W niedzielę mecz Polska-Czarnogóra

Zwycięstwo w niedzielę to mundial w Rosji prawie pewny.

Publikacja: 23.03.2017 19:04

Robert Lewandowski strzelał gole we wszystkich meczach eliminacji. W sumie zdobył ich siedem.

Robert Lewandowski strzelał gole we wszystkich meczach eliminacji. W sumie zdobył ich siedem.

Foto: AFP

W Podgoricy zagramy z reprezentacją młodego państwa, z drużyną waleczną i nieprzyjemną. Czarnogóra jest druga w tabeli naszej grupy i przyświeca jej taki sam cel jak reprezentacji Adama Nawałki – awans do mistrzostw świata w Rosji w 2018 roku. Drużyna z państwa, które uzyskało niepodległość dopiero w 2006 roku, zaskakująco dobrze radzi sobie wśród większych, mocniejszych i bardziej utytułowanych.

Od 2016 roku selekcjonerem jest Ljubisa Tumbaković. Trenera tego doskonale zna asystent Jacka Magiery w Legii Warszawa – Aleksandar Vuković. Serbski pomocnik w wieku 19 lat zadebiutował w pierwszej drużynie Partizana Belgrad, właśnie dzięki Tumbakoviciowi, który był wówczas trenerem klubu ze stolicy Serbii.

– To pierwszy trener, który dał mi szansę w dorosłej piłce, w tak wielkim klubie. Chociażby z tego powodu bardzo dobrze go wspominam. Ale dla mnie, odwiecznego i zdeklarowanego kibica Partizana Belgrad, Tumbaković kojarzy się tak dobrze również dlatego, bo to najbardziej utytułowany szkoleniowiec w historii Partizana. Zdobył sześć tytułów mistrzowskich, trzy puchary krajowe i w sercach kibiców ma specjalne miejsce – opowiada „Rzeczpospolitej" Vuković. – To wielka postać w historii klubu. Czarnogóra jest krajem bardzo Serbii bliskim i mieszka tam wielu fanów Partizana, więc dla nich Tumbaković też jest postacią wyjątkową.

Związki Czarnogóry i Serbii są mocne. W wyniku rozpadu Jugosławii i wojny bałkańskiej, po odłączeniu się Chorwacji, Bośni i Hercegowiny oraz Słowenii, w 1992 roku powstało państwo, które nazywało się Serbia i Czarnogóra. Po 14 latach w Czarnogórze przeprowadzono referendum niepodległościowe. Unia Europejska wymogła, by dopiero próg 55 procent głosów za niepodległością oznaczał odłączenie się od Serbii. Referendum przeprowadzono 21 maja 2006 roku, a ustanowienie własnego kraju poparło zaledwie 55,5 procent głosujących.

– Serbia to bratni kraj i wcale nie było jasne, czy Czarnogóra tak chętnie się odłączy – tłumaczy Vuković. – Ostatecznie zwyciężyło chyba myślenie, że lepiej być pierwszym u siebie, niż jednym z wielu w wielkim mieście. Ale relacje z Czarnogórą są do dziś bliskie i zażyłe. W Serbii jest bardzo wielu Czarnogórców i są oni widoczni, często zajmują eksponowane stanowiska – w biznesie, rozrywce i w sporcie.

Reprezentacja Czarnogóry pierwszy mecz rozegrała 24 marca 2007 roku, czyli trzy miesiące po tym, gdy została przyjęta do UEFA. W debiucie pokonała Węgrów 2:1, a pierwszego gola strzelił kapitan Mirko Vucinić, który znalazł się także wśród powołanych przez Tumbakovicia na mecz z Polską.

Vucinić w 2014 roku zamienił Juventus Turyn na klub Al Jazira w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i chociaż wciąż uchodzi za legendę czarnogórskiej piłki, to już nie jest ten sam zawodnik, co kilka lat temu. Znalazł się w kadrze, choć od półtora roku nie grał, po tym jak zerwał więzadła krzyżowe.

– Vucinić to wciąż legenda, ale z jego strony chyba nie grozi Polakom wiele. Teraz najlepszym zawodnikiem Czarnogóry jest Stevan Jovetić. To na niego będzie musiał Adam Nawałka zwrócić szczególną uwagę, ale on i jego sztab doskonale o tym wiedzą i bez moich podpowiedzi. Bardzo dobrym i twardo grającym obrońcą jest stoper Atletico Madryt Stefan Savić – mówi Vuković.

Stadion w Podgoricy może pomieścić nieco ponad 15 tysięcy widzów. Dyrektor reprezentacji Tomasz Iwan mówi, że od 2012 roku, gdy w stronę Przemysława Tytonia poleciała petarda, a kibice rzucali nawet krzesełkami, przy sektorze najbardziej zaangażowanych fanów zawisła siatka, która oddziela trybuny od boiska.

