Bank Anglii stracił strażnika

Zmarł Gordon Banks, legendarny bramkarz angielskiej reprezentacji, która w roku 1966 zdobyła mistrzostwo świata.

Aktualizacja: 12.02.2019 21:41 Publikacja: 12.02.2019 18:35

Gordon Banks w meczu Anglia – Walia w roku 1967

Gordon Banks w meczu Anglia – Walia w roku 1967

Foto: EAST NEWS

Pod jego bramkę trudno się było dostać, bo dostępu broniły dwie legendy: kapitan drużyny Bobby Moore, zwany po prostu „Skipper" – Dowódca, oraz wysoki Jackie Charlton – „Żyrafa", ale i „Rock of England" – Skała Anglii. Jeśli już komuś udało się wyprowadzić ich w pole, musieli stanąć przed Banksem. A to nie był bramkarz, tylko „Banks of England", gość o najpewniejszych rękach na Wyspach Brytyjskich i większym zaufaniu społecznym, niż miał premier Harold Wilson. Panowało przekonanie, że dopóki w bramce stoi Banks, narodowa drużyna jest bezpieczna jak funt w Banku Anglii.

Wiedział, gdzie stanąć

W latach 1963–1972 Banks rozegrał w reprezentacji Anglii 73 mecze i w 35 z nich nie przepuścił bramki. Kiedy w roku 1966 Anglicy walczyli na swoich stadionach o mistrzostwo świata, przeciwnicy nie wbili im gola w czterech kolejnych meczach. Nie udało się to Urugwajczykom, Meksykanom, Francuzom i Argentyńczykom. Banksa pokonał pierwszy raz król strzelców turnieju, Portugalczyk Eusebio, i to z rzutu karnego.

Anglia wygrała w finale na Wembley z Niemcami i dopiero w tym meczu Banks puścił dwa strzały z gry: Helmuta Hallera oraz Wolfganga Webera w ostatniej minucie, co przyniosło Niemcom wyrównanie na 2:2 i doprowadziło do dogrywki (Anglia wygrała 4:2 i została mistrzem świata po raz pierwszy i ostatni).

Do świetnej gry Gordona Banksa wszyscy się przyzwyczaili, jego interwencji nie traktowano jako wyczynów. Banks, wiadomo, od tego jest, żeby bronił. W dodatku jego sposób gry nie był efektowny. Miał nieco ponad 180 cm wzrostu, niewiele jak na bramkarza, nawet w tamtych czasach. Mimo to świetnie dawał sobie radę w grze na przedpolu. Wchodził odważnie między napastników, zdejmował im piłkę z głów albo ją piąstkował.

Na boiskach angielskich każde takie wyjście łączyło się z ryzykiem utraty zdrowia. Powybijane zęby, popękane łuki brwiowe, a w najlepszym wypadku zwykłe guzy i sińce nikogo nie dziwiły. Banks wychodził z takich pojedynków na ogół bez szwanku, umiał znakomicie się ustawiać. Nie ekscytował kibiców efektownym rzucaniem się pod nogi rozpędzonych napastników, nie fruwał dla poklasku. Kto się nie znał, mówił, że Banks ma szczęście, bo wszyscy strzelają prosto w niego. A to nie było szczęście, tylko umiejętność: stał tam, gdzie stanąć powinien. Strzelcy trafiali w niego, bo nie mieli wyjścia.

Obrona wszech czasów

Przyszedł jednak taki dzień, kiedy i on został bohaterem. W roku 1970 Anglia pojechała do Meksyku bronić Pucharu Świata. Już w fazie grupowej zmierzyła się z Brazylią. Mecz rozgrywano w Guadalajarze w temperaturze blisko 40 stopni. Kiedy na prawym skrzydle Jairzinho minął obrońcę Terry'ego Coopera i dośrodkował pod bramkę, Pele wyskoczył w powietrze i podręcznikowo uderzył piłkę głową.

Strzał był mocny, w dodatku piłka odbiła się od ziemi, utrudniając zadanie bramkarzowi. Brazylijczyk strzelał z odległości siedmiu metrów. W zasadzie był to strzał „nie do obrony". Pele już w momencie uderzenia głową krzyknął podobno: „Gol!". Ale Banks, który obserwował całą akcję, przewidział, co się może stać. Jakimś cudem odbił piłkę na rzut rożny.

Na całym świecie uznano tę sytuację za „najlepszą obronę w historii piłki nożnej". Pele swoimi pochwałami dla Banksa ugruntował tę opinię, mówił potem żartem, że zdobył ponad 1000 bramek, a wszyscy pytają go tylko o tę jedną sytuację, gdy Banks był lepszy. Cały świat to widział (tylko nie Polacy, bo Władysław Gomułka poskąpił pieniędzy na kupienie praw do transmisji).

Banks skromnie powiedział, że od tego jest, żeby bronić, a poza tym dwa lata wcześniej, w meczu Stoke – Newcastle odbił jeszcze trudniejszy strzał Walijczyka Wyna Daviesa z trzech metrów. Rok przed turniejem w Meksyku podczas towarzyskiego spotkania z Brazylią na Maracanie Anglik obronił rzut karny wykonywany przez kapitana gospodarzy Carlosa Alberto Torresa. Banksa nie speszyła ani sława strzelca, ani ponad 150 tysięcy ludzi na trybunach.

