Pandemia wygoniła publiczność z trybun przed telewizory, ale wirus mutuje, więc niektórzy uznali, że zamknięcie stadionów nie wystarczy. Niemcy i Hiszpanie nie wpuszczają do siebie lotów z Wielkiej Brytanii, gdzie pojawiła się nowa, bardziej zaraźliwa odmiana Covid-19, i nie zamierzali robić wyjątków dla piłkarzy.
W Champions League pozostały trzy angielskie drużyny, trzeba było znaleźć odważnych, którzy przyjmą gości z Wysp. Mecze RB Lipsk z Liverpoolem i Borussii Moenchengladbach z Manchesterem City odbędą się w Budapeszcie. Spotkanie Atletico z Chelsea przeniesiono do Bukaresztu, choć były podobno szanse na to, że gwiazdy z Madrytu i Londynu przyjadą grać na stadion Legii.
To nie rozwiązuje jednak do końca problemu, bo chociaż rewanże zaplanowano dopiero na marzec, wątpliwe, by do tego czasu zniesiono restrykcje, a władze Niemiec i Hiszpanii pozwoliły zawodnikom na wyjazd do Anglii bez przechodzenia kwarantanny po powrocie. Wygląda na to, że znów trzeba będzie grać na neutralnym terenie.
Rozpacz Neymara
Kluby szukają więc zastępczych aren, a trenerzy głowią się, jak zastąpić swoich liderów. W tym szalonym sezonie umiejętność łatania dziur po chorych i kontuzjowanych może się okazać kluczem do sukcesu. Finalista z ubiegłego roku Paris Saint-Germain przynajmniej w pierwszym meczu 1/8 finału z Barceloną będzie musiał sobie radzić bez Neymara.
„Smutek jest wielki, ból ogromny, a łzy nie przestają płynąć. Czasem czuję się niekomfortowo przez swój styl gry. Uwielbiam dryblować, ale jestem nieustannie kopany. Nie wiem, czy problemem jestem ja, czy to, co robię na boisku. Chcę tylko grać w piłkę. Nic więcej" – napisał na Instagramie Brazylijczyk, który doznał urazu w Pucharze Francji po brutalnym faulu piłkarza Caen Steeve'a Yago.