– Oczywiście mogę wyjść na kompletnego ignoranta, bo jakiś nieodpowiedzialny człowiek rzuci czymś z trybun i cały mój wywód nie będzie nic wart, ale moim zdaniem do żadnych gorszących scen nie dojdzie. Czarnogórcy sami o to zadbają, wiedzą, że ten mecz będzie pod obserwacją, boją się kar od UEFA. Doping oczywiście będzie głośny, ale stadion w Podgoricy ma się nijak do Narodowego czy obiektów, na których na co dzień występują reprezentanci Polski. Ten doping na pewno nie będzie dla nich niczym wyjątkowym ani szczególnym – uważa Vuković.

Sztab reprezentacji Polski powtarzał przy każdej okazji, by piłkarze nie dali się wciągnąć w żadne prowokacje ze strony rywali. Mecz Polski z Czarnogórą w Podgoricy w 2012 roku (2:2) obfitował w wiele fauli, niesportowych zachowań, obie drużyny kończyły go w dziesięciu po czerwonych kartkach.

– Tumbaković nie jest trenerem, który kazałby swoim zawodnikom prowokować rywali. Żadna z drużyn, które prowadził, nigdy tym się nie charakteryzowała, a takie nastawienie piłkarzy w dużej mierze inspirują właśnie szkoleniowcy – tłumaczy Vuković. – Oczywiście Czarnogórcy na pewno będą grać twardo, ale raczej nie będzie w tym złości.

Legionista twierdzi, że rywale z pewnością wyjdą na boisko bardzo pewni siebie. – Tym właśnie charakteryzują się Czarnogórcy i jest to od zawsze obiektem żartów. Ich pewność siebie i przekonanie o własnej wyższości jest już na Bałkanach legendarne – śmieje się Vuković. – Mają oczywiście ku temu niezłe podstawy. To maleńki kraj, mieszka tam tylko nieco ponad 600 tysięcy ludzi, a w sportach osiągają sukcesy. Może dlatego, że ich tak mało, to zawsze na siłę próbują się powiększyć. W Czarnogórze panuje np. przekonanie, że Novak Djoković tak naprawdę pochodzi stamtąd. Nazwisko Vuković jest też dość popularne w tamtych rejonach, więc mnie też co i rusz przekonywali, że tak naprawdę jestem z Czarnogóry.

To Polska jest faworytem, według ekspertów i bukmacherów. Nie zmienia tego nawet kontuzja Grzegorza Krychowiaka, który w spotkaniu w Podgoricy nie zagra. Zwycięstwo oznaczać będzie drogę na mundial szeroko otwartą. W odbywającym się równolegle meczu Rumunia – Dania przegrany praktycznie przestanie się liczyć w walce o mistrzostwa świata.

GRUPA E

5. kolejka

Niedziela: Armenia – Kazachstan (18.00, Polsat Sport News); Czarnogóra – Polska (20.45, Polsat, Polsat Sport); Rumunia – Dania (20.45, Polsat Sport Extra).

1. Polska 4 10 10-5

2. Czarnogóra 4 7 9-4

3. Dania 4 6 7-5

4. Rumunia 4 5 6-4

5. Armenia 4 3 4-10

6. Kazachstan 4 2 3-11

MECZE ROZEGRANE

Dania – Armenia 1:0; Kazachstan – Polska 2:2; Rumunia – Czarnogóra 1:1; Armenia – Rumunia 0:5; Czarnogóra – Kazachstan 5:0; Polska – Dania 3:2; Kazachstan – Rumunia 0:0; Dania – Czarnogóra 0:1; Polska – Armenia 2:1; Armenia – Czarnogóra 3:2; Dania – Kazachstan 4:1; Rumunia – Polska 0:3.

MECZE DO ROZEGRANIA

10 czerwca: Kazachstan – Dania; Czarnogóra – Armenia; Polska – Rumunia.

1 września: Kazachstan – Czarnogóra; Dania – Polska; Rumunia – Armenia.

4 września: Armenia – Dania; Czarnogóra – Rumunia; Polska – Kazachstan.

5 października: Armenia – Polska; Czarnogóra – Dania; Rumunia – Kazachstan.

8 października: Dania – Rumunia; Kazachstan – Armenia; Polska – Czarnogóra.

W Podgoricy zagramy z reprezentacją młodego państwa, z drużyną waleczną i nieprzyjemną. Czarnogóra jest druga w tabeli naszej grupy i przyświeca jej taki sam cel jak reprezentacji Adama Nawałki – awans do mistrzostw świata w Rosji w 2018 roku. Drużyna z państwa, które uzyskało niepodległość dopiero w 2006 roku, zaskakująco dobrze radzi sobie wśród większych, mocniejszych i bardziej utytułowanych.

Od 2016 roku selekcjonerem jest Ljubisa Tumbaković. Trenera tego doskonale zna asystent Jacka Magiery w Legii Warszawa – Aleksandar Vuković. Serbski pomocnik w wieku 19 lat zadebiutował w pierwszej drużynie Partizana Belgrad, właśnie dzięki Tumbakoviciowi, który był wówczas trenerem klubu ze stolicy Serbii.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego
Piłka nożna
Barcelona i Robert Lewandowski muszą już myśleć o przyszłości
Piłka nożna
Ekstraklasa. Lechia Gdańsk i Arka Gdynia blisko powrotu do elity