W MŚ 1970 Anglia awansowała do ćwierćfinału, gdzie czekali na nią Niemcy – przeciwnicy z finału sprzed czterech lat. Nastroje w obozie angielskim były bardzo dobre. Połowę drużyny trenera Alfa Ramseya tworzyli mistrzowie świata, którzy nie musieli się nikogo obawiać. Ale rano w dniu meczu podczas spaceru przed hotelem Gordon Banks nagle zasłabł. Zbladł, usiadł, nie mógł się ruszyć, z pomocą lekarza wrócił do hotelu. Lekarstwa nie pomogły. Banks stał się ofiarą „zemsty Montezumy", zamiast przygotowywać się do meczu – spędzał czas w toalecie i pił, żeby się nie odwodnić.

Zastąpił go Peter Bonetti, legenda Chelsea. Dobry bramkarz rozegrał najgorszy mecz w życiu. W dodatku trener Alf Ramsey, nieprzyzwyczajony do zmian w trakcie meczu (ten przepis wprowadzono pierwszy raz właśnie w Meksyku), nie panował nad sytuacją, niepotrzebnie zdjął z boiska Bobby'ego Charltona i Anglia mimo prowadzenia 2:0 przegrała w dogrywce 2:3 i odpadła z turnieju. Różne tłumaczenia zdominowało jedno: gdyby grał „Banksy", do tragedii by nie doszło.

Banks nigdy nie grał w żadnym wielkim klubie i poza zdobyciem Pucharu Ligi nie ma na koncie ważnego klubowego trofeum. Zaczynał w Chesterfield, skąd po roku (w 1959) Leicester City kupił go za 7 tys. funtów. Miał 21 lat, zarabiał tam 15 funtów tygodniowo. W Leicester spędził osiem sezonów, mistrzem świata został jako zawodnik tego klubu.

Ale w roku 1967 Leicester odkrył talent miejscowego bramkarza, który miał 21 lat, był już w mieście znany, a nazywał się Peter Shilton. To bramkarz, któremu gola na Wembley w 1973 roku strzelił Jan Domarski. Leicester sprzedał więc Banksa do Stoke City za 52 tys. funtów. Pięć lat później Stoke zdobyło Puchar Ligi, 34-letni Banks bronił tak dobrze, że przyznano mu tytuł Piłkarza Roku 1972 w Anglii. Tworzący kapitułę dziennikarze i piłkarze po raz drugi uhonorowali w ten sposób bramkarza.

Jednooki bramkarz

Zaczęto mówić o możliwym powrocie Banksa do reprezentacji na mecze z Walią i Polską w eliminacjach mistrzostw świata. Ale w październiku 1972 roku doszło do tragedii. Wracając swoim samochodem z treningu, Banks zderzył się z ciężarówką. Przeżył, ale stracił prawe oko. Mimo to grał jeszcze przez kilka lat, wyjechał do USA, gdzie, jak powiedział: „poziom jest taki, że grać może nawet jednooki bramkarz". Wygrzewał kości na Florydzie, a w wolnych chwilach bawił się grą w North American Soccer League w barwach Fort Lauderdale Strikers. Karierę zakończył w roku 1978 w irlandzkim klubie St Patrick's Athletic Dublin.

Nie czuł się dobrze w roli trenera młodzieży. Przez ostatnie lata nie mógł sobie miejsca znaleźć. W roku 2000 Stoke przyznało mu tytuł honorowego prezydenta klubu. W 2008 pod nowym stadionem Brittannia (dziś nosi nazwę Bet365 Stadium) w Stoke odsłonięto jego pomnik. Miał pretensje do federacji, że nie wykorzystała jego wiedzy i doświadczenia i nigdy go nie zatrudniła. Do kłopotów zdrowotnych (najpierw operacja biodra, potem nowotwór) doszły finansowe.

– Gdybym za każdą opowieść o tym, jak obroniłem strzał Pelego, brał funta, byłbym bogatym człowiekiem – mówił. Ale nie brał. Międzynarodowa Federacja Historyków i Statystyków Futbolu (IFFHS) uznała go za drugiego bramkarza w historii piłki nożnej, za Rosjaninem Lwem Jaszynem, a przed Włochem Dino Zoffem.

Poza zaszczytem nic z tego nie wynikało. Banks oddał więc na aukcję swój złoty medal mistrzostw świata. W Christie's sprzedano go za prawie 125 tys. funtów.

Pod jego bramkę trudno się było dostać, bo dostępu broniły dwie legendy: kapitan drużyny Bobby Moore, zwany po prostu „Skipper" – Dowódca, oraz wysoki Jackie Charlton – „Żyrafa", ale i „Rock of England" – Skała Anglii. Jeśli już komuś udało się wyprowadzić ich w pole, musieli stanąć przed Banksem. A to nie był bramkarz, tylko „Banks of England", gość o najpewniejszych rękach na Wyspach Brytyjskich i większym zaufaniu społecznym, niż miał premier Harold Wilson. Panowało przekonanie, że dopóki w bramce stoi Banks, narodowa drużyna jest bezpieczna jak funt w Banku Anglii.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Barcelona i Robert Lewandowski muszą już myśleć o przyszłości
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Piłka nożna
Ekstraklasa. Lechia Gdańsk i Arka Gdynia blisko powrotu do elity
Piłka nożna
Hiszpańskie media po Real - Barcelona. "To wstyd dla świata futbolu"
Piłka nożna
El Clasico. Wygrana Realu i wielka kontrowersja, trudny wieczór Roberta Lewandowskiego
Piłka nożna
PKO BP Ekstraklasa. Legia - Śląsk: Remis w Warszawie to radość w Białymstoku