Okładka wtorkowego „L'Equipe" nie pozostawia wątpliwości, czym w ostatnich dniach żyje Francja.
„Dżentelmeni włamywacze" – bije po oczach tytuł z pierwszej strony największego sportowego dziennika w Europie. Ilustrację rabusiów wspinających się po rynnie w stronę uchylonego okna uzupełniają zdjęcia Argentyńczyka Angela Di Marii i Brazylijczyka Marquinhosa, ofiar niedzielnych napadów.
Zdarzeniu, do którego doszło w trakcie przegranego przez Paris Saint-Germain spotkania z Nantes, „L'Equipe" poświęca pięć stron. I choć okładka nie wszystkim przypadła do gustu, a dziennikarzom dostało się za nawiązania do Arsene'a Lupina, bohatera powieści kryminalnej zekranizowanej ostatnio przez Netflixa, trudno zarzucić gazecie, że nie podeszła do tematu z należytą powagą.
Piłkarze, zwłaszcza tak bogatego klubu jak sponsorowane przez katarskich szejków PSG, chwalący się często swoim wystawnym życiem w mediach społecznościowych, są dla złodziei wdzięcznym łupem. Zarabiają krocie, wiadomo, kiedy grają mecz i jak długo nie będzie ich w domu. Ich majątki rozpalają wyobraźnię i budzą zazdrość, szczególnie w krajach takich jak Francja: pełnych społecznych nierówności i nieradzących sobie z kryzysem imigracyjnym.
W przypadku Di Marii i Marquinhosa włamywaczom nie przeszkadzał nawet fakt, że w domach pozostali bliscy zawodników. „L'Equipe" pisała początkowo, że rodziny piłkarzy porwano lub wzięto za zakładników. Na szczęście ani żonie i córkom Di Marii, ani rodzicom Marquinhosa nic się nie stało. Strach i trauma jednak pozostały.