Legia rozbiła w Warszawie Wisłę Płock, tym razem nie tylko szybko wbiła dwa gole, ale też nie zwolniła tempa, co przyniosło jej trzecią bramkę. Dopiero wtedy popełniła stary błąd: uznała, że już wygrała, i w ciągu dwóch minut straciła dwa gole. Zamiast schodzić na przerwę z bezpiecznym prowadzeniem, musiała zewrzeć szyki.
Usłyszałem, że mecz był bardzo dobry, co zwykło się mówić, kiedy pada dużo bramek. Kiedy popatrzy się, w jakich okolicznościach, już tak dobrze nie jest. Więcej błędów w obronie niż umiejętności strzelców. Liczba goli w meczu nie oznacza jakości.
Coś istotnego dla Legii jednak się wydarzyło. Do tej pory zawdzięczała ona zwycięstwa przede wszystkim Tomasowi Pekhartowi (zdobył już 15 bramek). W sobotę Pekhart grać nie mógł, a mimo to Legia ustanowiła swój tegoroczny rekord strzelecki. Obrońca Filip Mladenović strzelił dwie bramki, pomocnik Luquinhas też, co do tej pory im się nie zdarzało.
Z punktu widzenia interesów reprezentacji ważniejszy jest być może gol Bartosza Kapustki. Jego talent jest bezsporny, rozwój piłkarza został zahamowany w wyniku pazerności agenta, który sprzedał go nie tam, gdzie powinien. Od kilku miesięcy widać, że Kapustka bardzo ładnie się odbudowuje i być może wróci do kadry. Paulo Sousa raczej o tym nie wie, bo jeśli się nie mylę, nie oglądał jeszcze żadnego meczu ekstraklasy z trybuny.
Michał Kucharczyk był wyróżniającą się postacią meczu Wisła Kraków – Pogoń. Wisła w trzech ostatnich spotkaniach odniosła dwa zwycięstwa. To nad Pogonią jest szczególne, bo pod Wawelem punkty stracił kandydat do tytułu mistrzowskiego. —s.t.s.