki, niech kluby tam się kierują. Nie będziemy pożyczać związkowych pieniędzy, by szefowie klubów mogli opłacić pensje zagranicznych zawodników. Pan mówi o potrzebach klubów Ekstraklasy, a ja muszę myśleć o wszystkich poziomach polskiego futbolu – drugoligowych zespołach, trzecioligowych. Na tę chwilę nie mamy pojęcia, kiedy będziemy mogli wrócić do grania. A to jest najważniejsze. Powrót na murawę będzie oznaczał, że problemy zaczną się rozwiązywać. Ale my dziś nie wiemy, kiedy to będzie możliwe. Nie jesteśmy przecież nawet pewni, czy sezon 2020/2021 ruszy zgodnie z planem.

Jeśli nie pożyczanie pieniędzy, to co? Słychać głosy, że kluby potrzebują uchwały PZPN pozwalającej obcinać piłkarzom pensje. Nie bardzo rozumiem, szczerze mówiąc, jaka w tym rola związku.

Pan nie rozumie, ale ja też za grosz nie rozumiem. My jako związek nie mamy żadnego wpływu na umowy prawne zawierane przez kluby – spółki akcyjne. Od wielu lat mówię o tym, jak słabe są polskie kluby, jak źle zarządzane, jak ta słabość później się objawia w europejskich pucharach. Teraz dostaliśmy od klubów propozycję uchwały, tyle że ta uchwała nie ma rąk ani nóg. Nie ma absolutnie żadnego umocowania prawnego. To tylko potwierdza moje słowa.

Kluby przysłały panu swój projekt uchwały do rozpatrzenia?

Tak, ale nie ma co o tym projekcie rozmawiać. Wie pan, jaki jest cel tych propozycji? Żeby taki prezes jeden z drugim mógł wejść do szatni i powiedzieć: „Panowie, ja nie chciałem wam nic z pensji obcinać, ale patrzcie, co zrobił Boniek. Kazał nam obciąć wam wszystkim pensje o połowę". To jest umywanie rąk i przerzucanie na mnie odpowiedzialności. A prawda jest taka, że każdy z tych prezesów i właścicieli już powinien mieć problem pensji piłkarzy rozwiązany. Fakt, że kluby się do nas zwracają z prośbą, byśmy uchwałę w tym stylu podjęli, pokazuje jedno: że w polskich klubach rządzą piłkarze, a nie prezesi. I że to ich zdanie jest najważniejsze. Gdybym ja zarządzał klubem, to problem pensji już dawno miałbym rozwiązany.

Jak?

Aby skutecznie czymś zarządzać, trzeba mieć autorytet. Porozmawiałbym z piłkarzami i postawił jasno sprawę: jeśli wciąż chcą być zawodnikami mojego klubu, muszą się pogodzić z obniżką. Przynajmniej na jakiś czas. Trzy miesiące, może dłużej. Muszą wiedzieć, że jeśli nie zgodzą się na nowe warunki, to ich miejsce pracy, czyli klub, upadnie. Jeśli piłkarze tego nie rozumieją, to marnie z nimi. Wydaje mi się jednak, że zaczynają to w końcu pojmować. Widzą już, że muszą przestać myśleć wyłącznie o sobie. I muszą wiedzieć, że tylko jeśli zrezygnują z części swoich pieniędzy, znajdą się fundusze dla tych ludzi, którzy pracują w klubach, a są oni w znacznie gorszej sytuacji finansowej od piłkarzy. Dla ludzi odpowiedzialnych za pranie i przygotowanie sprzętu, dla pracowników biura, dla tych, którzy koszą trawę na boisku.

Pojawiło się nawet oświadczenie piłkarzy Śląska Wrocław, którzy zgodzili się na zamrożenie pensji. Ale przecież zamrożenie nie rozwiązuje niczego.

Oczywiście, że niczego nie rozwiązuje, to wyłącznie przesunięcie problemu w czasie.

Mówi się, że w waszym pakiecie pomocowym będzie zmiana podejścia do zadłużenia klubów. Co to oznacza konkretnie?

