Trener Jerzy Brzęczek marzył o tym, by spotkać się z Anglikami. Z pierwszego koszyka trafił jednak na Holendrów, którzy w półfinale poprzedniej edycji turnieju pokonali po dogrywce właśnie Anglię, a później przegrali z Portugalią.
– Nie wydaje mi się, byśmy byli faworytami. Nie chcieliśmy na was wpaść, ale dobrze będzie zagrać po kilkuletniej przerwie – przyznał przed kamerami TVP Sport selekcjoner naszych rywali Ronald Koeman.
Od ostatniego meczu Polaków z Holendrami o punkty minęło już prawie 27 lat. Mierzyliśmy się z nimi w eliminacjach do mundialu w USA. W Rotterdamie był remis 2:2 (jedną z bramek zdobył kandydujący teraz na prezesa PZPN Marek Koźmiński), w Poznaniu porażka 1:3. Później spotykaliśmy się z Holendrami jeszcze dwukrotnie towarzysko, ostatnio w czerwcu 2016 roku. Drużyna Adama Nawałki, przygotowująca się wówczas do Euro we Francji, przegrała w Gdańsku 1:2.
Holendrzy tamte mistrzostwa Europy obejrzeli w telewizji, podobnie jak mundial w Rosji. Finał Ligi Narodów był więc ich pierwszą próbą powrotu do elity. Drugą jest awans na Euro 2020. W eliminacjach ponieśli tylko jedną porażkę – z Niemcami. Brzęczek wymienia ich w gronie kandydatów do złotego medalu. Nic dziwnego. Mają znakomite pokolenie piłkarzy z Virgilem van Dijkiem (Liverpool), Matthijsem de Ligtem (Juventus) i Frenkiem de Jongiem (Barcelona) na czele.
Na salony wracają też Włosi. Brak awansu na rosyjski mundial był dla nich narodową katastrofą. Zmienili trenera, zaczęli odmładzanie zespołu. Przez eliminacje Euro 2020 przeszli, wygrywając wszystkie mecze, strzelając aż 37 goli i tracąc tylko cztery. Lepszym bilansem bramkowym mogli się pochwalić tylko Belgowie.