Kluby muszą liczyć, że kibice wrócą

Zawieszenie rozgrywek oznacza kłopoty finansowe dla klubów. Zwłaszcza że nie wiadomo, jak długo potrwa przerwa.

Publikacja: 15.03.2020 20:00

Kluby muszą liczyć, że kibice wrócą

Foto: Fotorzepa, Grzegorz Rutkowski

Na razie piłkarze mają wolne do końca marca, ale w dynamicznej sytuacji wiele się może zmienić. Ostatni raz sezon nie został dokończony w 1939 roku z powodu wybuchu II wojny światowej, czyli ponad 80 lat temu.

Gdy przez chuliganów piłkarze grali ostanio przy pustych trybunach, w kasach klubów bardzo brakowało pieniędzy, które kibice zostawiali na stadionie w dniu meczu.

Od kilku lat przychody klubów ekstraklasy rosły. Według raportu firmy doradczej Deloitte za rok 2018 do klubów w najwyższej klasie rozgrywkowej trafiło 528 milionów złotych, z czego 155 mln od Canal+ . Teraz miało być lepiej, bo dzięki nowemu kontraktowi telewizyjnemu (wszystkie mecze pokazuje Canal+, a wybrane także TVP), kluby miały otrzymać od telewizji do podziału minimum 225 mln.

Nie wiadomo, co się stanie, jeśli liga nie zostanie dokończona – ostatnią transzę pieniędzy telewizje miały wypłacić po zakończeniu sezonu. Każda kolejka mniej może oznaczać stratę nawet 7–8 milionów.

Jeśli się nie gra, albo gra przy pustych trybunach, nie ma też przychodów z dnia meczowego, czyli z biletów, kateringu, pamiątek. Według raportu Deloitte w 2018 roku kluby ekstraklasy zarobiły w ten sposób 83,1 mln złotych, przy średniej frekwencji 8878 widzów, co stanowiło 16 proc. ich przychodów. W tym sezonie frekwencja była nieznacznie wyższa.

Nie dla każdego klubu pieniądze zarabiane na kibicach w dniu meczu stanowiły tak samo wielką część budżetu. Dla Legii, która w 2018 roku miała frekwencję na poziomie 17,6 tys. kibiców było to 28 proc., dla Lecha (prawie 12 tys.) 23 proc. budżetu, ale dla Lechii, przy 14,7 tys. widzów – już tylko 10 proc.

Lech Poznań może mówić o finansowym pechu, bo właśnie do Poznania miała przyjechać Legia. Sprzedano 24 tysiące karnetów i biletów. Straty ciężko jeszcze oszacować, ale kiedy stadiony zamykano z powodu chuligaństwa na pojedyncze mecze, Legia i Lech wskazywały, że mogły stracić nawet do miliona złotych.

Teraz, jeśli nie uda się rozegrać zawieszonych kolejek, kluby nie tylko nie zarobią na biletach, gadżetach i kateringu, ale być może trzeba będzie zwrócić widzom pieniądze za karnety i bilety.

Władze Wisły Kraków już zapowiedziały emisję akcji, bo brak przychodów z dnia meczu „uderza w płynność finansową" klubu.

Przy skróconym sezonie i zmniejszonych przychodach, ciągle trzeba płacić piłkarzom i pracownikom klubów. Być może dojdzie do renegocjowania umów.

W 2018 roku dla Legii pensje stanowiły 90 proc. wydatków, ale w ostatnim czasie kilku dobrze zarabiających piłkarzy odeszło z Łazienkowskiej.

Utrudniony jest także proces licencyjny na kolejny sezon. Do 31 marca kluby, zgodnie z Podręcznikiem Licencyjnym PZPN, mają przedstawić prognozę finansową, która ma zawierać m.in. przewidywania dotyczące sprzedaży biletów. Jeśli meczów nie będzie, to ciężko o wiarygodne dane.

Nie wiadomo, jak kibice będą się zachowywać, nawet jeśli ekstraklasa wróci. Strach przed zarażeniem może sprawić, że będą się bali przychodzić na stadiony.

Na razie piłkarze mają wolne do końca marca, ale w dynamicznej sytuacji wiele się może zmienić. Ostatni raz sezon nie został dokończony w 1939 roku z powodu wybuchu II wojny światowej, czyli ponad 80 lat temu.

Gdy przez chuliganów piłkarze grali ostanio przy pustych trybunach, w kasach klubów bardzo brakowało pieniędzy, które kibice zostawiali na stadionie w dniu meczu.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego
Piłka nożna
Barcelona i Robert Lewandowski muszą już myśleć o przyszłości
Piłka nożna
Ekstraklasa. Lechia Gdańsk i Arka Gdynia blisko powrotu do elity
Piłka nożna
Hiszpańskie media po Real - Barcelona. "To wstyd dla świata futbolu"