Do tej pory zasady były takie, że aby otrzymać licencję, kluby musiały na koniec marca udowodnić, że mają uregulowane wszystkie pensje i zobowiązania do końca grudnia roku poprzedniego. Teraz przesuniemy ten moment na koniec kwietnia. Kolejny wymóg, który kluby musiały spełnić, to na koniec września danego roku udowodnić, że zapłaciły wszelkie pensje do czerwca. Teraz przesuniemy ten drugi termin na koniec listopada. Do tej pory piłkarz mógł wystąpić o rozwiązanie kontraktu, jeśli nie dostawał pieniędzy przed dwa miesiące. Zmienimy to na cztery miesiące. Ale żeby było jasne – nie chodzi o to, by kluby nie musiały płacić zawodnikom. Jeśli piłkarz rozwiąże umowę z winy klubu, to i tak musi dostać pensję za te cztery miesiące.

Klubom będzie trudno, bo problemy przeżywają firmy z wszystkich branż, także tych, które sport sponsorują.

Oczywiście, że tak. I tam są prawdziwe dramaty ludzkie. Sport jest częścią gospodarki, coraz ważniejszą i coraz większą. I oczywiście fakt, że w tej chwili nie ma żadnych zawodów sportowych, ma ogromny wpływ na bardzo wielu ludzi. Nikt nie musi mi tłumaczyć, że konkurs skoków w Zakopanem to zarobek nie tylko dla Kamila Stocha, ale też dla całej rzeszy ludzi i biznesów. Dla hoteli, restauracji, autostrad, kolei itd. Każda kolejka ligowa to praca i pieniądze wielu osób.

Wierzy pan jeszcze w dogranie sezonu, czy już pogodził się z myślą, że to koniec?

Niczego jeszcze nie przekreślam. Wszystkim zależy na dokończeniu sezonów, bo to się wiąże z konkretnymi pieniędzmi – przede wszystkim z telewizji. UEFA oczywiście najbardziej zależy na dokończeniu europejskich pucharów, bo to są wielomilionowe kontrakty, więc wszyscy będą dążyć do tego, by sezon się skończył. Jeśli pojawi się zielone światło, by grać w lipcu i sierpniu, to będziemy się musieli dostosować. Czy będą to baraże, czy jakaś inna formuła, trudno mi dziś powiedzieć. Chciałbym, aby jak najmniej decyzji zapadało przy zielonym stoliku, a jak najwięcej na boisku. Ale o czym my w ogóle mówimy? Dwa tygodnie temu Legia grała z Piastem i był pełen stadion. Nie mamy pojęcia, w jakiej rzeczywistości obudzimy się za kolejne dwa tygodnie.

Na koniec – czy ten kryzys udowodnił, że polskie kluby są fatalnie zarządzane, że jedno tąpnięcie i wszystkie zaczynają się sypać?

A co ja powtarzam od pięciu lat? Właśnie dokładnie to, że polskie kluby źle wydają pieniądze, że kupują drogich zagranicznych zawodników, z których większość już nie nadaje się do sprzedaży dalej. Przecież to nie ma najmniejszego sensu. Jaki w tym jest pomysł biznesowy? Kluby wydają horrendalne sumy na pensje dla zagranicznych 30-latków. Nie gramy dopiero od dziesięciu dni, a już słyszymy o tym, ile klubów jest na krawędzi upadku. Przecież to dramatycznie świadczy o ich zarządzaniu. My mamy poduszkę finansową, ale będę stawiał warunki. Może w kolejnych edycjach Pucharu Polski, które są naszymi rozgrywkami, zażądam, by w podstawowych składach grało dwóch młodzieżowców? Każda zła sytuacja kiedyś się kończy i wychodząc z niej, można ułożyć reguły na nowo. Lepiej.

W piątek ma się odbyć telekonferencja PZPN z klubami Ekstraklasy. Środowisko piłkarskie oczekuje od federacji pomocy.

Odbędziemy forum telefoniczne, będą obecni wszyscy członkowie zarządu, a podczas tego spotkania będziemy chcieli przedstawić klubom pakiet pomocowy.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Miał odejść, a jednak zostaje. Dlaczego Xavi nadal będzie trenerem Barcelony?
Piłka nożna
Polacy chcą zostać w Juventusie. Zieliński dołącza do mistrzów Włoch
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego